Obojętność albo przymus. Oto dwie powierzchowne
postawy życiowe. Nie ma tu wejścia w głębsze pokłady istnienia, zarówno
własnego jak i drugiego człowieka. Wielka szkoda, gdy „wierzący
praktykujący” w ten sposób traktują nieraz osoby, które nie chcą uczestniczyć we
Mszy Świętej.
W przypadku obojętności, tryumfy święci
egoistyczne zamknięcie się w swoim własnym świecie. Chodzenie
na Mszę Świętą zostaje sprowadzone do sprawy czysto prywatnej. Uczestniczący w
Mszy Świętej jest zadowolony z siebie i nie myśli o umierających z duchowego
głodu. Gdy dominuje przymus, wtedy wszystko jest traktowane jako konieczność
„robienia czegoś”. „Powinieneś”, „musisz” to słowa najczęściej używane w
codziennym słowniku. Dzieci, np. muszą chodzić na Mszę Św. Gdy się
buntują, wtedy nie otrzymują ze strony rodziców jakichś konstruktywnych
wyjaśnień. Zamiast odpowiedzi ukazujących sens Eucharystii jeszcze bardziej
wzmaga się „polityka nakazowa”. Moralność „czystego obowiązku”
ujawnia się także poprzez ostrą krytykę osób, które nie znajdują czasu i
ochoty, aby udać się na nabożeństwo do kościoła. Cała energia inwestowana
jest w postawę oburzenia, przymuszania lub emocjonalnego
szantażu.
Od obojętności i przymusu, "o niebo"
lepsza jest „logika miłości”. W miejsce napastliwego komunikatu: „Musisz iść na
Mszę świętą” pojawia się tutaj serdeczne zaproszenie: „Warto iść na Mszę
świętą”. Wierzący praktykujący pragnie z miłości podzielić się
doświadczaną radością. Zarazem w pełni zostaje uszanowana wolność zapraszanego.
Na plan pierwszy wysuwają się argumenty, które przybliżają sens obecności na
Mszy Świętej. Kamieniem węgielnym jest nauczanie samego Jezusa. Ewangelista Jan
notuje bezcenne wyjaśnienie Mistrza: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna
Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.
Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne” (por. J 6,
52-59). Tak, życie nie może istnieć samo z siebie. Niezbędny jest pokarm i
napój, które umożliwią procesy życiowe. Zarazem sama materia nie wystarczy,
gdyż człowiek jest stworzeniem cielesno-duchowym.
Jezus wskazuje, że tylko przyjmowanie Jego Ciała
i Krwi pozwala prowadzić dobre życie doczesne i uzyskać życie wieczne. I
właśnie Msza Święta jest miejscem, gdzie można uzyskać ten święty pokarm i napój.
Zarazem Msza Święta jest „duchową przestrzenią”, wejście
w którą pozwala niejako nasycić się zapachem wonnego olejku Eucharystycznej
Obecności.
Tak oto odkrywamy głęboki sens uczestnictwa w
Mszy Świętej. Nie chodzi o wypełnienie zimnego obowiązku, który pochłania siły
i czas. Celem jest przyjęcie darów, które umożliwią życie doczesne i Wieczne.
Jest to ochrona przed duchowym umieraniem, które prowadzi do wewnętrznego
rozpadu i śmierci. Poprzez spożywanie Ciała i picie Krwi Pańskiej dokonuje się
wejście w głęboką relację z Bogiem. Jezus zapewnia, że kto „spożywa moje Ciało
i pije moją Krew, trwa we Mnie, a Ja w nim”.
Dzięki spotkaniu z Osobą Eucharystii, człowiek
może bardziej stać się sobą. W prawdziwej miłości, nie zanika tożsamość
miłujących się osób. Nie jest to także stan pochłaniania słabszego przez
silniejszego. Miłość jest komunią pomiędzy dwiema osobami, które zachowują
swoją fizyczną odrębność. Zarazem dokonuje się głębokie duchowe zespolenie.
Miłość jest przebywaniem miłującego w miłowanej osobie. Jest to
przyjęcie w siebie miłowanego. Wnętrze staje się domem, który wypełnia się
obecnością ukochanej osoby.
Tylko dzięki Eucharystii można przyjąć w siebie
Ciało i Krew Jezusa. Msza Święta nie jest miejscem, gdzie „muszę iść".
Msza jest świętą przestrzenią, gdzie "warto pójść",
aby dzięki przyjęciu Wcielonego Boga coraz piękniej żyć w miłości
i w prawdzie.
9 maja 2014 (J 6, 52-59)