Józef i jego Największa Fanka



„Jestem Twoją największą fanką! Jesteś totalnie niesamowitym mężczyzną!”. A w czyich ustach taki frazes? To nie żaden frazes, ale szczere, głębokie i realistyczne przesłanie miłości  w Ewangelii! Tak? A któż je wypowiedział? Kto oddycha Ewangelią, już zapewne bezbłędnie odpowiedź zna! Bez najmniejszego cienia wątpliwości, taką prawdę,  z coraz większą  intensywnością, przekazywała Józefowi Maryja… 

Konkretne słowa są oczywiście sprawą drugorzędną. Najważniejsze jest istotne przesłanie, które płynęło  nie tylko z ust, ale z głębi serca Maryi. Józef, patrząc w oczy Maryi, mógł wyczytać w nich wielkie uznanie dla swej pracy oraz autentyczny zachwyt i szacunek wobec siebie. Maryja jest Największą Świętą spośród świętych. A święty to człowiek, którego dusza, ciało i krew są przeniknięte Bogiem. Spojrzenia, słowa i gesty Maryi miały potężną moc  realistycznej Boskiej miłości. 

Gdy człowiek  autentycznie kocha, nie musi znać wielorakich nauk, a i tak świetnie wszystkie  prawa ludzkiej natury w praktyce stosuje i respektuje. Maryja czuła oblubieńczym sercem, że składać mężowi wyznanie miłości, to tak z rozbrajającą szczerością całą sobą zapewniać: „Jestem Twoją największą fanką. Na  świecie nie ma żadnej innej  kobiety, która potrafiłaby zafascynować się Tobą tak bardzo, jak ja”. Gdy takie miłosne promieniowanie nasączone  jest Duchem Świętym, to oczywiście nie ma w tym nic z idolatrii. Absolutnie pierwszym uwielbionym jest bowiem Bóg, który sprawia , że takie wyznanie w relacji międzyludzkiej ma potężną moc „miłosnego rażenia”. 

Fundamentalne prawa duchowości, psychologii i neurofizjologii. Maryja w pewien sposób „wypaliła w mózgu” Józefa święty zapis. W jego umyśle powstało na całe życie głębokie przekonanie o tym, że Maryja jest bezapelacyjnie jego najwierniejszą wielbicielką. Gdy kobieta nie wypali pokorną miłością takiego komunikatu w mózgu swego mężczyzny, z reguły bardzo poważnie komplikuje sobie życie.   

Maryja swą  miłością wyzwoliła w Józefie ogrom  „miłości zwrotnej”. Tak! Józef miał w sobie wielki potencjał dobra, ale gdyby nie świętość Maryi, jego „święta ambicja” nie mogłaby tak pięknie uaktywnić się i zaowocować głęboką miłością oblubieńczą. Gdy przedstawia się Józefa jako świętego mężczyznę, niektóre kobiety ogarnia rozżalenie. Dlaczego mój mężczyzna nie jest tak wspaniały, jak Józef? Trzeba jednak spojrzeć głębiej. Świętość Józefa nie była czymś „samym w sobie z siebie”. Doświadczając pomocnego Maryjnego „jestem Twoją największą fanką”, w odpowiedzi „nie chciał być gorszy”. W rezultacie wzniósł się na szczyty Bożej i ludzkiej Miłości.  

Wielką duchową klasę Józefa pokazała sytuacja, gdy usłyszał od Maryi,  że jest brzemienną; pomimo tego, że nie współżył z Nią. Wtedy, jak relacjonuje Ewangelia, „nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt  1, 19). Co kryło się za tym zdaniem, w tamtych realiach? Zgodnie z Prawem, Józef był zobowiązany poinformować sąd , że Maryja jest w ciąży, choć on nie jest ojcem. Maryja zostałaby ukamienowana, a on byłby  wielkim poszkodowanym,  którego kobieta zdradziła. 

Ale Józef postanowił zachować milczenie i oddalić Maryję. Heroizm! Dlaczego? W ten sposób bowiem Józef, w oczach mieszkańców, wychodził na strasznego człowieka, który niezgodnie z prawem współżył przed wspólnym zamieszkaniem; a gdy spłodził dziecko, to nie wziął odpowiedzialności, ale porzucił biedną  kobietę z dzieckiem. Józef zgodził się sam popaść w pogardę, aby ocalić dobre imię Maryi. Himalaje duchowości!

Ale podkreślmy, wspaniałe zachowanie Józefa była odpowiedzią na wcześniej doświadczaną rewelacyjną postawę Maryi.  Cudowny dialog świętości. Po tej wielkiej próbie, Anioł Pański poprosił Józefa, aby wierząc w poczęcie Jezusa z Ducha Świętego, wbrew Prawu, wyjątkowo, wziął do siebie Maryję.  Józef, posłuszny Bogu, zaopiekował się Maryją i dzieckiem, którego nie był fizycznym ojcem... Niezwykła Święta Historia mogła dalej się rozwijać… Błogosławieni, którzy na serio inspirują się świętością Maryi i Józefa…

19 marca 2014 (Mt 1, 16. 18-21. 24a)