Prawo… Jakże poważna sprawa!... Chodzi o decyzje i wyroki, które mają potem przekład na konkretne zyski lub straty w codzienności. Zaangażowane są fundamentalne wartości: prawda, sprawiedliwość, miłość, wolność. Krąży widmo materialnego bankructwa lub kompletnego wyniszczenia psychicznego. W pełnej odsłonie na szali pojawia się życie i śmierć. Dla chrześcijanina najważniejsze jest to, aby zawsze prezentować myślenie i podejmować decyzje wedle woli Jezusa Chrystusa. Aby ten cel osiągnąć, warto najpierw uświadomić sobie dwie odmienne postawy.
W pierwszym przypadku jest to utylitaryzm.
Przy takim podejściu do życia najważniejsza jest własna korzyść, w sensie
indywidualnym lub grupowym. Uzyskanie pożądanego dla siebie dobra jest
najważniejszym motywem w głębi serca. Wszystko inne jest podporządkowane upatrzonemu
celowi. Dla anarchistów oznacza to jawne kpienie z prawnego ładu. O wiele
bardziej niebezpieczna jest sytuacja, gdy utylitarysta zakłada maskę „poważnego
człowieka prawa”. Co to znaczy? Otóż taki
człowiek głosi tezy, które argumentuje troską o poszanowanie prawa. Oburza się
przejawami łamania prawnego porządku. Ale rzeczywista motywacja jest radykalnie
odmienna. Otóż w sercu, tak naprawdę, prawo jest postrzegane jedynie w perspektywie
użyteczności dla własnych interesów. Pod pozorem „respektu dla prawa” skrywa
się twarda realizacja egoistycznych celów przy pomocy korzystnych dla siebie rozwiązań
prawnych.
W drugim przypadku chodzi o
ludzi, którzy nie mają wiary chrześcijańskiej, ale pragną szczerze służyć prawdzie i sprawiedliwości. Dla ateisty prawo staje się wtedy swoistym
zastępnikiem Boga, zaś dla teisty „wcieleniem” Boga. Znaczy to, że sumienia
takich ludzi są bardzo wrażliwe na punkcie prawa, które przeżywają jako najwyższą
świętość. Gdy mają wrażenie, że prawo jest łamane, wtedy mocno oburzają się.
Tym razem jest to szczere oburzenie z powodu profanacji ich „prawnej świętości”.
Taki człowiek jest wierny swoim przekonaniom w sumieniu i zasługuje na miano
osoby szlachetnej i sprawiedliwej. Ale tragedią jest to, że prezentowane tu poglądy
i podejmowane decyzje niejednokrotnie nie są w pełni zgodne z wolą Jezusa.
W ujęciu chrześcijańskim podejście
do prawa ma charakterystyczny zestaw cech. Z
jednej strony wbrew utylitaryzmowi prawo jest w pełni szanowane i nie jest
przedmiotem utylitarystycznych masek i zagrywek. Z drugiej strony prawo jest
podporządkowane Jezusowi jako prawdziwemu Człowiekowi i Bogu. Znaczy to, że
najbardziej „święte uczucia” nie odnoszą się do takich lub innych prawnych
rozwiązań, ale do samego Jezusa, którego wola jest absolutnie najwyższą wartością.
Stąd mogą pojawić się przypadki, gdy litera prawa ludzkiego nie będzie przestrzegana,
ale w sensie duchowym Prawo Boże będzie w pełni respektowane. Niewolnicze
trzymanie się jakiegoś zapisu byłoby wtedy złożeniem ofiary z żywych ludzi i
Bożej Sprawiedliwości na rzecz martwej litery, co byłoby sprzeczne z wolą
Jezusa.
W Ewangelii jest epizod, gdzie uczniowie
idący wraz z Jezusem zrywają w szabat kłosy, aby się pożywić. W związku z tym,
że czynność ta była zabroniona w szabat, została przez faryzeuszów zinterpretowana
jako nieprzestrzeganie prawa. Wydali oni ocenę moralną i prawną jednoznacznie
negatywną. Jezus zakwestionował ten tok myślenia, dając następującą
argumentację: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla
szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu” (por. Mk 2, 23-28). Tak
więc dla chrześcijanina najwyższą świętością i „Panem” nie jest ludzkie prawo,
ale wola Jezusa. Prawo Boże zapisane w Dekalogu utożsamia się z wolą Jezusa. Ale
żadne prawo ludzkie takiej rangi już nie ma. Zarazem prawo ludzkie ma duże znaczenie,
gdyż stanowi pomoc dla sumienia w rozpoznaniu woli Bożej.
Dla chrześcijanina
tylko Jezus jest Panem wszystkiego. Dlatego chrześcijanin pada na kolana tylko i
wyłącznie przed Jezusem, a nigdy przed bożkiem prawa lub korzyści.
19 stycznia 2016 (Mk 2, 23-28)
19 stycznia 2016 (Mk 2, 23-28)