W życiu bardzo ważne jest doświadczenie
„początku”. Zwłaszcza, gdy chodzi o fundamentalne wybory życiowe. Możemy
wyróżnić trzy rodzaje odmiennych początków. Zasadniczym punktem odniesienia
jest Wola Boża. Warto zwrócić uwagę na specyficzne prawdy w każdej z trzech
zaistniałych sytuacji.
W pierwszym przypadku początek nie jest zgodny z
Wolą Bożą. Chodzi o błędną decyzję, której powodem jest ludzka pycha. Pycha
powoduje zaślepienie, wyzwala chore ambicje i prowadzi do upadku. Człowiek jest
przekonany o posiadaniu możliwości, których obiektywnie nie ma. Bóg respektuje
prawo do wolności, dlatego dopuszcza zaistnienie „głupiego początku”.
Przykładem tego są niektóre przedsięwzięcia, które kończą się wielkim
bankructwem. Bez porównania większą tragedią jest błędny wybór w powiązaniu z
kwestią małżeństwa lub celibatu. Chodzi tutaj tylko o te decyzje, które
motywowane są pysznymi iluzjami. Powstaje wtedy wiele niepotrzebnych zranień i
egzystencjalnych komplikacji. Taki początek choć nie jest zgodny z Wolą Boga,
niezmiennie podlega promieniowaniu Bożego Miłosierdzia. Bóg nigdy nie opuszcza
człowieka i zawsze chce pomóc. Aby tę pomoc przyjąć, trzeba jednak uznać swój
błąd i wejść na drogę pokornego nawrócenia. Taka postawa pozwoli wejść w obszar
działania Bożego błogosławieństwa.
Drugi początek charakteryzuje się tym, że jest w
pełni zgodny z Wolą Bożą. Bóg jest źródłem określonej decyzji czy też życiowego
powołania. "Jezus (...) przywołał do siebie tych, których sam chciał, a
oni przyszli do Niego"(por. Mk 3, 13-19). Po upływie określonego czasu
udaje się zrealizować pierwotnie zamierzony cel. Możemy powiedzieć, że zaistniało
coś, co z definicji danego początku powinno było później zaistnieć . Przykładem
tego jest wstąpienie do seminarium duchownego uwieńczone po kilku latach
przyjęciem święceń kapłańskich, upragnionych od samego początku. Taki rozwój
wydarzeń jest potwierdzeniem słuszności podjętej decyzji. Zarazem nieraz Bóg
zaprasza do podjęcia specyficznej kontynuacji, przy zachowaniu istoty podjętych
zobowiązań. Tak jest w moim przypadku. Wstąpiłem do seminarium duchownego i
uzyskałem święcenia kapłańskie. Następnie będąc już kapłanem podjąłem powołanie
pustelnicze. W ten sposób zaistniała pełnia realizacji Bożego planu wobec mego
wysoce marnego istnienia. Specyfiką Bożego dopełnienia jest to, że jeszcze
lepiej zostaje wydobyta istota wcześniejszego etapu. Nieraz Bóg tak prowadzi,
że np. ktoś najpierw zostaje kapłanem diecezjalnym, a potem podejmuje życie
konsekrowane; indywidualnie lub w zgromadzeniu zakonnym. Jestem bezgranicznie
wdzięczny Bogu, że będę umierał jako pustelnik i kapłan. Po przyjęciu
święceń kapłańskich czułem, że to jest „zdecydowanie dobry kierunek, ale
jeszcze nie kres”. Obecnie mam absolutną pewność, że odkryłem i podjąłem pełnię
mego życiowego powołania. Tak więc mogę dziś w pokoju serca jako pustelnik
umierać, aby ujrzeć Oblicze Boże "twarzą w Twarz". Nikt mi tego
Bożego pustelniczego daru z serca nie wyrwie!!!
Trzeci początek też jest zgodny z Wolą
Bożą. Ale tym razem ostatecznie nie dochodzi do zaistnienia końca, który z
treści danego początku wynika. Przykładowo, gdy ktoś wstępuje do zgromadzenia
zakonnego, to jest to równoznaczne z tym, że pragnie w nim pozostać aż do
śmierci. Bywa jednak, że niektóre osoby w trakcie formacji odkrywają w sercu,
że jednak nie mają powołania do bycia w danym zgromadzeniu lub w ogóle do bycia
w zakonie. W konsekwencji rezygnują, nie składając ślubów wieczystych. Podobnie
w przypadku osób, które wstępują do seminarium duchownego i w trakcie formacji
dochodzą do wniosku, że nie mają powołania do kapłaństwa. Nie oznacza to, że
motywowane szczerym pragnieniem wstąpienie było błędem. Taki szczery początek
jest jak najbardziej z Ducha Bożego. Zarazem najwyraźniej Bóg w swoich
planach uznał, że czasowy pobyt w danym zgromadzeniu lub w seminarium duchownym
miał być pomocny do realizacji jakiegoś innego powołania życiowego.
Panie, od samego początku prowadź nas drogą swej
świętej Woli…
23 stycznia 2015 (Mk 3, 13-19)