Miała dobre serce. Gdy znajoma poprosiła ją o
pomoc, ufnie udzieliła znacznego materialnego wsparcia. Niestety, radość
życzliwego serca w niedługim czasie przekształciła się w głęboki wewnętrzny
ból. Po początkowych emocjonalnych „dziękuję”, ze strony znajomej zaczęła
pojawiać się obojętność, potem lekceważenie i ostatecznie nawet pogarda i
oczerniające opowieści. Egzystencjalny szok: w odpowiedzi na wyciągniętą
pomocną dłoń, cyniczny cios w plecy. Dlaczego?
W egzystencję człowieka wpisane jest naturalne
poczucie sprawiedliwości. Czynię dobro i mam nadzieję otrzymać dobro. Tak
funkcjonuje zdrowy mechanizm moralny. Niestety, po grzechu
pierworodnym rzeczywistość pogmatwała się. Gdy człowiek o dobrym sercu nie
weźmie tego pod uwagę, może otrzymać tak potężny cios, że będzie to swoisty
egzystencjalny nokaut na całe życie.
Dlatego warto uświadomić sobie, że w doczesnych
realiach wyświadczone dobro może spotkać się z odpowiedzią w trojakiej postaci:
dobra, obojętności lub zła. Bez wzięcia pod uwagę tych trzech możliwości,
lepiej może w ogóle nie pomagać. Pozwoli to uniknąć bolesnych rozczarowań.
Jezus Chrystus, nawet gdy doświadczał początkowego podziwu tłumów, nie popadł w
pokusę naiwności, że otrzyma od wszystkich piękną odpłatę za czynione dobro. Z
wielką trzeźwością umysłu powiedział do swych rozentuzjazmowanych uczniów:
„Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany
w ręce ludzi” (Łk 9, 44). Mistrz dobrze wiedział, że w odpowiedzi na dokonane
dzieło Zbawienia, wiwatujące ręce zamienią się w ręce wyrażające groźbę i
pogardę. Jezusowy Absolut Dobra i ludzki bezmiar zła…
Jezus tę wielką próbę doskonale zniósł dzięki
temu, że odpowiednio się przygotował. Wziął pod uwagę, że za wyświadczone dobro
ludzie mogą odwdzięczyć się złem. To mądra sugestia dla każdego człowieka,
który pragnie pomagać. Dlaczego ludzie odpowiadają złem na otrzymane dobro?
Najpierw doprecyzujmy, że ta prawda oczywiście nie dotyczy wszystkich. Jeśli
człowiek ma dobre, pokorne serce, to na dobro może odpowiedzieć jeszcze
większym dobrem. Tak właśnie czynią prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa.
Sytuacja zmienia się, gdy człowiek jest
egocentrykiem zatroskanym tylko o siebie. Gdy taka osoba wpada w trudną
sytuację, to prosi o pomoc. Dobroczyńcę traktuje jednak czysto użytkowo jako
narzędzie potrzebne do załatwienia własnego interesu. Dlatego po uzyskaniu
pomocy, gdy staje na nogi, bardzo szybko zapomina o doznanej życzliwości.
Pojawia się postawa obojętności. Jeśli dla jakiegoś nowego interesu to pomocne,
niepotrzebny już dobroczyńca może stać się przedmiotem kpin
i oczerniania.
Ale ta obojętność nie jest jeszcze najgorsza.
Bywa, że człowiek uratowany z wielkiej opresji ma serce wypełnione chorobliwą
zazdrością ,narcyzmem i kompleksami. Wtedy taki zazdrośnik przeżywa w swym
wnętrzu ból, że musi prosić o pomoc. Jest to ból, który utożsamia
się z poczuciem upokorzenia i złości, że drugi jest mocniejszy i „lepszy”. To
zaczyna generować w głębokich pokładach duszy zawistne uczucia wobec człowieka,
który proszony jest o pomoc. W rezultacie zazdrośnik jedną ręką bierze
pomocny datek, a drugą ma chęć poniżyć, a
nawet unicestwić darczyńcę. Rodzi się odpowiedź zła. Jest
to forma udowodnienia sobie, że jednak to ja jestem lepszy. Negatywne uczucia
zazdrości przelewane są na darczyńcę, wobec którego zamiast „dziękuję” pada
„nienawidzę cię”. W to wchodzi zły duch, który dodatkowo karze darczyńcę za
wyświadczoną pomoc pogardliwą złością, wzbudzaną w zazdrosnym człowieku.
Jeśli
decydujemy się pomagać, to z miłością w sercu bądźmy przygotowani na bardzo
szeroki wachlarz możliwych dalszych scenariuszy. Najważniejsze, aby konsekwentnie
trwać na raz obranej drodze dobra… Jezus Chrystus Ukrzyżowany…
Zmartwychwstały…
28 września 2013 (Łk 9, 43b-45)