Modlitwa jest świętą drogą do Boga. Bóg zawsze
daje nam to, czego najbardziej potrzebujemy. Cały problem polega jednak na tym,
że nie potrafimy tych Bożych darów przyjąć. Niestety, w naszej modlitwie,
niejednokrotnie pomijamy niezbędne elementy, psychiczne i duchowe. Dlatego
warto uświadomić sobie trzy częste błędy, które uniemożliwiają pełne
wchłonięcie Bożej Miłości.
Pierwszy błąd polega na tym, że człowiek
ogranicza się jedynie do mechanicznego recytowania pewnych formuł i „zestawów
modlitewnych” (modlitewne teksty świętych, różańce, koronki itd.). Występuje
„magiczne przekonanie”, że jeśli odmówię „a”, to na pewno uzyskam oczekiwany
efekt w postaci „b”. Niestety, nie ma tutaj żywej świadomości Boga i brakuje
szczerego wypowiedzenia radości i cierpień swego wnętrza.
W drugim przypadku, występuje pozorna ufność
i dyspozycyjność wobec Boga. Bardzo mocnym punktem jest tutaj
świadomość Bożej obecności i pragnienie wypełnienia Woli Bożej. Ale, niestety,
brakuje w tym wszystkim ludzkiego autentyzmu. Jeśli człowiek nie opowiada
konkretnie Bogu o bólach swego życia, to Boże Miłosierdzie nie może dotrzeć do
tych „cierpiących obszarów”. W konsekwencji deklaracja o Woli Bożej jest tak
naprawdę „pustą teorią”, a nie „pełnią serca”.
Wreszcie przy trzecim błędzie człowiek koncentruje
się jedynie na swoich przeżyciach. Świetnie, że wszystkie
cierpienia są wypowiadane, ale potężnym problemem jest tym razem brak brania
pod uwagę Woli Bożej. Nawet jeśli na ustach pojawia się słowo „Bóg”, to w
rzeczywistości liczą się tylko własne oczekiwania i cierpienia. Jest to
wprawdzie gorące wołanie, ale niestety skierowane tylko do samego siebie.
Szukając modlitewnego wzorca,
warto zwrócić uwagę na ewangeliczną scenę w Getsemani. Chrystus, jako Najwyższy
i Wieczny Kapłan, wypowiada znamienne słowa, doskonale zespolone z reakcją Jego
ciała i duszy: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich.
Wszakże nie jak Ja chcę, ale Ty niech się stanie!” (Mt 26, 39).
W tym Jezusowym wołaniu, bez trudu możemy
dostrzec trzy perły modlitewnej sztuki. Trzy elementy, które gwarantują
owocność naszej modlitwy. Przede wszystkim, Jezus zwraca się do Boga Ojca z
pokorną miłością w sercu; wypowiada słowo „Ojcze” po tym, jak uprzednio „padł
na twarz”. Jest to akt najwyższej adoracji, dokonany w postawie głębokiej
świadomości obecności Boga. Dla nas Jezus jest jedynym pośrednikiem do Ojca.
Dlatego na początku modlitwy zawsze trzeba wyraźnie uświadomić sobie, że
stajemy przed Jezusem. Konkretną pomocą jest jakiś widzialny znak, np. obraz
lub krzyż.
Następnie, Jezus szczerze ujmuje w słowa
najgłębsze przeżycia i pragnienia swego serca. Nie ma tu „pobożnej
sztuczności”, ale ludzka naturalność i spontaniczność środków wyrazu.
Otrzymujemy w ten sposób konkretne wskazanie, że w autentycznej modlitwie trzeba
odważnie o wszystkim Jezusowi opowiadać. Nie ma absolutnie żadnych kwestii
tabu. Wzorcem nie jest „stanie na baczność”, ale spontaniczne rzucenie się z
płaczem lub radością w miłujące objęcia. Bardzo ważne jest, aby dokładne
odzwierciedlić w słowie doświadczane pragnienia. Ten cel może być realizowany
także poprzez "recytację" z miłością w sercu znanych modlitw (np.
różaniec, psalmy). Wszystko w klimacie "ciszy wsłuchania".
Wreszcie ukoronowaniem całej modlitwy jest
u Jezusa radykalna gotowość do wypełniania Woli Ojca. Najgłębszy duchowy akt
wyraża się tutaj w postawie serca, które mówi Bogu: „nie moja, ale Twoja Wola
niech się dzieje!”. Oto „uniwersalna korona”
każdej naszej modlitwy, jeśli chcemy być uczniami Jezusa. Jest to
radykalna dyspozycyjność, aby zrezygnować ze swojej woli na rzecz Woli
Bożej.
Kontemplując modlitewne trwanie Jezusa,
otrzymujemy wzorzec chrześcijańskiej modlitwy. Jest to pokorne wołanie
człowieka, który z miłością staje przed Bogiem, szczerze o wszystkim mówi,
świadomie "recytuje" i ostatecznie ufnie godzi się na Wolę Bożą. Oto
prawdziwa modlitwa, która pięknie owocuje w życiu doczesnym i na pewno prowadzi
do Życia Wiecznego.
12 czerwca 2014 (Mt 26, 36-42)