Filiżanka kawy, szklanka herbaty, mały sok lub
zwyczajny kubek wody… Wybór ma drugorzędne znaczenie; kwestia gustu i
fizycznych potrzeb organizmu. Duchowo, najważniejszy jest fakt prostego
zatrzymania się, delektowanie się przyjemnym smakiem i spokojne trwanie „tu i
teraz”. Takie chwile są bezcennym skarbem, zwłaszcza rano, u progu kolejnego
dnia. Istotne znaczenie ma to, aby zaistniał jakiś skrawek dotykalnego
szczęścia. Maluteńki konkret ma większą duchową moc niż ogromna
abstrakcja. Z pomocą pozytywnej odrobiny „tego, co jest” można przezwyciężyć
tony negatywnych myśli odnośnie „tego, czego nie ma i nie będzie”. Uprzednie
doświadczenie „małego szczęścia” otwiera drogę do „krainy wielkiego szczęścia”.
Pęd, megalomania i ciągłe myślenie o „ważnych sprawach” odcinają od
rzeczywistości. Następuje potrójne zerwanie jedności: z samym sobą, z
otaczającym stworzeniem i przede wszystkim z Bogiem. Kluczem do „powagi życia”
jest „coś” malutkiego, ale realnego. Ten konkret odgrywa rolę przewodu, poprzez
który może dopłynąć cały strumień Bożych darów. Jak nie ma przewodu
doprowadzającego energię, to nawet mieszkanie w pobliżu elektrowni nic nie
pomoże.
Dlatego poranna chwila zatrzymania, np. przy kawie
ma tak wielkie duchowe znaczenie. Przyjemność smakowania i prostego trwania
jest kojącym stykiem z rzeczywistością. Dobrze, gdy towarzyszy temu
kontemplacja jakiegoś krajobrazu. W sumie wystarczy nawet zwyczajne drzewo, z
całym bogactwem gałęzi, gałązek i liści. Trzeba zapomnieć w tych chwilach o
wszelkich sprawach, zwłaszcza ważnych, które wypełniają grafik. Istnieje tylko
czynność smakowania, wyciszenia i zachwytu. Kto mówi, że nie ma czasu, to
znaczy, że tak naprawdę nie chce i woli krzywdzić siebie. Jeśli brakuje czasu,
można wstać kilka minut wcześniej. Ale fakt, okazuje się w praktyce, że dla
wielu ludzi jest to trudne do wykonania. Do gry włącza się bowiem zły duch,
który za wszelką cenę nie chce dopuścić do takich chwil prostego trwania i
ukojenia. Ciekawa sprawa! Zły duch zbytnio nie martwi się porannymi modlitwami
odmawianymi w pośpiechu. Ale proste, kontemplacyjne trwanie, z Bożą miłością w
sercu, to już coś groźnego dla diabelskich iluzji. Jest to bowiem czas, gdy
człowiek nawiązuje realny kontakt z rzeczywistością.
Szkoda, gdy człowiek daje omamić się złudnym
myślom, że nie ma czasu lub nie potrafi zdecydowanie powiedzieć: „Teraz
zatrzymuję się”. Jeśli „wielkie i liczne sprawy” w głowie nie pozwalają
zasmakować pokoju serca przy filiżance kawy lub kubku wody, to znak poważnego
problemu duchowego. Warto odkryć bogactwo tego prostego zajęcia, zwłaszcza
rano. Jest to okazja, aby podjąć Jezusową modlitwę o jedność: „Ojcze święty,
(…) aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy, (…) aby widzieli chwałę
moją” (por. J 17, 20-26). Chwile kontemplacji umożliwiają jednoczący styk
z rzeczywistością. Warto wyróżnić trzy główne rodzaje powstającej jedności.
Otóż człowiek nawiązuje kontakt z samym sobą.
Powstaje swoista „gorąca linia” z głębią swego serca, co owocuje w postaci
jedności wewnętrznej. „Wiem, kim jestem, i czego chcę”. Drugi rodzaj jedności
dotyczy otaczającej rzeczywistości. Wyobcowanie zapędzonego człowieka jest
zastępowane przez „bycie u siebie” w dowolnej przestrzeni. Jeszcze cenniejszy jest
fakt łatwiejszego nawiązywania kontaktu i wchodzenia w stan jedności z innymi
ludźmi, nawet o bardzo odmiennych poglądach. Najważniejsza jest jednak jedność
z Bogiem. Powstaje swoista więź jedności, która łączy serce człowieka z Sercem
Boga. Z „Bożej Elektrowni” energia dopływa do „mieszkania ludzkiej duszy”.
Niezwykłe! Banalny zewnętrznie gest picia kawy lub zwykłej wody staje się
czasem zjednoczenia z Bogiem. Duch Święty wypełnia duszę Bożą chwałą: miłością,
pokojem, wyciszeniem. Zjednoczenie z Bogiem, z pomocą pokornej odrobiny
szczęścia, staje się fundamentem do podejmowania wyzwań, jakie na człowieka
czekają w ciągu dnia i całego życia. Panie, pomagaj nam odkrywać sens
kontemplacyjnych chwil…
21 maja 2015 (J 17, 20-26)