Realistyczna odpowiedź


„Właśnie idę do Ciebie. Jestem na linie rozpiętej pomiędzy wieżowcami Twojego i mojego życia. Nic nie mów teraz, bo najmniejsze drganie powietrza sprawi, że runę w dół. Wsłuchuj się uważnie swym sercem w bicie mojego serca. Tylko rezonans naszych serc gwarantuje równowagę. Inaczej spadnę i wtedy już nie dotrę”…

Ta historia rozgrywa się od nowa każdego dnia, w pewnych minutach lub całymi godzinami. Głos Boga subtelnie mówi: „Właśnie idę…”. Jezus nieustannie promieniuje falami, których częstotliwość można zapisać przy pomocy ewangelicznej formuły: „Pójdź za Mną”. W naszpikowanej wielorakimi falami współczesnej przestrzeni, stajemy przed dwoma wielkimi problemami:  zagadywanie Boga bądź uznawanie za Boga kogoś, kto Bogiem nie jest…

Zagadywanie polega na tym, że człowiek wciąż „coś mówi”. To powoduje, że słowo Boże zostaje zagłuszone poprzez ludzkie słowo. W skrajnych przypadkach jest to głośny krzyk, agresywne wyładowywanie emocji, napastliwe wywieranie presji. Ale podobny efekt końcowy powstaje także przy pewnym typie postawy modlitewnej. Można być tak pochłoniętym przez odmawianie różnych modlitw o rozpoznanie Woli Bożej, że potem nie ma już wsłuchania w Bożą odpowiedź. Przypomina to sytuację, w której jeden człowiek trzymając twarz ukrytą w swoich dłoniach intensywnie woła do drugiego: „Proszę, powiedz mi, co mam robić?”. Słuchacz serdecznie odpowiada, ale niestety jego słowo zostaje całkowicie „strącone” poprzez wciąż powtarzane „jak katarynka”: „Co mam robić?, Co mam robić?” .... „Pójdź za mną” zostaje unicestwione.

W drugim przypadku człowiek jest przekonany, że otrzymał słowa, których autorem jest Bóg. Pewna dziewczyna po urodzeniu dziecka została sama, w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. W stanie totalnego zdołowania, pośród różnych ofert znalazła pozornie „zbawienną” propozycję pracy w wynajętym mieszkaniu w innym mieście. Szybko podjęła decyzję "na tak", dziękując Bogu, że zatroszczył się o jej ciężki los. Wedle obietnic, mogła dobrze zarobić i zarazem opiekować się dzieckiem. Niestety, po pewnym czasie „niewinnego oswajania”, okazało się, że autorem „opatrznościowej oferty” nie była Boża Opatrzność, ale Szatańska Bezwzględność. Tylko cudem została uwolniona z macek niebezpiecznej agencji towarzyskiej.   

W tym świetle warto tak trzeźwo spojrzeć na ewangeliczny opis powołania pierwszych Apostołów. Gdy Jezus powiedział: „Pójdźcie za Mną”, Szymon, Andrzej, Jakub i Jan od razu wszystko pozostawili i natychmiast poszli za Jezusem (por. Mk 1, 14-20). „Ekspres” tej decyzji sam w sobie nie jest powodem do zachwytu. Niektórzy późniejsi „naśladowcy Apostołów w gorącej wodzie kąpani” zniszczyli swe rodziny i zaczęli służyć „chwale szatana”, myśląc, że działają na Bożą chwałę. W postawie Apostołów fascynujące są trzy inne cechy: zdolność słuchania, trzeźwy realizm, posłuszeństwo Bogu.  

Zdolność do rzeczywistego słuchania charakteryzuje się tym, że potrafimy słuchać nie tylko siebie, ale także drugiego człowieka. Trzeźwy realizm, to styl życia, który nacechowany jest ciężką pracą oraz przynajmniej pewnym kontaktem z przyrodą. Człowiek zyskuje wtedy dar życiowej  mądrości. Dobro zostaje nazwane dobrem, a wszelki pozór dobra zostaje od razu „odczarowany”. Warto zauważyć, że w systemach totalitarnych np. ludzie ciężko pracujący na roli z reguły bezbłędnie rozpoznawali odgórnie narzucane kłamstwa. „Zbawienne obietnice” od razu nazywali „diabelskim oszustwem”. Jednocześnie, niektórzy odrealnieni „wielcy intelektualiści” ideologie rodem z piekła opisywali jako „świetlaną przyszłość ludzkości”.

Pierwsi Apostołowie byli prostymi rybakami, którzy jako ludzie „z krwi i kości” twardo stąpali po ziemi i mieli bezpośredni kontakt z przyrodą. W Jezusowym „Pójdźcie za Mną” najwyraźniej doświadczyli mocy, która poraziła ich Rzeczywistą Boskością. Zarazem pozwolili Jezusowi wyrazić swe zdanie. Uważnie wsłuchali się w Jego Głos i w bicie Jego Serca. Dzięki temu usłyszeli w głębi swych serc słowo Boga, wobec którego zaprezentowali heroiczne posłuszeństwo. 

12 stycznia 2015 (Mk 1, 14-20)