„Nie miej oczekiwań, a doświadczysz pokoju serca i dobrze ci będzie”. Warto czerpać z wyzwalającej mocy tej prawdy. Chodzi o uwolnienie swej duszy od „piekielnych cierpień”, które łączą się z plejadą złych uczuć i emocji. Szczególnie mocną trucizną jest rozczarowanie, zawiedziona miłość, poczucie bezsensu podjętego trudu. Wielka szkoda, gdy z tego powodu rodzice wpadają w przygnębienie, małżonkowie ranią się pretensjami, a przyjaźnie ulegają rozpadowi.
Co jest źródłem „piekielnego cierpienia”?
Jedną z głównych przyczyn jest postawa „interesownego oczekiwania”. Mechanizm
polega na tym, że człowiek trudzi się i daje, ale potem oczekuje takiej samej
lub jeszcze większej odpłaty. Nie ma tu bezinteresownej miłości, ale dominuje
podświadoma kalkulacja, a nawet świadome wyrachowanie. Motywem „daru” nie jest
dobro drugiego, ale troska o to, aby otrzymać potem pożądaną nagrodę. W tej
perspektywie niektórzy mężczyźni lub kobiety wiele dają „siebie” i „z siebie”,
aby potem za złożoną „ofiarę” otrzymać seksualne bądź emocjonalne wynagrodzenie
„tylko dla siebie”. Towarzyskie przyjęcia są często organizowane w tym celu,
aby zaproszeni podobnie lub jeszcze bardziej „na bogato” się zrewanżowali. Cała
ta pozorna dobroć sprowadza się do handlu, który ma na celu uzyskanie jak
największego zysku dla siebie. Najczęściej wszystko rozgrywa się na zasadzie
„słodkiego miłosnego sosiku”, który pokrywa „kamienne serce egoizmu”.
Gdy oczekiwania zostają spełnione, wówczas
iluzoryczna „atmosfera uśmiechów” trwa dalej. W takim egoistycznym układzie nie
ma jednak realnego szczęścia; co najwyżej występuje nietrwałe zadowolenie bądź
ulotna przyjemność. Co więcej, gdy człowiek oczekuje tylko ludzkiej
odpłaty, wówczas rezygnuje z Bożego błogosławieństwa; teraz i na Wieczność.
Z kolei gdy oczekiwania nie zostaną spełnione,
wtedy pojawia się rozczarowanie. Cały czar iluzji pryska i życie przeobraża się
w strumień goryczy i nieustannych pretensji. Poczucie bycia wykorzystanym,
świadomość bezsensu poniesionego wysiłku i przekonanie o doznanej
niesprawiedliwości doprowadzają do obsesyjnego powtarzania: „Jak tak można? Jak
tak można?” Rodzic jest rozżalony na dzieci, kobieta na mężczyznę,
mężczyzna na kobietę; litania nieszczęśliwych jest długa. Bóg nie może pomóc,
gdyż został wcześniej „wyproszony”. Tak więc „egoistyczna ekonomia oczekiwań”
prowadzi do nieszczęśliwego krachu.
Dlatego Jezus proponuje, aby zamiast „egoizmu
oczekiwań” podjąć logikę „bezinteresownego daru” (por. Łk 14, 12-14).
Bezinteresowna miłość zakłada, że człowiek nie oczekuje za wyświadczone dobro
proporcjonalnego zwrotu bądź „zwrotu z zyskiem”. Jest to postawa na zasadzie:
„Daję ci z serca, bo cię kocham”. Koniec. Kropka. Fundamentalne znaczenie ma
sposób traktowania obdarowywanej osoby. Istota przekazu Jezusa jest taka, aby
„nic w zamian nie oczekiwać”. Kto stosuje tę filozofię życia, już zapewne
odkrył, że takie podejście daje potężne wewnętrzne wyzwolenie. Dusza wypełnia
się pokojem i szczęściem. Jeśli nie otrzymuję żadnej odpłaty, to często nawet
tego nie zauważam i w konsekwencji nie doznaję „cierpień piekielnych”. A jeśli
nawet widzę brak zachowania z klasą, to w sercu mówię: „A niech mu służy jak
najlepiej”. Serce zachowuje w ten sposób pokój i serdeczne uczucia. Jeśli
wyświadczone dobro spotyka się z odpłatą, to traktuję to jako miłe zaskoczenie.
Tak więc niezależnie od doświadczonej odpowiedzi
jestem szczęśliwy. Nie szukam tego szczęścia, ale ono po prostu naturalnie
przychodzi jako owoc bezinteresowności. Ale najważniejsze jest to, że wszystko
rozgrywa się pod miłującym Okiem Bożej Opatrzności. Bóg jako doskonała
Sprawiedliwość i Miłosierdzie czuje się niejako zaproszony , aby samemu
udzielić swej świętej odpłaty bezinteresownie miłującemu darczyńcy.
Stwierdzenie to nie jest jedynie pobożnym życzeniem. Sam Jezus zapewnia w
konkretnych słowach: „odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu
sprawiedliwych”. Tak więc uczeń Chrystusa ma mocny argument, że od
egoistycznych oczekiwań znacznie sensowniejsza jest bezinteresowna miłość…
3 listopada 2014 (Łk 14, 12-14)