Dwie odsłony miłości


Miłość… Naprawdę już jest? Czy jeszcze jej nie ma? Na pewno wciąż trwa? Maleje czy wzrasta? A może już jej nie ma? Oto pytania, poruszające delikatnie głębiny duszy. Szczere do bólu odpowiedzi, sens mają tylko … Nadzieja coraz większej harmonii serca, umysłu i ciała.

W prowadzonych poszukiwaniach wiele daje do myślenia wypowiedź Jezusa. Zapytany o pierwsze ze wszystkich przykazań, odpowiada: „Pierwsze jest… Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą… Drugie jest to: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. (Por. Mk 12, 29-31) Takie sformułowanie nie było wówczas oczywistością. Uczeni w Piśmie wyróżniali bowiem 613 przykazań, nakazów i zakazów, które należało  skrupulatnie przestrzegać. Wszystkie traktowano jako bardzo ważne. 

             Odpowiedź Jezusa jest bezcennym wskazaniem w życiowej puszczy, przez którą się przedzieramy.   Absolutnie na plan pierwszy wysuwa się umiłowanie Boga. Zarazem wyjątkową rangę uzyskuje miłość do człowieka. Biorąc pod uwagę całokształt wypowiedzi Jezusa, otrzymujemy zaproszenie do miłości, gdzie istnieje ścisłe zespolenie pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Nie ma tu przeciwstawienia, ale wzajemność. 

Miłość Boga pozwala otworzyć się na najgłębsze źródło życiodajnych łask. Im to otwarcie jest większe, tym dokonuje się pełniejsze zaspokojenie i nasycenie człowieka. Konieczność głębokiego zaangażowania serca, duszy i umysłu nie jest przejawem władczego despotyzmu. To pełne troski zaproszenie, aby nie być jak twardy kamień, lecz możliwie najpełniej przybrać postać „otwartej gąbki”, która na całego wchłania otrzymywany strumień Boskiej miłości. Chodzi o pełne  duchowo-cielesne zaangażowanie. Skutkiem zjednoczenia z Bogiem jest zdolność rzeczywistego pokochania człowieka.  

Miłość człowieka w żaden sposób nie staje w opozycji do miłości Boga. Wręcz przeciwnie, to tak naprawdę jedyna „droga” miłowania żywego Boga, a nie tylko jakiegoś wymyślonego „sztucznego bożka”. Bez drugiego człowieka, człowiek nigdy nie będzie w stanie kochać Boga. Będzie trwał w przeraźliwej iluzji. „Coś” nazywane Bogiem, tak naprawdę będzie własnym „egoistycznym ja”.  Istnieje tylko jedna miłość w sercu, która raz ujawnia się w odniesieniu do Boga, zaś innym razem do człowieka.    

Ze słów Jezusa wynika, że miłość jest najcenniejszym skarbem. A każdy skarb ma to do siebie, że początkowo jest ukryty i w odkrywaniu go występuje wiele niebezpieczeństw. Przy skarbie miłości koniecznie trzeba pamiętać o dwóch wielkich pułapkach. Pierwsza z nich polega na błędnym utożsamieniu miłości z „niebiańskimi emocjami”. Emocje związane z Bogiem lub z człowiekiem to radykalnie nie to samo, co Bóg i człowiek. Niektórzy kochają jedynie swe emocje, czyli siebie, sądząc, że to już miłość Boga lub człowieka. 

Dlatego Bóg w trosce o prawdę, „stworzył” proces oczyszczania. Oczyszczanie polega na ustawaniu emocji, aby pozostawała tylko druga „bez- emocji” osoba. To powoduje stan swoistej „nocy ciemnej”, gdzie powstaje wrażenie, że miłość już ustała. Ale to nie jest koniec, lecz tak naprawdę wielka szansa na rzeczywisty początek. Emocje początkowo są dobre, jako taki „cukiereczek” zachęcający. Ten „cukiereczek” pomaga we wstępnym otwarciu się na drugą osobę, ale jego smakowanie jest nadal byciem w sobie. Dopiero stan bez emocji pozwala wejść w realną relację z drugą osobą: Bogiem lub człowiekiem. W tym momencie nie można zrezygnować, ale trzeba wiernie trwać. Do bólu! Tak rodzi się rzeczywista miłość do Boga i do człowieka. Gdy relacja zacznie się ugruntowywać, na nowo mogą pojawić się intensywne emocje. Tym razem głębokie doznania nie będą już zatrzymywać na sobie, ale staną się pomocą w całościowym, intensywnym przeżywaniu daru drugiej osoby... Boga i człowieka...

28 marca 2014 (Mk 12, 28-34)