Lepiej być chorym i pokornym, niż zdrowym i
pysznym. Choć oczywiście najlepiej być zdrowym i pokornym. Ta ostatnia
możliwość wymaga ciężkiej duchowej pracy. Gdy człowiek jest zdrowy, bardzo
łatwo popada w iluzję samowystarczalności i zapomina o Bogu. Ale nawet w
przypadku pokory serca, jedynie cierpienie w chorobie pozwala przyjąć pewne
wyjątkowe Boże łaski. Ta logika jest zrozumiała tylko dla tych, którzy nie
ulegają utopijnym obietnicom raju na ziemi teraz. Pełnia szczęścia, zgodnie z
nauką Jezusa, będzie dopiero po śmierci, w Niebie. Choroba z miłością
przeżywana jest skarbem, który wiele osób uchroni przed piekłem i pomoże na
wieki wejść do Nieba.
Niektórzy święci wiele wycierpieli w związku z
chorobą. Mogliśmy być świadkami heroicznych zmagań św. Jana Pawła II. Te święte
historie pokazują, że choroba może być z woli Boga. Jeśli ktoś po długotrwałej
chorobie został świętym, to znaczy, że czas ten przeżywał zjednoczony z
Jezusem. Potrafił przyjąć otrzymane doświadczenie jako dar Bożej miłości. Gdyby
trwanie w chorobie było skutkiem braku głębokiej wiary, to nie byłoby uznania
świętości życia. Znaczy to, że nie każdą chorobę Bóg chce wyleczyć. Istnieje
swoiste powołanie, w którym Bóg zaprasza do przeżywania choroby przez pewien
czas lub nawet do końca życia. Światowy Dzień Chorego, który dziś
przeżywamy, to świetna okazja, aby dostrzec tę prawdę.
Aby z tej prawdy w pełni czerpać,
nie można ulec dwóm pokusom. Pierwsza jest ograniczeniem szczęścia jedynie do
przyjemności na ziemi. W tej perspektywie cierpienie związane z chorobą zyskuje
status zła absolutnego. Stąd bierze się swoisty kult zdrowia. Zdrowie
jest oczywiście wartością pozytywną, ale nie jest najważniejsze. Jeśli jakieś
dobro stworzone zajmuje pierwsze miejsce, wtedy staje się bożkiem, który
wchodzi w miejsce Stworzyciela i niszczy człowieka. Gdy ktoś pada na kolana
przed bożkiem zdrowia, wtedy w sercu odrzuca Boga. Otwiera się droga do różnych
technik uzdrowicielskich pod wpływem złego ducha. Obsesja na punkcie zdrowia
powoduje, że człowiek zamiast zdrowieć, staje się coraz bardziej chory. Lęk
przed chorobą i jej skutkami powoduje stres, co jeszcze bardziej osłabia ciało
i psychikę.
Druga pokusa jest zaniedbaniem stanu zdrowia.
Brakuje rozsądnej profilaktyki, która chroni przed łamaniem piątego
przykazania. W przypadku choroby modlitwa nie jest postrzegana jako środek,
który może cokolwiek pomóc w przywróceniu zdrowia. Czasami nie jest też
podejmowane niezbędne leczenie lekarskie, w oparciu o dostępne środki medyczne.
Gdy człowiek choruje,
choć nie ulega powyższym pokusom, ewidentny to znak woli Bożej. Dla
chrześcijanina choroba nie jest karą Bożą, ale darem Bożym, który chroni przed
złem i pomaga w dobru (por. Mk 7, 14-23). Liczne osoby świadczą, że
dopiero poprzez chorobę odkryły Jezusa i weszły na drogę nawrócenia. Trzeba też
wskazać na bezcenną wartość cierpienia. Chrystus cierpi w ciele chorego.
Gdy chory przeżywa swe cierpienie w zjednoczeniu z Jezusem, to cierpienie
zyskuje moc zbawczą. Jest to tajemnica dopełniania w swoim ciele udręk
Chrystusa. Wielu świętych wolało chorować i cierpieć dla zbawienia świata,
aniżeli być zdrowym. Twarz człowieka cierpiącego ma większą duchową moc,
aniżeli twarz człowieka „silnego i zdrowego”. Gdy cierpiący chory zachowuje
ufny pokój serca i uśmiecha się, bardziej „łamie” i nawraca głębię serc,
aniżeli najwspanialszy zdrowy kaznodzieja (nie mylić estetycznego zachwytu
słuchacza z jego duchowym nawróceniem!).
Kto koncentruje się na chorobie, ten często
coraz bardziej pogrąża się w bólu fizycznym, psychicznym i duchowym. Kto w
chorobie uwielbia Boga, ten garściami odbiera Błogosławieństwo. Święci są
zawsze szczęśliwi, że mogą cierpieć. Nie są „katowani” lękiem i stresem przed
chorobą i jej skutkami. Warto cierpieć z Jezusem, aby inni mogli być zbawieni.
W zdrowiu i w chorobie, zawsze uwielbiajmy Boga.
Za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, Patronki dzisiejszego dnia, pamiętajmy w modlitwie o wszystkich chorych.
11 lutego 2015 (Mk 7, 14-23)