Droga życia jest czasem nieustannego dokonywania
odkryć. Nie chodzi jedynie o zdobywanie nowych wiadomości, ale sprawa dotyczy
głębokich rozumień w sercu. Jak żyć? Szukając odpowiedzi, warto zwrócić uwagę
na Ewangeliczne zdanie: „Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma,
zabiorą nawet to, co ma” (Łk 19, 26). Te pozornie kontrowersyjne słowa Jezusa
chronią nas przed dwoma życiowymi błędami. Chodzi o relację pomiędzy
naturalnymi ludzkimi zdolnościami i Bożą łaską.
Pierwszy błąd to pelagianizm (od Pelagiusza). Na
plan pierwszy wysuwają się tutaj naturalne zdolności człowieka. Pojawia się
wezwanie do kształtowania silnej woli, która umożliwi samodzielne podejmowanie
decyzji i działań. Powstaje wrażenie, jak gdyby człowiek jedynie własnymi
siłami był w stanie czynić dobro. W przypadku ewentualnej słabości lub grzechu
akcent pada na „postanowienie poprawy” będące zobowiązaniem wobec Boga, że
„teraz już będzie dobrze”. Konsekwencją takiego podejścia są przemienne stany
„pysznego zadowolenia” lub „dołującego podłamania”. Człowiek wszystko próbuje
realizować sam, pokładając ufność we własnych siłach. Ten owoc własnego trudu
jest przedkładany Bogu i opatrzony zarozumiałym komentarzem: "zobacz, ile
dokonałem!". I tu tkwi wielki błąd. Bez Boga bowiem nic nie możemy
uczynić. Nawet najmniejszy skrawek dobra nie może zaistnieć bez uprzedniej
Bożej łaski.
Drugi błąd jest nazywany kwietyzmem. Tym razem
łaska Boża zostaje rzeczywiście dowartościowana i postawiona zdecydowanie na
pierwszym miejscu. Mało powiedziane, wypełnia wręcz cały horyzont życia. W
rezultacie znaczenie ludzkiego wysiłku i podejmowanych wyborów zanika. Powstaje
przekonanie i oczekiwanie, że Bóg sam będzie dokonywał wszystkiego zgodnie ze
swą Świętą Wolą. Pojawia się nawet swoista bezwolność, która usuwa w cień
postawę wewnętrznej duchowej walki. To bardzo niebezpieczny stan, gdyż powoduje
„paraliż wolnej woli”. Otwiera się na oścież brama do całej palety zniewoleń.
Bezczynne oczekiwanie na łaskę przeobraża się w niewolnicze uleganie słabościom
i grzechom. Łaska Boża zostaje zastąpiona przez ludzki egoizm i następuje
utrata wewnętrznej wolności.
Bogu jestem wdzięczny, że dostrzegłem te dwa
niebezpieczeństwa: pelagianizm i kwietyzm. Przede mną droga zmagań do
ostatniego tchnienia. Jakże ważne, aby nie zmarnować Bożych darów, ale jak
najpełniej je pomnożyć! Pragnę z całego serca podążać przez życie w świetle
dobrego rozumienia relacji Bożej łaski oraz ludzkiego wyboru i wysiłku. Jak to
wszystko rozumiem? Otóż Bóg jest Stwórcą wszystkiego. Bez Niego nie zaistnieje
żadna rzecz, ale i żaden dobry czyn. Rozumiejąc łaskę w szerokim sensie jako
dar od Boga, wszystko jest u źródeł owocem miłosiernej łaski. Jednocześnie Bóg
obdarzył człowieka wolnością i do niczego nie chce „na siłę” zmuszać. Co
więcej, tak bardzo dowartościowuje wolność, że niejednokrotnie dobre wybory domagają
się wręcz męczeńskiego zaangażowania woli. Mówiąc inaczej, człowiek ze swej
strony jest zaproszony do przyjęcia Bożej łaski i konkretnego ludzkiego
zaangażowania. Dobry czyn jest więc integralnym owocem łaski Bożej i ludzkiego
wyboru poświadczonego czynem. Sama łaska nie wystarczy, gdyż pozostaje niejako
„w stanie uśpienia”, bez konkretnych rezultatów. Zarazem sama dobra decyzja
skazana jest na porażkę wobec ludzkiej słabości.
Dlatego proszę Boga o potrzebne łaski i zarazem
podejmuję działanie, z gorącym pragnieniem wypełniania Woli Bożej. To wszystko
daje mi w sumieniu poczucie pokoju, że nie popełniam wspomnianych błędów.
Zaistnienie dobrego czynu jest dla mnie wyrazistym świadectwem zadziałania
Bożej łaski, bez której dokładnie nic bym nie uczynił. Jednocześnie ta obecność
łaski staje się możliwa dzięki uprzedniemu otwarciu serca na jej działanie.
Niektóre wybory i ich realizacje stają się wręcz męczeństwem. Ale
warto!...Jeżeli z Chrystusem umieramy, to z Nim na pewno
zmartwychwstaniemy…
20 listopada 2013 (Łk 19, 11-28)