Wykonujemy wiele
rzeczy. Zewnętrzny świat wypełniony jest tysiącami spraw i zmagań. To wszystko
jednak może okazać się morzem bezsensu. Dlatego potrzebny jest
horyzont sensu. Tym sensem życia człowieka jest nieustanny wewnętrzny
rozwój w postawie miłości. To droga od
„nie kocham”, poprzez „chcę kochać” do „kocham”. Najgłębiej pokazuje to życie
autentycznego chrześcijanina, dla którego wszystko skoncentrowane jest na tym,
aby zdobyć Ducha Świętego czyli miłość w Jezusie Chrystusie.
Dostrzeżenie
wspomnianego sensu życia to już bardzo dużo. Zarazem niewiele z tego może
wyniknąć. Istnieją bowiem konkretne prawa rozwoju miłości. Trzeba je
respektować, aby rozwój nastąpił i mógł prawidłowo przebiegać. Pierwsze prawo
można nazwać „prawem ziarna gorczycy”. Ziarenko to jest początkowo malutkie,
ale potem w miarę wzrastania staje się wielkim drzewem. Na początku drogi
trzeba uznać swój status jedynie malutkiego ziarenka. Błędem jest chęć bycia od
razu drzewem. Pokusa: jestem małym ziarenkiem i już nic ze mnie nie wyrośnie.
Takie podejście rodzi zniechęcenie i często w ogóle uniemożliwia rozpoczęcie
jakiejś drogi wzrostu. W sumie podobnym błędem jest zachłyśnięcie się
ewentualnym początkowym sukcesem. Coś może mieć pozór drzewa, ale w
rzeczywistości nie ma korzenia. Taki błysk światła, który jest wprawdzie oślepiający,
ale trwa tylko chwilę.
Rzeczywista
droga rozwoju miłości polega na uznaniu, że na początku jestem malutkim
ziarenkiem. Tym ziarenkiem jest pokorne uznanie, że nie potrafimy kogoś lub
czegoś kochać. Takie wypowiedziane do bólu, bez żadnego owijania w bawełnę:
„Nie kocham”. Nie kocham tego człowieka. Nie kocham męża. Nie kocham żony. Nie
kocham dziecka. To zbawienne wyznanie. Stwarza realną możliwość ewentualnego
dalszego rozwoju miłości. Trwanie w iluzji miłości przynosi katastrofalne
skutki. Czas płynie i nic się nie dokonuje. Nie ma wtedy nawet ziarenka i po
prostu nie ma co wzrastać. Zero przemnożone przez dowolną ilość czasu, nawet
dziesiątki lat, i tak da niezmiennie zero. Następuje wewnętrzny rozkład. Gdy
nie ma miłości, pojawia się zniechęcenie, a nawet coraz bardziej ogarniająca
serce nienawiść, do pewnego momentu nie nazywana po imieniu. Złudne i błędne
przekonanie o własnej miłości przynosi opłakane skutki. Mechanizm ułudy polega
na tym, że mam poczucie wzrostu i w swym fantastycznym świecie zaczynam
dostrzegać drzewo swej miłości. Obiektywna rzeczywistość zaś jest taka, że
nawet ziarenka rzeczywistej miłości nie ma. Oczyszczające wyznanie do
bólu „Nie kocham” jest bezcenne, ale oczywiście nie wystarczające, aby
uruchomić proces realnego wzrostu. Do tego konieczne jest autentyczne
pragnienie kochania. Zaczyna się wtedy realny proces wzrostu. W tym wzroście
bezcenna jest cierpliwość i wytrwałość dzień po dniu. Rośliny dają nam tego
przykład. Codzienny niepozorny, prawie niedostrzegalny wzrost w perspektywie
czasu daje widzialny efekt. Z ziarenka wyrasta nawet wielkie drzewo.
Ale by tak
było, konieczne jest jeszcze jedno prawo. Otóż sam z siebie nie zbuduję
gmachu miłości. W ten sposób co najwyżej będzie powstawała konstrukcja egoizmu.
To naprawdę dramat a właściwie tragedia budować na fundamencie własnego „ja”.
Początkowe ziarenko egoizmu, które rozrasta się w wielkie drzewo egoizmu,
złudnie uznawane za drzewo miłości. Niuans polega na tym, że cały
trud powinien polegać nie na własnym stwarzaniu miłości, ale na przyjmowaniu
miłości, która przychodzi od Boga. Ja tylko wewnętrznie przekształcam to, co
otrzymuję. Roślina wspaniale to ilustruje. Rozwija się dzięki temu, że
przyjmuje z zewnątrz wodę, światło i ewentualnie inne substancje odżywcze.
Podobnie u człowieka. Autentyczny wzrost dokonuje się wtedy, gdy człowiek
przyjmuje miłość Boga bezpośrednio lub pośrednio poprzez ludzi. Wtedy w
człowieku jest coraz więcej miłości Boga.
Cierpliwe
przyjmowanie miłości Boga sprawia, że ziarenko „Nie kocham” przekształca
się w drzewo „Kocham”. Powiedzmy precyzyjniej, z początkowego ziarenka „Ja nie
kocham” wyrasta piękne drzewo „Bóg kocha we mnie”.
1 lutego 2013 (Mk 4, 26-34)