Ciężką pracą zdołała uzyskać wysokie stanowisko.
W swej branży stała się profesjonalistką w każdym calu. Od jej decyzji zależało
życie codzienne wielu ludzi. Zarabiała porządne pieniądze. I oto ta kobieta
sukcesu w wieku pięćdziesięciu trzech lat popadła w głęboką depresję. Co się
stało?... Jako młoda kobieta miała normalne pragnienie miłości. Wierzyła, że
coś takiego istnieje. Ale doświadczyła miłosnego zranienia. Koszmar smutnej
pustki. Wewnętrznie zablokowała się. Miłość umarła… Praca stała się
przestrzenią zapomnienia, ucieczki i odreagowania. Stopniowo, na całego
zaangażowała się w rozwój kariery zawodowej. Przez długie lata, to był świetnie
działający narkotyk. Zwłaszcza narkotyk władzy. Ale z czasem
wszystko zaczęło tracić sens. Beznadziejny powrót do pustych
czterech ścian… Powalająca z nóg pustka. Dla kogo żyć?
Depresja…
Tak! Przyroda nie znosi próżni. To podstawowa
zasada w świecie materii. Ale o wiele bardziej prawo to obowiązuje z absolutną
bezwzględnością w świecie ludzkiego wnętrza. Dojmująca pustka jest doświadczeniem,
które budzi przykre skojarzenia. Gdyby jednak te przeżycia ograniczały się
jedynie do neutralnej bezbarwności, to byłoby to jeszcze w miarę do zniesienia.
Ale najgorszy jest ból, wydobywający się z jakichś najgłębszych pokładów duszy.
Ból jest reakcją organizmu na brak czegoś, co powinno być, a czego jednak nie
ma. Tym fundamentalnym bólem jest niezaspokojony głód miłości. Tak długo żyć
się nie da. Spontanicznie rodzi się pragnienie wypełnienia tej pustej obolałej
przestrzeni, która napastliwie dopomina się jakiegoś
„zastępnika”. Bez udziału świadomości, pierwotna podświadomość
zaczyna kierować się ku trzem potężnym propozycjom, jakie oferuje doczesny
świat.
A cóż to jest? Powiedzmy krótko i konkretnie:
władza, posiadanie i prestiż. Oto trzy propozycje, które dla pustej duszy stają
się jak narkotyki. Kwestia wyboru zależy już od indywidualnych preferencji i
uwarunkowań. Gdy człowiek połknie ten haczyk, zaczyna się potem świadome
zaangażowanie w obranym kierunku; choć najczęściej faryzejska duma wciąż nie
pozwala na to, aby rzeczy do końca nazwać po imieniu. Zły duch wietrzy świetny
interes. Na horyzoncie pojawia się całkiem realna możliwość zdobycia ludzkiej
duszy na wieczność w zamian za niewielką porcję doczesnych iluzorycznych
świecidełek. Przy czym szatański spryt wyraża się w tym, że
dla takiej zgłodniałej duszy ta żałosna iluzja jawi się jako bardzo poważna
rzeczywistość. Więcej, iluzja uzyskuje wręcz status „Boga”, który zbawia, dając
doraźne zaspokojenie i nasycenie.
Pokusa toksycznej władzy oczywiście nie
ogranicza się jedynie do polityki. Tak naprawdę jest to mechanizm sprawowania
kontroli nad drugim, który ujawnia się nawet w najprostszych sytuacjach
rodzinnych. Jest to szczególnie niebezpieczna pokusa dla kobiet, które zostały
zranione w miłości. Wtedy pojawia się „koło ratunkowe” w postaci kompensacji
głodu miłości poprzez uzyskanie jakiejś formy władzy. Najczęściej nieświadomie,
władza jest traktowana jako zastępnik deficytu miłości. Efekt jest straszny.
Gdy taka kobieta uzyskuje stanowisko, staje się bezwzględnym szefem. Nie ma w
sobie miłości. W miejsce tego nasyca się możliwością decydowania o życiu
innych. Te decyzje są często bolesne i bez współczucia, gdyż podejmowane są
przez człowieka „z pustym sercem”. Zarazem brak czułej miłości powoduje
narastającą wewnętrzną złość i pogłębiający się chłód.
W sytuacjach domowych, taki kompensowany przez
władzę brak miłości wprowadza toksyczną atmosferę. Mąż, dzieci mają wykonywać
polecenia i spełniać apodyktyczne oczekiwania. Zamiast ciepła miłości jest
zimno sprawowanej bezdusznie „władzy małżeńskiej i rodzinnej”. U kobiety,
kompensacja braku miłości poprzez wyżywanie się w sprawowaniu władzy, to jedna
z najbardziej smutnych historii w relacjach międzyludzkich.
Przy podejmowaniu życiowych decyzji warto,
abyśmy pamiętali o jakże realistycznym ostrzeżeniu Jezusa: „Cóż bowiem za
korzyść stanowi dla człowieka zyskać cały świat, a swoją duszę stracić?” (Mk 8,
36) …
21 lutego 2014 (Mk 8,34 - 9,1)