„Obserwujesz
i jesteś obserwowany”. Współczesne środki techniczne niebywale wzmocniły
możliwość „obserwowania” drugiego człowieka. Warto uświadomić sobie dwa fundamentalne
rodzaje obserwacji: „niebiańska” i „piekielna”. Pomiędzy nimi istnieje
nieprzekraczalna przepaść. Chodzi o dwie całkiem odmienne sytuacje duchowe.
W pierwszym przypadku spojrzenie ma charakter ze
wszech miar pozytywny. Celem obserwacji drugiego jest pragnienie nauczenia się
od niego czegoś wartościowego. Tak czynili apostołowie wobec Jezusa. Patrząc na
Mistrza, nasączali swe życie mądrością i miłością, którą postrzegali jako
wzorcową i godną naśladowania. W tradycji pustelniczej uważne obserwowanie
starszego pustelnika ma fundamentalne znaczenie w realizowanej formacji
duchowej. Zawsze będę dziękował za Jezusa Chrystusa i ludzi, których obserwacja
pomogła mi i aktualnie pomaga „coraz szerzej i głębiej” otwierać umysł i serce.
Taki rodzaj obserwacji ma charakter zdecydowanie pozytywny i czysty.
Potwierdzeniem tej czystości jest miłująca dobroć serca wobec tego, od kogo
„obserwowane życie” się przyjmuje. Apostołowie dali piękne świadectwo takiego
„świętego obserwowania”, przelewając nawet krew z miłości do Jezusa.
Niestety, istnieje także radykalnie odmienny
„świat złej obserwacji”. Tym razem celem zasadniczym nie jest „przyjąć i dać
życie”, ale „odebrać życie”. Jest to „spojrzenie zabójcy”, który skrzętnie
gromadzi materiał, aby potem wykorzystać go do perwersyjnej czynności zabijania
słowem, a nawet czynem. W Ewangelii bolesnym przykładem takiej postawy jest
zachowanie wielu faryzeuszów. Wykorzystywali każdą sytuację, aby podstępnie
„archiwizować dane” , które będą przydatne w realizacji diabelskiego planu
zniszczenia Chrystusa. Znamienne jest zdanie opisujące jedną z Jego wizyt: „Gdy
Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć
posiłek, oni Go śledzili” (Łk 14, 1). W greckim oryginale Ewangelii użyty jest
czasownik „paratereo”, który dokładnie oznacza obserwować w
sensie śledzić kogoś. Chodzi o bardzo uważną obserwację, która
łączy się z postawą podstępnego „czatowania” i „czyhania”. Celem takiego
patrzenia jest „skrzętne pilnowanie”, aby przyłapać obserwowaną osobę na
czymś, co może potem być wykorzystane do jej dyskredytacji. Motywem takiego
patrzenia i słuchania jest zyskanie informacji, które po odpowiednim
zmanipulowaniu są wykorzystywane do zabijania. Takim zabijaniem może być:
plotkowanie, wyszydzanie i oczernianie. Nieraz ktoś ledwie wyjdzie z pokoju,
a niektóre usta od razu zaczynają przypominać „spływające krwią usta
wilkołaka”.
Takie obserwowanie jest oczywiście
uzewnętrznieniem tragicznego stanu wnętrza. Serce, które zabija, nie jest w
stanie dostrzec dobra w śledzonej ofierze. Człowiek zaślepiony przez złego
ducha cierpi na swoistą „schizofrenię radykalną”. Z jednej strony istnieje
wręcz niewiarygodna zdolność dostrzegania najdrobniejszych szczególików, które
mogą być przydatne do realizacji podjętych zabójczych działań. Przypomina się
smutna prawda: „Pamiętaj, że najlepiej na twój temat poinformowany jest twój
wróg”. Pewien zaś „spec od zabójczej obserwacji” stwierdził: „Dajcie mi
jedynie kilka jego zdań, a to mi wystarczy, aby przekonująco uzasadnić wyrok
śmierci na niego”. Obok tej „ostrości zabójczego spojrzenia” istnieje „totalna
zaćma” w kwestii dostrzegania dobra u swej ofiary. Nawet „najlepszy format
dobra” zostaje przekonwertowany na „najgorszy format zła”. Cel jest jeden: imię
zawistnie śledzonej osoby trzeba zniszczyć, a potem zabić ją samą. Najgorzej,
gdy człowiek nie przyznaje się do posiadania „schizofrenii radykalnej” lub po
jej zdiagnozowaniu nie widzi potrzeby leczenia. Wówczas piekielny stan duszy
coraz bardziej utrwala się.
U progu Uroczystości Wszystkich Świętych warto
uświadomić sobie, że do Nieba wejdą tylko ci, którzy wydoskonalili się w sztuce
miłosnego obserwowania, czyli w kontemplacji piękna Boga i człowieka. Niech
ręka Boska chroni nas przed pokusą „zabójczych obserwacji”, bo to droga prosto
do piekła. Jeśli chodzi o mnie, to wolę być w Niebie, aniżeli w piekle. Tak!
Nawet przez jedną maluteńką mikrosekundę! A przecież chodzi o
Wieczność…
31 października 2014 (Łk 14, 1-6)