Uczucia, których doświadczamy, zależą przede wszystkim od nas samych. Nie możemy głównej odpowiedzialności przerzucać na zewnętrzne otoczenie. Istotne znaczenie ma to, co stanowi centrum naszego życia. Jeśli najważniejsze jest „moje ja”, wtedy powstaje cała plejada autodestrukcyjnych uczuć. Najbardziej niszczy zazdrość, która wszelkie dobro odbiera i nic w zamian dobrego nie daje. Jest to chorobliwe dążenie do tego, aby „mieć więcej” lub „posiadać tylko dla siebie”. Wówczas wolność nie jest dawana drugiemu człowiekowi, ale odbierana. Przeżywane cierpienie nie pomaga wzrastać w miłości, ale wzmacnia egoizm i samopotępienie. W sercu narasta „piekło nie do zniesienia”, intensyfikowane przez Złego ducha.
Jest to droga bez sensu, gdyż człowiek niszczy
sam siebie i innych. O wiele lepiej podjąć przesłanie, które w czwartą
niedzielę Adwentu przekazują nam Maryja i Elżbieta (por. Łk 1, 39-45). To
najlepsza propozycja dla każdego, kto autentycznie pragnie otworzyć swe serce
na Jezusa Chrystusa, jedynego Pana i Zbawiciela. Otrzymujemy genialną receptę,
aby w swoim wnętrzu cieszyć się „niebiańską radością”. Na co warto zwrócić
uwagę w postawie tych świętych kobiet?
Jest to nastawienie, gdzie od „ja” ważniejsze
jest „ty”. Maryja podejmuje bardzo trudną, wielodniową drogę, aby odwiedzić i
wspomóc swą krewną Elżbietę. Czyni to nawet „z pośpiechem”. Ale nie jest
to nerwowy pośpiech zapędzenia, lecz intensywne i harmonijne pragnienie, aby
jak najszybciej obdarować dobrem drugiego człowieka. Szczytem duchowej
czystości Maryi jest emanowanie dobrocią, która uobecnia się w osobie Ducha
Świętego. Ewangelista zanotował: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi,
poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”.
Nie chodzi o to, aby narzucać swoje „dobre ja”,
lecz aby być przejrzystym pośrednikiem, poprzez którego może spływać Duch
Święty. W głosie Maryi była Boża obecność, która niejako uzewnętrzniała
bogactwo jej miłującego wnętrza. Niejednokrotnie miłość jest mylona z
posiadaniem. W posiadaniu jest zawłaszczanie drugiej osoby dla
siebie; „ty” jest zniewalane przez „ja”. W miłości ma miejsce rezygnacja z
siebie, aby drugi mógł być bardziej szczęśliwy; „ja” pomaga „ty” być bardziej
wolnym. Taka postawa jest swoistą modlitwą, która sprawia, że Duch Święty
zostaje przywołany i zstępuje. Zwykła rozmowa może sprawić, że wnętrze rozmówcy
zostanie wypełnione niezwyczajną obecnością Ducha Świętego. Warto prosić
Maryję, aby nam wypraszała ten bezcenny dar.
Fascynująca jest także postawa Elżbiety. Nie
jest ona skoncentrowana na swym „ja”, ale na „Maryjnym Ty”. Ten styl reagowania
jest totalnym zaprzeczeniem zazdrości. Jest to zachowanie, gdzie dominuje
radość z tego, że drugi człowiek otrzymał jakieś dobro. Niebiańska postawa
charakteryzuje się zdolnością do cieszenia się z tego, że drugi człowiek został
obdarowany. Pięknie wyraża to okrzyk Elżbiety w trakcie spotkania z Maryją:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego
łona”. Te słowa wyrażały radość, że „Matka mojego Pana przychodzi do
mnie”. To wyznanie było wyrazem pokornego uznania, że Maryja
otrzymała „większy dar”, zostając Matką Pana wszechświata.
Przy takim podejściu nie ma zazdrosnego
cierpienia, że drugi ma więcej. Wręcz przeciwnie, czyjeś większe dobro powoduje
we mnie radość; szczerze cieszę się, że drugi otrzymał więcej niż ja. Nie ma tu
także zazdrosnego zawłaszczania kogoś dla siebie. Ujawnia się proces odwrotny:
potrafię odsuwać się, aby sobą nie przysłaniać i nie stawiać siebie na
pierwszym miejscu. Elżbieta nie zabierała Bogu Maryi dla siebie, ale z radością
chętnie ją wspierała w coraz głębszym zanurzaniu się w Bogu poprzez ufną wiarę.
Jest to rewelacyjny drogowskaz dla każdego, zwłaszcza dla pustelnika. Jako
pustelnik pragnę coraz bardziej znikać i być w samotności jak
niewidzialne powietrze. Zarazem pragnę cieszyć się radością, jakiej
doświadczają ludzie, którzy mogą ze sobą być.
20 grudnia 2015 (Łk 1, 39-45)