Bóg odrzucony czy przyjęty?



Bóg przychodzi do człowieka. W szczególny sposób obdarza swą Obecnością w Mszy Świętej. Im nasze uczestnictwo będzie bardziej świadome i przeniknięte miłością, tym bardziej dar  Bożego Ciała, Bożej Krwi i Bożego Słowa będzie przemieniać całokształt życia.

W tym świetle od razu trzeba dostrzec, że uczestnictwo w Mszy świętej jest darmową łaską. Na początku jest inicjatywa Boga, która w żaden sposób nie jest zasługą ludzkiego trudu i wysiłku. Można mówić o różnych formach wewnętrznego „oświecenia”, które wskazuje na obecność zapraszającej łaski. Ileś osób nie chodzi na Mszę Świętą, bo w sercu nie doświadczyli wagi tego wydarzenia. Mają wrażenie, że to byłaby jakaś absurdalna strata czasu. Jest tyle innych form aktywności, które w zewnętrznej odsłonie jawią się jako przydatniejsze dla rozwoju osobowości i miłego spędzenia czasu. Dopiero światło Boże pokazuje, że Msza nie ogranicza się do zwykłego fenomenu socjologicznego lub kulturalnego. Udział we Mszy Świętej nie ma przede wszystkim na celu zaspokojenia potrzeb estetycznych lub uczuciowych. Wartość Mszy Świętej wyraża się w zaistnieniu rzeczywistości Bożej. Jest to niepojęte dla ludzkiego rozumu misterium, które stanowi osobiste spotkanie z realnie obecnym Bogiem. Sam Bóg jest tym, który zaprasza, aby przyjść i napełnić się jego świętą Obecnością.

 Po tym uprzednim zaistnieniu darmowej łaski, pojawia się kolejny wymiar naszego uczestniczenia we Mszy Świętej. Chodzi tutaj o wolną decyzję człowieka. Jezus wskazuje na  fakt wolnego wyboru. Łaska nieustannie promieniuje na każdego, ale nie wszyscy z niej korzystają. Tylko Ci, którzy poprzez wolną decyzję serca przyjmą nauczanie Jezusa Chrystusa.

Tak więc Bóg podejmuje inicjatywę i przyciąga swą Miłością. Składa bezcenną propozycję. Jednakże człowiek ma wielką władzę wolnego wyboru. Może uważnie słuchać i pozytywnie odpowiedzieć. Zarazem jest w stanie zamknąć się i odrzucić proponowany dar. Człowiek otrzymał realną zdolność odrzucenia Bożej łaski. Wobec wolności człowieka nawet Boża wszechmoc pozostaje bezbronna. W rezultacie Bóg może przemieniać życie tylko tych, którzy autentycznie wolnym sercem otwierają się Jego zaproszenie.

Tak więc uczestnictwo we Mszy Świętej zakłada wolny wybór. W tym sensie sama łaska nie wystarczy. Potrzeba jednocześnie Bożej łaski i ludzkiej wolności. Gdy to się dokonuje, wówczas Msza Święta zaczyna owocować w postaci Bożej obecności, która pojawia się w ludzkim sercu. Zewnętrzny skarb Mszy przeobraża się w wewnętrzne bogactwo konkretnego serca człowieka. Następuje swoisty akt stwórczy. Pośród morza nicości wyłania się góra obecności Boga. Trzeba bardzo mocno podkreślić. Owocem przyjścia Jezusa nie jest tylko pewne moralne nauczanie, koncepcja życia społecznego, filozoficzna refleksja lub teologiczny dogmat. Tym owocem jest realne pojawienie się Bożej Osoby w życiu osoby ludzkiej. Poprzez Mszę Świętą Bóg nawiedza ludzką historię i przemienia swą obecnością. Jezus Chrystus świat przyrodzony przenika światem nadprzyrodzonym. W Chrystusie dokonuje się jak najbardziej prawdziwe spotkanie z niewidzialnym i absolutnym Bogiem. To prawdziwe misterium spotkania, które całkowicie przekracza możliwości zrozumienia przez naturalny rozum ludzki. Dlatego można powiedzieć, że Msza przypomina jasne światło w ciemnej jaskini. Do ciemności doczesności wpada światło nadprzyrodzonej światłości. W ten sposób odsłania się droga, która z doczesności prowadzi do wieczności. Kto zgubił się w skalnych jaskiniach, doskonale rozumie sens pojawienia się miejsca, gdzie widać dzienne światło. Beznadzieja śmierci przemienia się w nadzieję życia.

Bóg obdarza swą zbawczą Obecnością; w szczególny sposób w Eucharystii. Człowiek może Boga odrzucić lub przyjąć …

7 lipca 2013 (Łk 10, 1-12)



Wolność w Chrystusie


            Jest w człowieku pewne głębokie pragnienie. To głód wolności. Pokusa wskazuje na konieczność usunięcia wszelkich ograniczeń, aby ten cel osiągnąć. Szczególnie Boże przykazania jawią się jako bolesne ograniczenie wolnościowej tęsknoty. Wielu postrzega je jako łańcuchy, które pętają i zabijają urok życia.

Każda pokusa ma to do siebie, że jest pozorem. Rzeczywistość wygląda inaczej. Najważniejsze Dziesięć Przykazań, które otrzymaliśmy od Boga, to najczystsze źródło prawdziwej wolności. Najpiękniejszy zespół drogowskazów ukazujących, jak jechać przez życie. Brak zastosowania się do tych „świętych wskaźników” może początkowo oznaczać smak szaleństwa bez ograniczeń. Zawrót głowy niczym nie skrępowanej wolności. Wkrótce jednak następuje mniej lub bardziej ewidentne rozbicie. Podobnie jak człowiek szarżujący samochodem. Wariacka jazda, po czym tragiczny wypadek.

Tak! Przykazania Boga nie niszczą wolności. Prawdę mówiąc, pozwalają tę wolność uzyskać. Nie są okrutnymi kajdanami, ale zbawiennymi drogowskazami. Niestety, często jest to zupełnie inaczej rozumiane. Na plan pierwszy wysuwają się zwłaszcza dwie postawy zaślepienia. Bolesne wypaczenie sensu Bożego daru. Jedna z nich polega na sprowadzeniu przykazań do czysto moralnych dyrektyw. Obowiązek ciążący na plecach niczym wielki wór kamieni. Niosący przeklina doznawany trud lub gorszy się tymi, którzy tego ciężaru nie biorą na swe barki. Nieraz w końcu sam porzuca znienawidzony ciężar.

Druga postawa traktuje przykazania jako czysto teoretyczne refleksje. Teoria, która nie ma z założenia przekładu na życie. Wówczas bardzo szybko inne sposoby myślenia stają się bardziej atrakcyjne. Przykazania pochodzące z zamierzchłej przeszłości stają się synonimem zacofania i głupoty. Powstaje nowy kanon zasad etycznych, które są powodem do dumy dla zarozumiałego „intelektualisty”. Boże przykazania przeobrażają się w śmieszny zespół zasad ludów prymitywnych lub współczesnych prostaczków.

W świetle tej moralizatorskiej lub intelektualistycznej pokusy, na horyzoncie ukazuje się prawdziwy uczeń Jezusa Chrystusa. Pragnę nim być. Jako chrześcijanin z prostotą i zaufaniem przyjmuję Dziesięć Przykazań jako dar od Boga Ojca potwierdzony przez jego Syna Jezusa Chrystusa. Duch Święty zaś przeobraża przykazania w doświadczenie wewnętrznej wolności. Ciało człowieka jest Bożą świątynią. Przykazanie przeniknięte Duchem Świętym chroni przed uczynieniem z ciała materiału na sprzedaż. Dokonuje się zmartwychwstanie Bożego życia.

Bez przykazań bardzo łatwo wpaść w kupczenie swoim i innych ciałem oraz życiem.  Dokonuje się zniewolenie przez pieniądz. Umiera radość wolnego życia. Z kolei respektowanie przykazań z miłością Ducha Świętego rodzi całkiem inny świat. To świat wolności, gdzie siebie i innych szanuję. Wówczas życie coraz pełniej przenika radość istnienia.

Boże, daj nam lepiej zrozumieć, że Twe przykazania są drogowskazami wolnego życia. Jezu Chryste poprzez swojego Ducha Świętego prowadź nas ku Zmartwychwstaniu…  

6 lipca 2013 (Mt 9, 14-17)
 

Święty skandal


„Piekło, niebo i skandal”, tytuł jednego z wywiadów. W swej treści to tytułowe zestawienie jest głęboko inspirujące i zarazem intrygujące. Piekło i niebo oznaczają rzeczywistości ostateczne ludzkiego życia. Nie będą jednak miały miejsca na zasadzie absolutnej nowości w życiu wiecznym. Piekło i niebo to konkretne stany ludzkiego wnętrza, które swój początek mają już teraz w doczesności. Dziś moja wędrówka na kolejnych metrach przestrzeni poprzez kolejne godziny czasu przebiega w jednym z tych ostatecznych kierunków. Smak piekła lub nieba staje się udziałem teraźniejszości.  

W świecie doczesnym pojawia się to, co określamy mianem skandalu. Ostatnio jest to bez wątpienia bardzo popularny rzeczownik, występujący także w formie przymiotnika „skandaliczny” lub przysłówka „skandalicznie”. Gdy popatrzymy na historię, nie jest to jednak nic nowego. Skandale były od zawsze. Skandal łączy się z oburzeniem, doświadczeniem zgrozy, wstydem, upokorzeniem. Wyraz ten opisuje stan złamania pewnych norm i zasad. Chodzi o zachowanie, które nie mieści się w ramach określonego świata wartości. Burzy ład, który w żaden sposób nie powinien być podważany. Użycie wyrazu „skandal” w tytule przyciąga czytelnika. To często zapowiedź odsłonięcia tego, co wstydliwie lub perwersyjnie było dotąd zakrywane. Jeżeli ktoś szuka skandalu na zasadzie taniej sensacji, to pozostaje tylko tani  marketing.

 Ale skandal może także łączyć się z głębokim wewnętrznym stanem duchowym i psychicznym człowieka. I oto rzecz najciekawsza. Słysząc stwierdzenie, że ktoś zachował się skandalicznie, tak naprawdę niewiele jeszcze wiem o fundamentalnym kierunku jego życia. Tak zwane „skandaliczne zachowanie” może bowiem być wyrazem zdążania drogą do piekła lub do nieba. Rzecz niezwykle ważna! Zachowanie określone mianem skandalu nie jest jednoznacznie tożsame z obiektywnym powodem do chwały lub wstydu. Pod tym określeniem może kryć się czyn będący przyczynkiem do kanonizacji, jak i opis zbrodniczej działalności. Dlatego jak słyszę o skandalicznym zachowaniu, to stawiam sobie pytanie. O kogo chodzi? Święty czy przestępca? Radosny przyjaciel nieba czy smutny fascynat piekła? Ten sam czyn przez jednego zostanie potępiony jako skandaliczny zaś przez drugiego potraktowany jako powód do dumy. Gdy ktoś jednoznacznie określił homoseksualizm zjawiskiem nie-naturalnym, to stało się to dla wielu zachowaniem skandalicznym i zasługującym na potępienie. A przecież dla chrześcijanina to było bohaterskie stanięcie w obronie prawdy. Otwieranie drogi do nieba. 

Warto także zdać sobie sprawę z pewnego niezwykłego prawa. Wiele osób obecnie kanonizowanych, w swoim czasie było określanych mianem ludzi o skandalicznym zachowaniu. Kierowani Miłością Boga, podważali istniejące mechanizmy zła i niesprawiedliwe systemy. Największym tego przykładem jest sam Jezus. Jego zachowanie dla faryzeuszów i arcykapłanów było skandaliczne. Dlatego Chrystus bezceremonialnie został skazany i stracił życie. A przecież był Świętym Świętych. Wcielenie Nieba. 

 Panie Jezu Chryste, dziś proszę Cię o szczególną łaskę. Udziel mi odwagi, abym nie bał się, że moje zachowanie zostanie nazwane przez kogoś skandalicznym. Jednocześnie pomóż, abym zawsze z przekonaniem dążył do Nieba…

5 lipca 2013 (Mt 9, 9-13)