Pewien człowiek zaprosił starego
pustelnika w odwiedziny. Darzył go szacunkiem i pragnął doświadczyć obecności
swego mistrza. W odpowiedzi jednak usłyszał. „Ty nie chciej mnie oglądać. Ty
chciej mnie czytać. Przyjdę do ciebie przez słowo”. Pierwszą reakcją był smutek
zawodu. Pokornie jednak przyjął uzyskaną odpowiedź. Wszak mistrz wie lepiej.
Wziął sobie głęboko do serca otrzymane wskazanie. Odtąd z uwagą śledził
ukazujące się co pewien czas publikacje i całym sercem otwierał się na
przesyłane sukcesywnie słowa. Fizycznie już nigdy nie spotkają się w tym
świecie. Wiekowy pustelnik niedawno bowiem odszedł do Pana.
Ta głęboka historia odsłania coś
niezmiernie ważnego. Wielka moc słowa. W Ewangelii pewien urzędnik prosi
Jezusa, aby przyszedł do niego i uzdrowił jego syna. Prośba oparta jest na
założeniu, że konieczna jest fizyczna obecność i dopiero na jej podstawie
wypowiedziane uzdrawiające modlitwy. Ale Jezus ogranicza się do samego słowa,
wypowiedzianego na odległość. Dlatego na prośbę o przyjście do chorego
odpowiada: „Idź, syn twój żyje”. Spotyka się z pełną ufności postawą
proszącego: „Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł”
(J 4, 50). Syn został rzeczywiście uzdrowiony.
Bez przyjścia, rezultat końcowy został w
pełni uzyskany. Warto dostrzec moc słowa. W wielu sytuacjach ma miejsce
fizyczne spotkanie człowieka z człowiekiem. W tej przestrzeni fizycznego
spotkania pojawia się słowo, poprzez które dokonuje się autentyczne spotkanie
ludzkich wnętrz. Ale ten wstępny warunek fizyczności spotkania wcale nie jest
konieczny. Taka obecność może nawet utrudnić zaistnienie tego, co
najważniejsze. Wcale nie jest automatycznie wyznacznikiem głębi duchowej
współobecności.
Mądry pustelnik miał pełną świadomość,
że nie traci niczego istotnego. Wręcz przeciwnie. Swą odpowiedzią zwrócił uwagę
na głębię oddziaływania słowa. W tej samej logice porusza się Jezus
Chrystus. Jego słowo działa z pełną mocą uzdrawiającą, bez konieczności
fizycznej obecności Osoby w miejscu uzdrowienia. To wielki realizm. Otwiera się
perspektywa nie tylko punktowych spotkań, ale swoistego trwania w doświadczeniu
spotkania. Wspomniany człowiek wszedł na drogę spotkań ze swym mistrzem poprzez
słowo. Czytając Ewangelię, każdego dnia możemy doświadczyć mocy Słowa Jezusa
Chrystusa.
Rzecz ogromnej wagi! Słowo nie jest
tylko jakąś mglistą popłuczyną rzeczywistości. Słowo to konkretny znak realnej
obecności. Poprzez słowo przychodzi ten, który to słowo pisze. To rzeczywiste
spotkanie. Co więcej, zewnętrzne spotkanie może przysłonić wewnętrzne. Gdy przychodzi
samo słowo, wtedy niejako od razu zostaje wydobyta wewnętrzność. Rzeczywista
współobecność serc. Realne oddziaływanie. W przypadku Jezusa Chrystusa
występuje doskonałe utożsamienie fizycznej osoby i słowa. Czytanie Słowa to
jednocześnie spotkanie z Osobą Jezusa. W
każdym innym przypadku nie ma takiego metafizycznego utożsamienia.
Charakter relacji pozostaje jednak dokładnie taki sam. Dokonuje się rzeczywiste
spotkanie i doświadczanie oddziaływania osoby poprzez napisane przez nią słowo.
Poprzez słowo przychodzi do ciebie ten,
który je wypowiada lub pisze. Im bardziej otworzysz się i zaufasz, tym bardziej
doświadczysz spotkania.
11 marca 2013 (J 4, 43-54)