Obraz Jezusa Miłosiernego… Jakże interesujący fakt, zarazem nośnik prawdy, która może być głęboką inspiracją życiową. Otóż początkowo szczególnie znane były trzy wersje. Obecnie jest ogrom reprodukcji i kopii. Na całym świecie największą popularnością cieszy się jednak wersja pędzla Adolfa Hyły. I tu rzecz znamienna…
Otóż malarz ten nie wykonał swego obrazu
na płatne zamówienie. Sam zgłosił się do przełożonej klasztoru w Łagiewnikach.
Zapragnął uczynić wotum dziękczynne za ocalenie rodziny w czasie działań
wojennych. Otrzymał propozycję namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego, na co
chętnie przystał. Zapewne na myśl mu nie przyszło, że stanie się autorem
jednego z najbardziej znanych obrazów na świecie. Jestem wewnętrznie
przekonany, że w jego sercu było jedynie bezinteresowne pragnienie wyrażenia
wdzięczności Bogu. Potrafił dostrzec otrzymane łaski w czasie wojny. Nie
potraktował ocalenia swej rodziny jedynie jako szczęśliwego zbiegu przypadków.
Otrzymał od Boga talent malarski. Tak więc z pomocą tego, co miał, postanowił
uczynić gest dziękczynienia i bezinteresownego daru. Praca wymagała wiele czasu
i wysiłku. Finansowo nic nie zyskał, a właściwie dołożył na zakup potrzebnych
materiałów. Bóg jednak sowicie odpłacił za trud podjęty na Jego chwałę. Niezwykła
owocność czystego, bezinteresownego daru.
Praca wykonana ze szczerego serca nie musi
spełniać kryteriów najwyższej doskonałości w danej dziedzinie . Istotny jest
jedynie fakt, aby pracować maksymalnie najlepiej, proporcjonalnie do
posiadanych uzdolnień oraz technicznych i materialnych możliwości. Pierwszy
obraz namalowany przez Hyłę musiał być zastąpiony drugim, ze względu na
niewłaściwe kształty do wnęki ołtarzowej. Druga wersja też po latach została
nieco poprawiona. Pierwotne tło w postaci łąki i krzewów zastąpiło ciemne tło i
został domalowany kawałek gruntu, na którym stoi Jezus. To właśnie ta wersja
stała się znana na całym świecie.
Bardzo ważne jest to, że namalowany obraz nie
był jedynie formą realizacji własnego „genialnego pomysłu”. Malarz zrezygnował
z „absolutnej wolności twórczej”, pokornie podejmując Boży zamysł, przekazany
przez św. Faustynę. Najważniejsze znaczenie miała nie własna „wizja twórcza”,
ale „Boże objawienie”, przekazane przez mistyczkę.
Całokształt sytuacji, w powiązaniu z powstaniem
obrazu Jezusa Miłosiernego autorstwa Hyły, daje dużo do myślenia. Jest to cenne
źródło duchowej inspiracji odnośnie życiowych priorytetów i programów. A jakie?
Otóż fundamentalnie rzecz biorąc, nie chodzi o to, aby realizować własny
projekt życiowy, ale ufnie podejmować wolę Bożą. Od absolutyzacji ekspresji
własnego „ja”, cenniejsze jest odzwierciedlenie zamysłu Boga. Mądrość życiowa
polega na tym, aby pokornie dziękować za otrzymane dary i na miarę swych
zdolności czynić jak najwięcej „z serca”. Warto traktować życie jako wotum
dziękczynne, a nie jako przestrzeń nieustannych roszczeń i pretensji.
Oczywiście nie wyklucza to determinacji w dążeniu do uzyskania tego, co
przeżywamy jako wolę Bożą. Istotne znaczenie ma to, aby w obszarach
najgłębszych motywacji nie oczekiwać zapłaty, lecz trudzić się ze względu na
miłość Boga i człowieka. Nawet w pracy o charakterze zarobkowym człowiek wiele
straci, jeśli uzna pieniądz za „cel absolutny”. Zwłaszcza chodzi o dobra,
będące „błogosławioną odpłatą”, których za żadną kwotę nie można uzyskać,
lub ich zdobycie przekracza zakres posiadanych przez nas możliwości.
Można być pewnym, że wszelka doraźna „strata” przeobrazi się w bez
porównania większe późniejsze błogosławieństwo. Przy okazji trzeba być
czujnym, aby ewentualnie nie przeoczyć lub nie odrzucić czegoś, co Bóg nam daje
w odpowiedzi, biorąc pod uwagę obiektywne potrzeby, a nie nasze egoistyczne
oczekiwania.
Warto pracować i tworzyć tak z serca, ufając, że
Bóg wszystko widzi i odpowie optymalną formą błogosławieństwa. Panie Jezu,
wypełniaj me serce miłością, abym wszystko czynił na Twoją chwałę i dla dobra
ludzi…
31 lipca 2015 (Mt 13, 54-58)