Doskonalenie milczenia


Niepotrzebne wypowiedzi. Zbyteczne komentarze. Niesprawiedliwe osądy. Pochopne oceny. Jakże często wypowiadamy słowa, których potem żałujemy... Jak pracować nad sobą w kwestii języka? Wola przemiany na lepsze jest niezbędnym punktem wyjścia. Ale to oczywiście nie wystarczy. Potrzebna jest skuteczna metoda. Szkoda, gdy  przy dobrych chęciach energia jest inwestowana tylko w wysiłek woli. Zdecydowanie słabą stroną takiego podejścia jest  koncentracja na samokontroli, a nie na mocy Bożego Miłosierdzia. Aby trud odnośnie niepotrzebnego "wyrokowania" i gadulstwa był jak najbardziej owocny duchowo, bardzo pomocne są trzy zasady, ściśle ze sobą zespolone.

Przede wszystkim warto uświadomić sobie, że szybkie osądy i deprecjonujące oceny biorą się z przekonania o swej większej wartości i mądrości. Stąd bierze się swoiste ciśnienie niezadowolenia, które spontanicznie dąży do odreagowania poprzez rozbudowaną krytykę lub przynajmniej wtrącenie swoich „pięciu groszy”. Dlatego najważniejsza nie jest siła samokontroli, ale usuwanie najgłębszej przyczyny „skażonych słów”. Umożliwia to pierwsza zasada, wedle której uważam się za większego grzesznika od drugiego człowieka. Nie chodzi tu o pobożny pozór lub zafałszowaną pokorę, ale o rzeczywiste przekonanie. Grzech jest brakiem miłości. To oznacza, że jedno moje głupie słowo może być w oczach Boga większym grzechem niż czyjś ciąg przekleństw. Bóg bierze pod uwagę wszystkie uwarunkowania. Świadomość własnej nędzy powstrzymuje przed negatywnym osądzaniem drugiej osoby. Działa mechanizm: „Nie mogę „z góry” wypowiadać się, bo sam jestem „niżej. Nie będę się oburzał, bo sam robię jeszcze gorzej”. Nie jest to przejaw chorego zniewolenia przez kompleksy, ale zdrowa postawa stawania w prawdzie. Takie podejście jest możliwe dzięki Duchowi Świętemu, który pozwala dostrzec swe grzechy i zarazem otwiera serce na Boże Miłosierdzie.  Miłosierdzie sprawia, że dostrzeżone u kogoś słabości spontanicznie motywują przede wszystkim do pracy nad sobą, bez tracenia energii na próżne słowne utyskiwanie.  

Ten proces zaniku niepotrzebnych słów na skutek widzenia swej grzeszności jest długotrwały. Potrzeba wiele czasu, aby coraz głębsze pokłady duszy ulegały przemianie. A przecież życie wciąż się toczy. Dlatego nawet przy zaangażowaniu duchowym, niektóre sytuacje nadal będą generować niewłaściwe odreagowania. Aby tego maksymalnie uniknąć, pomocna jest druga zasada, która polega na zachowaniu całkowitego milczenia. To znaczy ustalam wcześniej, że nic nie będę się wypowiadał w danej kwestii lub w czasie jakiegoś spotkania. Łatwiej jest całkowicie milczeć niż ograniczyć ilość słów w wypowiedzi. Takie zewnętrzne zamilknięcie chroni w przypadkach, gdy stan duchowy wnętrza nie pozwala jeszcze na milczenie bądź na słowo motywowane miłością i pokorą. Można mieć nawet bardzo zły dzień, a pomimo tego zachowanie milczenia sprawi, że nie padną żadne stwierdzenia, których potem byśmy żałowali.

Trzecia zasada pozwala jednocześnie realizować trzy cele: brak niepotrzebnych słów, autentyczna modlitwa i coraz głębszy pokój serca. Otóż osądy, wypowiadane o kimś do drugiego człowieka, są rodzajem odreagowania doświadczanego wewnętrznie napięcia. Jeśli siłą woli nastąpi powstrzymanie się przed zewnętrzną reakcją, to we wnętrzu dojdzie do jeszcze większego natężenia emocji. Jest to swoisty rwący potok, który zatamowany, szkodliwie rozleje się po człowieku. Dlatego trzeba wybudować swoistą elektrownię, która nagromadzoną siłę emocji przeobrazi w twórczą energię. Tą elektrownią jest modlitwa. To znaczy, o tym, co przeżywam, opowiadam Bogu. Przed Bogiem można wygadać się ze wszystkiego. Wówczas dokonuje się swoisty cud. Zamiast zbędnych słów do ludzi, jest zewnętrzne milczenie i wewnętrzna rozmowa z Bogiem, czyli modlitwa. Napięcie znajduje ujście w Bogu, czego pięknym podsumowaniem jest pokój serca.

W duchowych zmaganiach warto poprosić o wsparcie patrona dzisiejszego dnia, św. Bogumiła. Będąc arcybiskupem, zrezygnował z pełnionego urzędu i podjął życie pustelnicze. W ciszy pustelni doskonalił sztukę milczenia i słowa, zgodnego z wolą Bożą (por. Mt 5, 17-19).  Św. Bogumile, módl się za nami!

10 czerwca 2015 (Mt 5, 17-19)