Od powierzchni do głębi


„Odbijanie piłeczki”. Oto ulubiony „sport” niektórych ludzi. Wszelka krytyka natychmiast jest  „kontrowana”. Towarzyszy temu postawa ucieczki. Konstruktywna rozmowa staje się abstrakcją. Nie ma tu zejścia w głąb, do wnętrza. Wszystko rozgrywa się na powierzchni. Jest to spowodowane psychiczną niezdolnością do dialogu lub poczuciem swej niekwestionowanej doskonałości.

Cechą charakterystyczną „człowieka powierzchniowego” jest postawa, która sprowadza się do dwóch zasadniczych reakcji: „moje zawsze na wierzchu” oraz „uciekam i nie ma mnie”.   Pierwsza cecha oznacza niezgodę na jakikolwiek sprzeciw. Gdy drugi człowiek przyznaje we wszystkim rację, wtedy może otrzymać nawet całe zestawy przyjemnych słów i gestów. Gdy jednak ośmieli się wyrazić krytyczne spostrzeżenie, następuje automatycznie zgrzyt. Wobec niezdolności do refleksji we wnętrzu, powstaje napięcie, które odreagowywane jest zewnętrznym wybuchem.  Z kolei „uciekanie” polega na tym, że po „krzyku”, człowiek ewakuuje się do swego bezpiecznego światka. Osoba krytykująca postrzegana jest jako zagrożenie, od której lepiej trzymać się z daleka.

W każdym przypadku istotę problemu stanowi fakt, że wszystko rozgrywa się na powierzchni. Można to przyrównać do myślenia, które np. problemy z samoakceptacją usiłuje rozwiązywać jedynie poprzez robienie operacji plastycznych. Powierzchnia ciała staje się jedynym dostępnym światem. Wnętrze pozostaje zamknięte na „cztery spusty”. Duchowa przestrzeń rzeczywistego rozwiązywania problemów pozostaje niedostępna.

Wobec „człowieka powierzchniowego” warto pamiętać, że „mocne uwagi” i próby poważnego porozmawiania raczej są skazane na niepowodzenie. Psychiczna niezdolność lub pyszna wyniosłość od razu wygenerują mechanizm samoobronny pt. „blokada!”. Nie oznacza to, że już nic nie można zrobić.  Dobrym sposobem jest dawanie krótkich komunikatów odnośnie problemu. Zamiast  „przemowy uświadamiającej” lub „milczenia zrezygnowanego”, optymalną metodą jest sygnalizowanie drażliwych kwestii. Wielkim plusem „sygnałów” jest to, że zdolność percepcji człowieka powierzchniowego nie zostaje przekroczona. Nie następuje „odbicie piłeczki”. Dzięki temu kolejne „kropelkowe” dawki informacji mogą powoli spływać do wnętrza. Powierzchniowość nie oznacza, że ktoś jest absolutnie hermetyczny. Wnętrze istnieje, tylko nie uaktywnione. Drobne sygnały pomagają w rozbudzaniu świata duchowego, który dotąd pozostawał w uśpieniu.

Oczywiście warto przyjrzeć się dokładnie sobie samemu. Czy nie ulegam pokusie „bycia na powierzchni”? Jeśli tak jest, to wtedy niszczę samego siebie. Zamknięcie na słowa krytyki (mniejsza  o ich intencję) prowadzi do iluzorycznego trwania w poczuciu doskonałości. Jest to tworzenie swoistego „kolosa na glinianych nogach”, który opiera się na swym „niekwestionowanym ja”.  Kwestia czasu i sytuacji, gdy wszystko runie. W obliczu takiego zagrożenia warto przywołać  ostrzeżenie Jezusa: „Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła” (por. Mt 21, 33-43). „Kamień węgielny” był to kamień, który umieszczano w narożniku budynku. Tak więc miał newralgiczne znaczenie dla stabilności całej konstrukcji.

Dla ludzkiego życia takim kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus. „Człowiek powierzchniowy” buduje na sobie, odrzucając Jezusa. Przyjęcie Jezusa jest możliwe tylko poprzez podjęcie życia wewnętrznego. Jedną z konkretnych dróg do tego celu jest uważne słuchanie krytycznych uwag i refleksji. W ten sposób człowiek otwiera się na Prawdę, która wcielona w Jezusie staje się kamieniem węgielnym. Człowiek oddając Bogu siebie, w ostatecznej odpowiedzi nie traci siebie, ale jeszcze bardziej siebie zyskuje i staje się sobą. Budowla życia mająca w fundamencie kamień węgielny, którym jest Jezus, jest stabilna i bezpieczna. Wówczas zewnętrzna krytyka staje się błogosławieństwem. Krytyczne uwagi, w zjednoczeniu z Jezusem, pozwalają pogłębiać życie wewnętrzne. Człowiek staje się  coraz bardziej zespolony z Prawdą odwieczną. Moment śmierci nie będzie przerażającym runięciem wytworzonych iluzji, ale radosnym potwierdzeniem rzeczywistości. Prawda,  rzeczywiście obecna w sercu, zostanie przez Boga utrwalona na wieki w Jego Miłującej Prawdzie. Cóż za piękna perspektywa!     

5 października 2014 (Mt 21, 33-43)