„Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak
chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie
ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”, te pasjonujące słowa wypowiedział
brat Albert (1845–1916). Święty, którego dziś wspominamy w liturgii, całym swym
życiem zaświadczył o podjęciu tej prawdy dzielenia się z miłości. Życiowy
wybór, jakiego dokonał, jest jak latarnia pośród ciemności współczesnego
świata. Największą pomocą w interpretowaniu przeżytych wydarzeń i stanów oraz w
podejmowaniu życiowych decyzji nie są teoretyczne traktaty, ale konkretny
człowiek z tym wszystkim, co go spotkało i jak sobie dawał radę. Zarazem nie
chodzi o to, aby dokładnie powielać czyjeś życie, lecz inspirować się jego bogactwem.
Św. brat Albert, w świecie Adam Chmielowski, jako
młodzieniec uczestniczył w Powstaniu Styczniowym. Na skutek odniesionych ran,
amputowano mu nogę. To tragiczne zdarzenie pozwoliło mu wyraźniej dostrzec to,
co w życiu jest najważniejsze. Potem oddał się studiom malarskim. Dał się
poznać jako świetnie zapowiadający się malarz. Był ceniony przez wielu
ówczesnych wybitnych mistrzów pędzla. Napisał rozprawę „O istocie sztuki”. Bez
cienia wątpliwości Adam Chmielowski posiadał wybitne zdolności malarskie.
Pozostawił po sobie wiele cennych prac i rozwój naturalnych predyspozycji na
pewno zaowocowałby dziełami, które na trwałe wpisałyby się w dziedzictwo
kulturowe.
Losy jednak potoczyły się inaczej. Wspaniale
zrozumiał, że sztuka nie jest najwyższą wartością. Istnieją jeszcze głębsze
obszary życia. Dlatego powoli zaprzestał rozwijania jedynie naturalnych
zdolności na rzecz nadprzyrodzonego powołania, które odczytał w swym
sercu. Zrezygnował z kariery malarza,
przywdział habit zakonny i oddał się całkowicie służbie Bogu i ubogim. Dał
początek nowej rodzinie zakonnej w duchu św. Franciszka, Albertynów i
Albertynek.
Ta decyzja Adama Chmielowskiego jest bezcenna. Nie
najważniejsze są konkretne zdolności i formy poświęcenia się Bogu. Istotą jest
to, że posiadamy różnorodne naturalne predyspozycje i wiele osób posługuje się
argumentem, że te zdolności powinno się za wszelką cenę rozwijać. Wobec takich
opinii, bez porównania cenniejsza jest decyzja Adama Chmielowskiego. Od kariery w hierarchii społecznej wyższą
wartością jest całkowite oddanie się Bogu. Decyzja ta jest dla mnie wielkim
skarbem, który pomógł mi zrezygnować z kariery naukowca i wykładowcy.
Taka decyzja nie dokonuje się bezboleśnie. Może łączyć
się głębokim egzystencjalnym kryzysem, na granicy życia i śmierci. Adam
Chmielowski przeszedł depresję, po której wszedł na drogę swego istotnego
powołania służby ubogim. Depresja jest wielkim niebezpieczeństwem, ale dzięki
Bożej łasce może stać się przestrzenią narodzin nowego życia, które jest
całkowitym oddaniem się odczytanemu w sercu powołaniu.
Dziękujmy Bogu za lata i długie miesiące, gdy może
jedynym pragnieniem jest umrzeć. Najgłębsze powołanie wyłania się z ciemności
jak światło nadziei. Brat Albert nie posiadał prawie żadnych środków i nie
dysponował gotowymi instytucjami. Po prostu postanowił dawać samego siebie. Doskonale podjął słowa
Jezusa Chrystusa: „Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto
chce pożyczyć od ciebie” (Mt 5, 42). W ten sposób stał się oknem, poprzez które
zaczął płynąć obfity strumień łaski nadprzyrodzonej.
To wielkie wsparcie dla każdego pustelnika, który ufa,
że poprzez ofiarowane życie Bóg będzie udzielał darów swego nieskończonego
Miłosierdzia. Brat Albert kochał powtarzać, aby „być dobrym jak chleb”. Aby ten
cel realizować, organizował także domy pustelnicze. Najbardziej znana jest
Pustelnia św. Brata Alberta na Kalatówkach pod Zakopanem.
17 czerwca 2013 (Mt 5, 38-42)