Myśli niechciane… Jakże uciążliwe! Mogą mieć
wieloraki charakter: nieczyste pragnienia, namiętne wyobrażenia, zazdrosne
podejrzenia, beznadziejne osądy, a nawet złorzeczenia lub bluźnierstwa.
Cechą wspólną jest to, że myśli postrzegane jako złe i niewłaściwe, jednak się
pojawiają, nieznośnie obciążają głowę i powodują męczące wyrzuty sumienia.
Problem staje się jeszcze bardziej nieznośny, gdy pomimo szczerego
odpychana niepożądanych myśli, te przybierają na sile i z jeszcze większą
intensywnością atakują. Co więcej, atak złych myśli może nastąpić w najmniej
właściwym czasie, np. po wyznaniu grzechów w spowiedzi.
Co robić, aby uzyskać stan wewnętrznego pokoju i
wyciszenia? Jak doprowadzić do tego, by w głowie były zasadniczo tylko te
myśli, którym udzielamy prawa wstępu?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że obecność
wszelkich myśli, dobrych lub złych, jest konsekwencją zarówno naturalnych
procesów psychologicznych, jak i oddziaływań nadprzyrodzonych: Ducha Świętego
lub złego ducha. Bardzo niebezpieczne jest spychanie niechcianych myśli w
podświadomość, czyli tkwienie na poziomie świadomości w iluzji, że danych myśli
nie ma, lub prowadzenie swoistej „walki wręcz” z myślami. Chodzi o to, że
człowiek myśli o myślach, o których myśleć nie chce. Przypomina to stanie nad
krawędzią przepaści i usilne myślenie: Jak by tu nie spaść? Efekt końcowy
będzie raczej odwrotny od zamierzonego. Tym bardziej, jeśli źródłem niechcianych
myśli jest zły duch. Wówczas nie wygramy, lecz zostaniemy jeszcze bardziej
osaczeni przez „flotę diabelskich myśli”.
Jak wygląda dobra strategia? Najpierw należy
pokornie, bez emocji uznać istnienie określonych niechcianych myśli. Nawet
najbardziej niechlubną myśl należy potraktować spokojną diagnozą: „Jest”.
Następnie warto zauważyć, że głowa jest jak pojemnik na żywność o określonej,
ograniczonej pojemności. Jeśli do pojemnika nawkładamy popsutej żywności,
to już na dobre produkty braknie miejsca. Gdy głowa koncentruje się na złych
niechcianych myślach, to automatycznie dobre, upragnione myśli nie mogą powstać
lub są rugowane.
W tym aspekcie warto zwrócić uwagę na pewien
ewangeliczny epizod, gdy Jezus zapowiada swym uczniom, że będzie zabity, a
potem zmartwychwstanie (por. Mk 9, 30-37). Reakcja uczniów jest znamienna
w swej dwuczłonowości. Otóż uczniowie „nie rozumieli tych słów”, ale zarazem w
tym samym czasie „posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest
największy”. Warto dostrzec istotny związek. Z jednej strony brak szlachetnych
myśli odzwierciedlających współczucie w związku z zapowiadaną śmiercią, z
drugiej zaś zaangażowanie w próżne myśli o pierwszeństwie, których zapewne
potem bardzo się wstydzili. Płytkie myśli tak wypełniły ich „pojemniki”, że już
potem nie było miejsca na głębokie rozumienia. Gdyby podjęli trud refleksji nad
słowami Jezusa, przynajmniej nie traciliby już czasu i sił na absurdalne
i próżne dyskusje.
W tej perspektywie bardzo ważne, aby
koncentrować się ma „myślach chcianych”. Dzięki temu w sercu będzie już mniej
miejsca na „myśli niechciane”. Gdy po spowiedzi przyjdą jakieś złe myśli, to
wtedy najlepiej myśleć np. o tym, że już wkrótce będzie można przyjąć Komunię
Świętą. Tak więc w pierwszym rzędzie nie należy walczyć ze złymi myślami, ale
trzeba walczyć o dobre myśli. Zamiast koncentrować się na „wojence” ze złym
duchem, co raczej przyniesie opłakane skutki, najlepiej całym sercem
zaangażować się w przywoływanie Ducha Świętego. Może to być modlitwa spontaniczna,
ale bardzo dobre rezultaty daje modlitwa różańcem, koronką do Miłosierdzia
Bożego lub modlitwa Jezusowa.
Wreszcie istotne znaczenie ma czujna pokora. To
znaczy, gdy myśli niechciane osłabną i zaczną dominować dobre myśli, trzeba tym
bardziej korzyć się przed Bogiem i dziękować za doświadczone miłosierdzie.
Wszak każda dobra myśl, najgłębiej rzecz biorąc, nie jest produktem „własnej
roboty”, ale bezinteresownym Bożym darem. Takie podejście chroni przed
kolejnymi upadkami i pomaga w „rozmnażaniu się” dobrych, chcianych
myśli…
20 września 2015 (Mk 9, 30-37)