Życie ludzkie przypomina rzekę. Nie jest statycznym
stawem, ale dynamicznym strumieniem. Nigdy nie można powiedzieć, że na danym
etapie życia wszystko jest już doskonałe. Minimum trzeźwego myślenia wystarczy,
aby uznać konieczność nieustannej przemiany ku lepszemu. I tu pojawia się
wielka trudność. Nawet jeśli człowiek dostrzeże lepsze perspektywy, często
nadal pozostaje w okowach dotychczasowych zachowań. Najtrudniejsza i
najboleśniejsza przeszłość jest już rzeczywistością znaną. Daje poczucie
bezpieczeństwa w sensie znajomości tego, czego mogę się spodziewać. Natomiast
otrzymane lub odkryte nowe propozycje na przyszłość pozostają czymś
abstrakcyjnym. Wtedy dają o sobie znać brak zaufania w Opatrzność Bożą i
zarazem niechęć do podejmowania trudu przemiany. W najbardziej radykalnych
przypadkach zasada „stare jest lepsze” powoduje całkowite zastygnięcie w
przeszłości.
W
realiach życia o wiele częściej pojawia się jednak inny rodzaj myślenia;
zwłaszcza, gdy w kontekście niewłaściwych zachowań rodzi się chęć uspokojenia
sumienia i pragnienie wejścia na drogę nawrócenia. Żeby lepiej uchwycić istotę
rzeczy, trzeba wyróżnić w człowieku głęboki i powierzchowny sposób
postępowania. Rzecz polega na tym, że człowiek zaczyna rzeczywiście robić nowe,
jak najbardziej dobre i „pobożne rzeczy”. Na przykład po wcześniejszym
wyśmiewaniu spraw wiary, pojawiają się dobroczynne gesty: wspieranie inwestycji
kościelnych, organizowanie akcji charytatywnych. Co więcej, po
wcześniejszych deklaracjach „carpe diem”, częścią życia stają się praktyki
postne i pokutne. Niestety, nieraz wszystkie te uczynki dokonują się jedynie na
duchowej powierzchni życia. W głębi wszystko nadal odbywa się po staremu.
Wcześniejszy sposób myślenia i przeżywania w niczym się nie zmienia.
Dobroczynne akcje, odmawiane modlitwy, podejmowane posty są wtedy jedynie nowym
materiałem, który pozwala dalej realizować wcześniejsze „zasady starego
człowieka”: pycha, odrzucanie przykazań Bożych, brak szacunku do innych ludzi.
Niektórzy zaczynają dawać nawet hojne datki i epatują dobrocią, ale w firmach,
które prowadzą, nadal wykorzystują pracowników; angażują się w akcje
dobroczynne, a w życiu rodzinnym niezmiennie „umilają” codzienność
najbliższym.
Jezus opisuje taką postawę przy pomocy bardzo
czytelnego obrazu: „Nikt nie przyszywa do starego ubrania łaty z tego, co
oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada
się do starego” (Łk 5, 36). Przejrzyste wyjaśnienie. Przyszywanie
oderwanych z Ewangelii „nowych kawałków” do „starego życia” nic dobrego nie
daje. Co więcej, w sumie wychodzi jeszcze gorzej niż było na początku! Po takim
przyszyciu, następuje bowiem oberwanie i uszkodzenie jest jeszcze większe.
„Ubranie Ewangelii” zostaje podarte, gdyż jej piękne i dobre fragmenty są
wykorzystane do złych i brudnych celów niezmienionego we wnętrzu życia. Zarazem
stare życie staje się jeszcze gorsze, gdyż dodatkowo dochodzi grzech
zakłamania, hipokryzji i coraz głębsza utrata zaufania. Pomimo zewnętrznych
pozorów, wewnętrznie człowiek nie zbliża się do Boga.
Dlatego Jezus zaprasza do podjęcia
najtrudniejszej drogi, ale tak naprawdę jedynie sensownej i właściwej. Chodzi o
to, aby skoncentrować się na przemianie możliwie najgłębszych obszarów swego
życia. Rzeczywista przemiana to wypełnianie serca miłością Boga i człowieka. To
rzeczywiste zjednoczenie własnego serca z Sercem Jezusa; to życie realnie
oparte na posłuszeństwie Bożym Przykazaniom. W ten sposób człowiek zakłada
nowe, piękne "ubranie Ewangelii". Zewnętrzne uczynki są wtedy czyste
i stanowią stosowną aplikację wewnętrznej Miłości w danych konkretnych
sytuacjach. Raz będzie post i pokuta, innym razem radosne świętowanie. Ale
zawsze będą to uczynki przeniknięte miłością promieniującą z głębi serca.
Warto odważnie podejmować Chrystusowe
zaproszenie do nowego życia. Na tej drodze nie chodzi o nowe pozory, ale o nowe
obszary miłości w sercu …Szansa na Miłość w strumieniu naszego
życia...
6 września 2013 (Łk 5, 33-39)