Okazja do grzechu… Bezwiednie ulec, wykazać się
swą silną wolą czy rozsądnie uniknąć? Odpowiedź zależy od tego, co jest dla nas
najważniejszą wartością…
Gdy na pierwszym miejscu jest własna
przyjemność, wtedy grzeszna okazja jest postrzegana jako „przychylność losu”, z
której trzeba jak najwięcej skorzystać. Znika nawet pojęcie grzechu.
Liczy się tylko doraźny interes lub kojące nasycenie. Pojawia się nawet swoiste
rozumowanie, że „grzechem” byłoby przepuścić nadarzającą się możliwość
zyskania przyjemnych doznań czy też łatwego zysku. Ewentualnie, gdy u
człowieka istnieje pewna świadomość popełnianego zła, wówczas włącza się u
niego mechanizm samousprawiedliwienia i zrzucenia winy na osobę, która
prowokuje do grzechu.
Trzeba podkreślić, że człowiek korzystający z
okazji do grzechu jest zawsze osobiście odpowiedzialny. Zło polega na
postawieniu wyżej w hierarchii wartości jakiegoś doraźnego zysku lub
przyjemności od wartości ewangelicznych, jak np. uczciwość lub czystość. Jezus
mocno uwrażliwia, że konsekwencją grzesznych zachowań „oka, ręki i nogi” jest
„piekło, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie” (por. Mk 9, 38-48). Ten
opis nie jest tylko metaforą, ale konkretnym uzmysłowieniem późniejszego
cierpienia. Ulegnięcie okazji daje doraźne zaspokojenie, ale też pogłębia
dalsze pragnienie. Piekło to płonący wewnętrznie ogień pożądania, który
ostatecznie nie będzie mógł być zaspokojony. Dlatego warto wyrobić w sobie
głębokie wewnętrzne przekonanie, że nie ma sensu ulegać okazjom do grzechu…
Innym niebezpieczeństwem jest postawa
zarozumiałej pewności siebie. Sytuacje umożliwiające grzech są traktowane jako
możliwość zaprezentowania swej silnej woli. Człowiek jest tutaj przekonany, że
potrafi świetnie panować nad swymi instynktami i rozsądnie odeprze wszelkie
zagrożenia. To bardzo zgubne myślenie, które prowadzi do upadku na skutek
uwiedzenia przez okazję. W takich przypadkach najczęściej do akcji wkracza
szatan. Wobec jego mocy i przebiegłości wszelka ludzka mądrość i siła są tylko
marnym pyłem. Kto pewny siebie wchodzi w „sytuację zła”, aby pokazać swą
moralną siłę, wcześniej czy później polegnie. Ewentualnie szatan da
„zwycięstwa”, aby „pompować” pychę, która wprowadza w stan piekielny. Tym razem
jest to płomień diabelskiej pogardy dla innych.
Najbardziej rozsądna postawa polega na tym, żeby
w miarę możliwości unikać okazji do grzechu i wyraźnie odcinać się od wysoce
niebezpiecznych sytuacji. Nie jest to tchórzostwo, ale mądra odwaga człowieka,
który nie skacze w przepaść, sądząc, że nie spadnie... Nie chodzi o głupie
wykazywanie się silną wolą. Najważniejsze jest to, aby w klimacie
wyciszenia prezentować postawę ofiarnej miłości, zachować czystość sumienia i
mieć pokój serca. Kompozytor czyni rozsądnie, gdy komponuje w ciszy, a nie w
ulicznym gwarze, próbując wykazać, że i tak coś cennego stworzy. Po co szukać
pokus, aby potem z nimi walczyć? Lepiej np. nie oglądać obrazów, które
podniecają, niż oglądać i potem walczyć z nieczystymi myślami. Chrystus mocno
akcentuje, aby w przypadku konieczności nawet „uciąć rękę lub nogę” i „wyłupać
oko”. Oczywiście jest to pewna metafora, która wskazuje na konieczność
odcinania tego wszystkiego, co powoduje grzech i grozi piekielnymi
konsekwencjami. Źródło grzechu jest w sercu, ale spojrzenie lub dotyk może
dawać materiał do rozwoju grzesznych pragnień lub burzyć wewnętrzny pokój.
Dochodzi jeszcze kwestia Bożej pomocy. Otóż Bóg
nie udziela łaski, gdy człowiek pysznie robi to, czego powinien uniknąć. W
efekcie „nadmiar okazji” powoduje grzeszny upadek. Tak więc unikanie
niepotrzebnych okazji do grzechu jest rozsądną i zarazem ewangeliczną postawą. Doprecyzujmy
jeszcze, że w niebezpiecznych sytuacjach, których nie można uniknąć, Bóg zawsze
daje wszelkie potrzebne łaski. To oznacza, że pokorny człowiek wytrwa w dobru
nawet w przypadku największych pokus. Nie jest to zasługą silnej woli człowieka,
ale owoc jego uniżonej i rozsądnej współpracy z Boskim Zbawicielem.
27 września 2015 (Mk 9, 38-48)