Miłość i sprawiedliwość… Oto zdrowy fundament
chrześcijańskiej duszy. Wszelkie praktyki religijne i świecka aktywność
nabierają sensu, jeżeli są sposobem pogłębienia tych pierwszoplanowych
wartości. Wielka pokusa polega na tym, że centralne miejsce zajmuje przekonanie
o własnej dobroci i moralnej wyższości wobec innych ludzi. Poczucie bycia
lepszym jest bardzo atrakcyjnym czynnikiem, który umożliwia świetne
samopoczucie.
Niestety, towarzyszy temu wzrost wewnętrznego
zaślepienia. Rdzeniem powstającej ułudy jest przekonanie, że wszystko jest w
porządku. Dzieje się tak, gdyż człowiek sam siebie czyni wzorcowym punktem
odniesienia. W rzeczywistości zaś prawda wygląda całkowicie
odmiennie. Bóg spoglądając na taką duszę, nie znajduje w niej „wzorcowej
czystości”, ale wiele nieczystości, będącej zaprzeczeniem elementarnej
przyzwoitości, miłości i sprawiedliwości. Mocno wyrażają to słowa
wypowiedziane przez Jezusa do faryzeuszy: „Biada wam, bo jesteście jak groby
niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą” (por. Łk 11,
42-46). To były szokujące słowa. Faryzeusze realizowali różne rytuały,
aby uwolnić grzeszników od nieczystości. Dotknięcie grobu wiązało się z
zaciągnięciem nieczystości rytualnej aż na siedem dni. I oto okazuje się,
że to oni sami są jak groby, z którymi ludzie stykając się, nieświadomie stają
się nieczyści, czyli doświadczają niszczącego zła zamiast budującego dobra.
Powstaje wielkie pytanie: jak uchronić się przed faryzejską obłudą i iluzją
swej dobroci? Co robić, aby być człowiekiem prawdziwie miłującym i
respektującym zasady sprawiedliwości?
Istnieją dwie metody, na które warto zwrócić
uwagę. Przede wszystkim wielkim darem są sytuacje, gdy doświadczamy negatywnych
ocen czy wręcz bardzo mocnych zarzutów. Niestety często odpowiedzią jest
automatyczne „odbijanie piłeczki” i oburzenie. Uczeni w Piśmie, gdy
usłyszeli krytyczne słowa ze strony Jezusa odpowiedzieli: „Nauczycielu, tymi
słowami nam też ubliżasz”. Nie podjęli refleksji nad sobą, ale
poczuli się dotknięci i urażeni. To ewidentna ilustracja choroby duszy, która
oddaje hołd swej dobroci. Jakże smutny obrazek urażonej pychy! Prawidłowa
reakcja charakteryzuje się pokornym wysłuchaniem trudnej prawdy i podjęciem
przemyśleń nad usłyszanymi zarzutami. Dzięki temu energia nie jest
marnotrawiona na przeżywanie doznanej urazy. Cały wysiłek zostaje
skoncentrowany na tym, aby lepiej dostrzec niewidziane wcześniej zło. Następnie
opracowywana jest strategia wprowadzenia w życie dobra, którego dotąd nie było.
Osoba krytykująca nie jest tu postrzegana jako „wróg”, lecz jako „przyjaciel”.
Zamiast obruszania się: „Jak on tak mógł mi powiedzieć?!”, pojawia się pełne
wdzięczności: „Jak dobrze, że mi to powiedział!”. Nawet przy dobrej woli pewnych
rzeczy sami nie zobaczymy. Tylko drugi człowiek może pokazać nam „z zewnątrz”
obiektywną prawdę. Dzięki temu odsłonią się zakryte wcześniej przed
oczami obszary braku miłości i zachowania ewidentnie niesprawiedliwe.
Druga metoda wiąże się z doświadczeniem trudu.
Uczeni w Piśmie wkładali na innych „ciężary nie do uniesienia” , których sami
jednak „jednym palcem” nie dotykali. Takie postępowanie to równia
pochyła, która prowadzi do egoistycznej alienacji i braku współczucia. Serce
prawdziwie miłujące podejmuje trud, aby przede wszystkim wymagać od siebie.
Wtedy nauczanie przestaje być „bezlitosnym nakazem”, stając się formą pokornego
dzielenia się owocami przeżywanych zmagań. Istnieje swoiste „prawo wymagania”.
Im bardziej człowiek wymaga od siebie, tym bardziej jest wyrozumiały dla
innych. Im mniej duchowej pracy nad sobą, tym więcej „moralnych
ciężarków” dla innych. Autentyczna miłość rodzi się w klimacie cierpienia, gdy
dostrzegany w sobie „zanieczyszczony kruszec zła” jest przeobrażany w „czyste
złoto dobra”. Prowadzona walka duchowa uwrażliwia także w temacie
sprawiedliwości. Jest to zdolność dawania tego, co uczciwie komuś należy się w
danej sytuacji.
Przy praktykowaniu wspomnianych
dwóch metod wszelkie „rytuały” religijne i świeckie coraz bardziej przeniknięte
są miłością i sprawiedliwością. Pyszna obłuda ustępuje stopniowo miejsca
pokornej szczerości. Poczucie wyższości zamienia się w dogłębne przekonanie o
swej kruchości i ograniczoności.
14 października 2015 (Łk 11, 42-46)