Trójkąt prawdziwie intrygujący. Trzy całkowicie
odmienne wierzchołki. Od relacji pomiędzy nimi zależy życiowa geometria.
Dołująca szarość lub inspirująca kolorystyka. Chodzi o podjęcie lub
zaprzepaszczenie swej życiowej szansy. Owe trzy wierzchołki to: serce
człowieka, presja ludzkiej opinii i Boże błogosławieństwo.
O co mi chodzi w życiu? W miarę upływu czasu
odpowiedź na to pytanie może wyklarować się lub pozostawać na poziomie
nieokreśloności. Bywa, że nawet dorosły człowiek wciąż nie jest w
stanie określić: Co tak naprawdę chciałbym w życiu robić? Z kim chciałbym być?
Problemem jest to, że we wnętrzu nie ma determinacji w poszukiwaniu swego
miejsca w świecie. Szkoda, że niektóre sytuacje zaistniały i bezpostaciowo
ślimaczą się jedynie na zasadzie: „Jakoś tak wyszło…”. Od razu
zaakcentujmy: Nie dorabiajmy wszędzie „z automatu” teorii o „Bożym
przeznaczeniu”. „Jakoś tak wyszło” może mieć więcej wspólnego z duchem
ospałości, aniżeli z Duchem Świętym!
Konsekwencją takiej sytuacji jest poczucie
„życiowego ucisku”. Przypomina to bycie w niedopasowanym ubraniu, w którym
ciągle coś uwiera i człowiek po prostu źle się czuje. Aby nie popaść w taki
„ucisk nie z woli Bożej”, trzeba próbować określić upragniony sposób życia.
Zarazem nie jest najważniejsze to, aby potem plany się ziściły.
Ostatecznie wiele spraw może potoczyć się zupełnie inaczej. Ale optymalny
koniec będzie możliwy dzięki temu, że wcześniej miał miejsce proces szukania i
planowania. Mówiąc krótko: istotną cechą pierwszego wierzchołka w życiowym
trójkącie jest posiadanie jasnej i precyzyjnej odpowiedzi na fundamentalne
Jezusowe pytanie: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Niewidomy pod Jerychem, w
jednym z ewangelicznych epizodów, gdy usłyszał takie pytanie, od razu
błyskawicznie odpowiedział: „Panie, żebym przejrzał” (por. Łk 18, 35-43). Ta
precyzyjna odpowiedź nie była jedynie powierzchownym skojarzeniem, ale
stanowiła owoc całego wcześniejszego procesu.
Zarazem super ważne! Gdy niewidomy już zyskał
świadomość swego pragnienia, przed bezpośrednim spotkaniem z Jezusem
doświadczył wielkiej próby w postaci konfrontacji z „ludzkim uciszaniem”. Gdy
zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”, wówczas „Ci, co
szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł”. Oto w naszej
terminologii drugi wierzchołek. Gdy człowiek będzie miał jasną wizję tego, co
chce robić i zacznie to wdrażać w życie, wtedy na pewno pojawią się ludzie,
którzy będą chcieli nas „uciszać”. To uciszanie przybiera różne formy, ale ostatecznie
sprowadza się do tego, aby uniemożliwić nam robienie tego, co w rdzeniu naszego
istnienia odkryliśmy jako sens naszego istnienia.
Jeśli np. ktoś zadeklaruje, że opuszcza świat,
aby zostać pustelnikiem, musi być przygotowany, że nastąpi frontalny atak,
będący przez pewien czas napastliwym wołaniem: „Umilknij z tym pomysłem!”.
Wtedy trzeba brać przykład z wzorcowej postawy niewidomego spod Jerycha.
Ów
niewidomy nie zrezygnował i nie zamilkł. Wręcz przeciwnie, „jeszcze
głośniej wołał”. Tak! Wobec ludzkiej presji trzeba twardo trwać przy podjętej w
sercu decyzji. Niszczącą presję warto potraktować jako mobilizację do jeszcze
większej „świętej upartości”! Kto ma super wyraziste przekonanie do bycia
pustelnikiem, do wstąpienia w związek małżeński z określoną osobą, do danego
stylu życia niech za żadne skarby świata nie ugnie się pod presją „głosu
ludzkiej opinii”!
Jeśli nie damy się złamać, wtedy doświadczymy
„trzeciego wierzchołka”, którym jest Boże błogosławieństwo. W odpowiedzi na
wierność głosowi sumienia, Jezus odpowie łaskami, które pozwolą kosztować
smaku Bożego daru. Niewidomy dzięki wytrwałości został przez Jezusa obdarowany
wielkimi łaskami. Wiara w Jezusa przekształciła jego pierwotny krzyk cierpienia
w radosne uwielbienie. Ta święta przemiana może mieć miejsce w życiu
każdego z nas…
Oto przedziwna „geometria trzech wierzchołków”
życiowego trójkąta: wyrazista determinacja we własnym sercu, zmasowany opór
ludzkiej opinii, uszczęśliwiające Boże błogosławieństwo…
17 listopada 2014 (Łk 18, 35-43)