Pieniądze… To poważne wyzwanie dla ludzkiego
serca. Od sposobu podejścia do nich w dużej mierze zależy obraz
codziennego życia. Ludzkie wnętrze może być wypełnione pokojem „świętej
obojętności” lub doświadczać nieustannego „zniewalającego napięcia”. W wymiarze
zewnętrznym posiadane środki mogą być przeobrażone w piękne przedsięwzięcia lub
zostać bezmyślnie wyrzucone w błoto. Ale nie na tym koniec. Istnieje
ścisły związek pomiędzy dobrami materialnymi i życiem wiecznym. W zależności od
przypadku gospodarowanie pieniędzmi prowadzi do nieba lub do piekła.
Warto uświadomić sobie dwie charakterystyczne
pokusy. Pierwsza z nich polega na tym, że powiększanie majątku staje się
celem samym w sobie. W piramidzie wartości pieniądz znajduje się na samym
szczycie i wszystko jest jemu podporządkowane. Z reguły taka sytuacja jest
starannie ukrywana. Nie jest łatwo przyznać się do takiego stanu rzeczy. Ale
kto heroicznie stanie w prawdzie, ujrzy, że pędzi i pada na twarz przed
„bożkiem mamony”. Oj ciężka to „religia” i służba. W głowie ciągle
powstają myśli w rodzaju: „jeszcze za mało”, „już nie wystarczy”. Coraz
trudniej znaleźć czas dla bliskich osób. Nawet Bóg odchodzi na dalszy plan.
Zupełnie znika lub jest obecny „na ustach”, ale „w sercu” staje się wielkim
nieobecnym. Dwie odmienne wartości nie mogą być jednocześnie najważniejsze.
Dlatego Jezus zdecydowanie przestrzega: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie”
(por. Łk 16, 9-15). „Mamona” jest słowem aramejskim i oznacza pieniądze lub
majątek. Kto służy mamonie, ten nie będzie miał czasu dla Boga i rodziny.
Wskazanie to nie oznacza, że ideałem byłoby
totalne zlekceważenie kwestii finansowych. Dobra materialne są stworzone przez
Boga i są ważne dla doczesności i wieczności. Od sposobu gospodarowania
nimi zależy duchowy stan człowieka po śmierci. Chodzi o to, aby dobra
materialne zostały całkowicie przeobrażone w dobra duchowe, np.
miłość, miłosierdzie, prawdę. W tym sensie Jezus formułuje
sugestię, aby „pozyskiwać sobie przyjaciół niegodziwą mamoną”. Tak się dzieje,
gdy przy pomocy pieniędzy świadczone jest dobro dla człowieka. Bardzo
ważne jest także unikanie wszelkiej bezmyślności i nieroztropności w
gospodarowaniu środkami materialnymi. Jezus pyta retorycznie: „Jeśli w
zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?”. Tok
rozumowania jest następujący. Kto nie potrafi okazać wierności na poziomie dóbr
materialnych, ten nie będzie w stanie także na poziomie duchowym.
Marnotrawienie posiadanych pieniędzy jest grzechem, który oddala od Boga.
Właściwa postawa charakteryzuje się
umieszczeniem Boga na szczycie posiadanej hierarchii wartości. W takiej
perspektywie pieniądze są środkiem, który służy uwielbieniu Boga oraz zbawieniu
człowieka. Niejednokrotnie święci żyli bardzo ubogo, zarazem prowadzili bardzo
cenne przedsięwzięcia. Liczne inicjatywy duchowe, aby mogły być wdrożone w
życie, wymagają nakładu konkretnych środków materialnych.
Bardzo ważne, aby nieustannie badać stan swego
serca. Ideałem jest postawa duchowego ubóstwa. Oznacza to dwie sprawy. Przede
wszystkim wszelkie dobra traktowane są jako absolutna własność samego Boga. Nie
szczycę się posiadanym bogactwem, gdyż uważam, że tak naprawdę nie mam nic.
Jednocześnie staram się jak najmądrzej gospodarować pieniędzmi. Im więcej
mądrości i miłości w prowadzonych poczynaniach, tym bardziej zasługuję na
otrzymanie wiecznych dóbr duchowych i daru nieba. Kto z posiadanych pieniędzy,
ewentualnie z pomocą kredytu, buduje dom lub kupuje mieszkanie, aby stworzyć
optymalne miejsce fizyczne, które pozwoli uwić gniazdko rodzinnego szczęścia,
ten pięknie zdąża w stronę nieba. Podobnie, kto ciężko pracuje, aby zdobyć
środki na leczenie bliskiej osoby, ten jest wzruszającym świadkiem Bożego
Miłosierdzia. Zarazem znakiem duchowej wolności jest pokój serca, gdy wystąpią
jakieś nagłe, nieprzewidziane straty finansowe. Prawdziwy chrześcijanin, ufny w
Bożą Opatrzność, powie: „Bóg dał, Bóg zabrał”.
Módlmy się o potrzebne dary Ducha Świętego.
Niech pieniądze nigdy nie prowadzą nas do piekła, ale zawsze służą wiecznemu
szczęściu w Niebie…
7 listopada 2015 (Łk 16, 9-15)