„Ciało
nagie, ubrane czy rozebrane?” Zwłaszcza w letnim okresie, dla dziewczyn i
kobiet pojawia się kwestia motywacji przy wkładaniu określonego stroju. Sprawa
jest bardzo ważna, bo jak mówi sam Jezus Chrystus, „światłem ciała jest oko”
(Mt 6, 22). W tym kontekście trzeba rozróżnić pojęcie „ciała nagiego” i „ciała
rozebranego”. Pozornie są to określenia tożsame, ale tak naprawdę oznaczają
zupełnie coś innego. Jednocześnie pamiętajmy, że ciało, jako stworzone przez
Boga, zawsze jest czymś dobrym.
Nagość
ciała sama w sobie ma charakter moralnie neutralny. Ani dobra, ani zła. To
pewien stan ciała, które w całości lub częściowo po prostu nie jest zasłonięte.
Na przykład w trakcie kąpieli. Z faktu nagiego ciała nie wynika żaden
jednoznaczny wniosek odnośnie moralności osoby, do której ono należy. Ciało
rozebrane wskazuje na coś zupełnie innego. Tym razem chodzi o wywołanie efektu
odsłonięcia. Coś normalnie zasłoniętego, zostaje odsłonięte. Odsłonięcie ściśle
łączy się z wartościowaniem. Może być moralnie dobre lub złe. Dodajmy, że
„ciało ubrane” to po prostu ciało odpowiednio zasłonięte.
Pamiętając,
że zawsze dobre ciało może być „ubrane”, „nagie” lub „rozebrane”, warto wskazać
kilka przypadków. Zacznijmy od negatywnych. Najpierw, nie jest właściwe, gdy
kobieta nie akceptuje swego ciała. Ubranie nigdy nie powinno być traktowane
jako przykrywka czegoś złego. Oznacza to odrzucenie otrzymanego od Boga daru.
Następnie, pojawia się swoista sytuacja pośrednia, którą można nazwać
nieroztropnością. Kobieta wkłada ubranie, w którym po prostu dobrze się czuje.
Nie ma żadnych niewłaściwych motywacji. Nie bierze jednak pod uwagę, że
ewentualny skąpy strój może wywoływać u płci przeciwnej reakcję pożądania.
Oczywiście można się upierać, że „to nie mój problem, ale mężczyzny”. Ale nie
można mieć potem pretensji, że zamiast oczekiwanego szacunku, pojawia się
pożądające i lekceważące spojrzenie. Ze strony kobiety jest tu „ciało nagie lub
zakryte”, ale jest interpretowane przez płeć przeciwną jako „rozebrane”. Wreszcie
jest moralnie złe, gdy głównym celem wyzywającego ubioru jest eksponowanie
przede wszystkim swych walorów seksualnych. Ewidentnie widać to w niektórych
strojach, gdzie zwłaszcza piersi i pośladki zdają się przyćmiewać wszystko
inne. Zło polega na tym, że kobieta robi
z siebie przedmiot seksualny, odsuwając na dalszy plan bycie osobą ludzką.
Celem jest tutaj wywołanie reakcji pożądania. Kobieta sprowadza się wtedy do
poziomu „rozebranego produktu”, który chce być skonsumowany. Doprecyzujmy od
razu, że wydobycie poprzez strój piękna kobiecego ciała i figury jest jak
najbardziej pozytywne. Celem nie jest tu wyzwolenie pożądania, ale
zaakcentowanie piękna.
A
oto pozytywne przypadki. Najpierw może być to sytuacja obfitego zasłonięcia,
ale motywowana ofiarą. Jeśli siostra zakonna kocha swoje ciało, ale pomimo
wielkiego upału pozostaje w habicie z miłości do Jezusa, to jest to jak
najbardziej pozytywne. Takie zasłonięcie nie jest motywowane chorym wstydem,
ale ofiarą. Następnie o wielkim wyczuciu i takcie świadczą sytuacje, gdy
kobieta zdrowo wyczuwa ewentualne reakcje mężczyzn. Rezygnacja z dopuszczalnego
większego odsłonięcia stanowi wtedy ochronę przed niewłaściwymi reakcjami.
Znakiem, że nie ma tu chorego wstydu, będzie na przykład bezproblemowe włożenie
preferowanego stroju kąpielowego na basenie lub na plaży. Wreszcie gustowny
letni strój jest jak najbardziej właściwy, gdy ma na celu ukazać piękno
kobiecego ciała. Zaakcentowanie figury i specyfiki ciała kobiety jest jak
najbardziej właściwe. Podobnie większe odsłonięcie poszczególnych części ciała,
gdy jest motywowane czystym pragnieniem podzielenia się pięknem. Znakiem
pozytywności jest tutaj postawienie na pierwszym miejscu godności osoby przed
walorami seksualnymi. Oczywiście seksualność jest czymś dobrym, ale na drugim
miejscu wobec wartości osobowych. Nawet jeśli strój odsłania wiele ciała, ale w
intencji nie ma wyzwalać nieczystych reakcji pożądania, lecz czysty zachwyt pięknem
kobiety jako osoby, to wszystko jest jak najbardziej właściwe i prowadzi ku
Bogu.
21 czerwca 2013 (Mt 6, 19-23)