„Żeby tylko jak najlepiej wypaść”. Oto główne
zmartwienie wielu osób. Niejednokrotnie wielkie nakłady energii inwestowane są
jedynie w uzyskanie możliwie najlepszego wizerunku. Dotyczy to zarówno wyglądu
zewnętrznego, jak i wartości moralnych. Aby jak najsensowniej odnaleźć się w
tym wszechogarniającym trendzie, warto rozróżnić rzeczywistość i
pozór. W tym świetle z kolei występują dwa charakterystyczne przypadki.
Pierwszy przypadek polega na tym, że
najważniejszym celem wszelkiego działania jest tylko zewnętrzny wizerunek.
Rzeczywistość, prawda i wewnętrzne bogactwo nie liczą się. Jedynym celem jest
jak najlepsze pokazanie się przed ludźmi. Niektórzy są w tym względzie niemalże
perfekcyjni. Tak naprawdę nie mają nic głębszego do ofiarowania, jednak jawią
się jako bohaterowie walczący o najszczytniejsze wartości. Ktoś na przykład w
świetle kamer broni godności osoby ludzkiej. Jednocześnie podstępnie, w
ukryciu, prowadzi walkę, która ma na celu zniszczenie pogardzanego
przeciwnika.
Niestety, w doczesnym świecie, człowiek czyniący
zło, jest w stanie zyskać nawet wielorakie ordery w nagrodę za zasługi dla
dobra ludzkości. Zarazem tak wiele wyroków sądowych, które obrazują smutną
prawdę. Ofiara zostaje skazana, a winowajca w aureoli skrzywdzonej ofiary
wygrywa. Nie ma co się dziwić, że niektórzy ludzie psychicznie nie wytrzymują i
duchowo załamują się.
Ale wszelka inwestycja jedynie w zewnętrzny
pozór to tragiczny życiowy błąd. Dlaczego? Odpowiedź daje sam Jezus
Chrystus: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic
tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8, 17).
Ostatecznie wszelkie pozory prysną jak mydlana bańka. Pozostanie tylko
rzeczywistość; najczystsza prawda. Wszelkie zło, ukrywające się pod
płaszczykiem dobra, zostanie ujawnione. Często dokonuje się to już w
doczesności. Ostatecznie jednak pełnia prawdy zabłyśnie na Sądzie
Ostatecznym.
Drugi przypadek charakteryzuje się tym,
że najważniejszym celem działania jest uzyskanie rzeczywistego
dobra, a nie jedynie jak najlepszych pozorów. Główną troską nie jest piękny
zewnętrzny wygląd, ale wewnętrzne piękno w sercu. Człowiek, który głosi miłość
i pokój, jest wtedy rzeczywistym świadkiem tych wartości. Najczęściej dokonuje
się to w pokornej ciszy i bez blasku fleszy. Ostatecznie na Sądzie Ostatecznym
to realnie istniejące bogactwo wnętrza w pełni się ujawni. W doczesności trzeba
jednak uświadomić sobie możliwość istnienia dwóch odmiennych scenariuszy na tej
dobrej drodze.
W pierwszym scenariuszu pojawia się przekłamanie
ze strony innych ludzi. Bolesnym przykładem są tutaj na przykład epizody w
życiu św. o. Pio. Był człowiekiem świętym, ale ileż razy został niestety
oczerniony. Pomimo heroicznego umiłowania Jezusa, przez pewien czas miał nawet
zakaz sprawowania Mszy świętej z powodu domniemanych wielkich grzechów. Także
na etapie procesu beatyfikacyjnego, wiele trudności pojawiło się na skutek
fałszywych oskarżeń odnośnie niemoralnych zachowań. Ale tym razem
zacytowane wcześniej Słowo Jezusa ujawniło się w wymiarze Nadziei. W sercu o.
Pio ukryta była miłość i pomimo oczernień i fałszywych ludzkich zeznań, ta
dobroć pięknie się ostatecznie na zewnątrz ujawniła.
Wreszcie jest jeszcze drugi scenariusz,
gdy człowiek szczerze troszczy się o dobroć serca i to wewnętrzne
bogactwo ujawnia się na zewnątrz. Piękne promieniowanie światłości, które nie
zostaje przysłonięte przez moce ciemności. Na przykład św. Jan Paweł
II był człowiekiem, którego wewnętrzny blask już za życia mógł być z
oczywistością rozpoznany. Miał wielkie sukcesy w sensie wspaniałej zewnętrznej
prezentacji, która jednak w żaden sposób nie była dla niego celem. Światowa
popularność stanowiła jedynie konsekwencję wewnętrznego bogactwa. Zarazem ta
emanująca światłość wspaniale służyła budowaniu cywilizacji miłości i pokoju.
23 września 2013 (Łk 8, 16-18)