„W dzisiejszym świecie trzeba być twardym”. Po raz
kolejny usłyszał takie zdanie. Czy chrześcijanin może podpisać się pod
takim stwierdzeniem? Zdecydowanie tak!
Na tym jednak nie koniec. Jest jeszcze ważniejsze pytanie, które lepiej
obrazuje głębiej tkwiący w sercu problem. Czy we współczesnym świecie trzeba
kochać? Otóż bez wątpienia: tak! W świetle miłości należy określić, czym jest
"chrześcijańska twardość".
Uczeń Chrystusa, to człowiek na pewno nie tylko
twardy, ale nawet bardzo twardy.
Występują jednak dwa rodzaje twardości. Pierwsza polega na prezentowaniu
zewnętrznej siły. Taki człowiek zakłada mocny pancerz, który pozwala poruszać
się w życiu jak czołg po placu bitwy. Wrażliwość postrzegana jest tu jako
słabość i nieudolność. Nie liczą się uczucia i świat przeżyć drugiego. Ten, kto
się przeciwstawia, traktowany jest jako przeciwnik, którego z „zimną krwią”
należy zniszczyć lub przynajmniej skutecznie wyeliminować. Taka twardość
oczywiście nie jest do pogodzenia z nauką Chrystusa. Kłóci się z fundamentalnym
przykazaniem miłości bliźniego. Warto tu jednak dodać od razu, że tak naprawdę
jest to tylko pozorna twardość. Z reguły tacy ludzie godzą się na poniżające
poddaństwo wobec silniejszego. Boją się narazić komuś i w sumie są bardzo słabi
wewnętrznie.
Mówiąc o wnętrzu, docieramy do drugiego rozumienia
„bycia twardym”. Ta druga twardość dotyczy zasadniczo ludzkiego wnętrza. Akcent
pada tutaj na to, co dzieje się w sercu człowieka. Otóż bycie twardym oznacza
tu wierność do końca prawdzie, miłości i wszelkim wartościom zgodnym z nauką
Chrystusa. Jest to siła woli. Nawet za cenę cierpienia i w ostateczności
śmierci zdecydowanie dokonuję wyboru nauki Chrystusa. Pokornie pamiętam o
ostrzeżeniu Jezusa: "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się
ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego" (Łk 9, 62). Tak, trzeba być
twardym i nieugiętym na tej drodze wierności. Taka twardość nie jest
zakładaniem pancerza. Wręcz przeciwne. Łączy się z postawą wrażliwości serca na
słabość i krzywdę drugiego człowieka. Zewnętrznie jestem pełen życzliwości i
takiego ludzkiego, szczerego ciepła. Nieraz byśmy mogli powiedzieć o kimś
takim: „Ależ to niepozorny człowieczek”.
Świetnym przykładem jest Matka Teresa z Kalkuty.
Zewnętrznie, zwłaszcza w ostatnich latach swego życia, była to słaba, pochylona
kobieta. Jednocześnie zachowując wielką wrażliwość serca na ludzką biedę, była
w stanie twardo świadczyć i bronić ofiarowanych przez Chrystusa wartości wobec
największych i najpotężniejszych tego świata. Można więc powiedzieć, że we
współczesnym świecie trzeba być twardym, jeśli chce się być chrześcijaninem.
Nie jest to jednak zewnętrzna twardość niszczenia ludzkich serc i ciał. Jest to
twardość, która z mocą staje w obronie człowieka. Takie bycie twardym w niczym
nie koliduje z wrażliwością i troskliwą życzliwością zwłaszcza wobec słabego i
odrzucanego przez potężnych tego świata.
Najpiękniejszym przykładem człowieka autentycznie
twardego jest Jezus Chrystus. Stawał w obronie człowieka z taką determinacją,
że aż oddał życie. Święci wspaniale podejmują to Chrystusowe przesłanie. Święci
to najbardziej twardzi ludzie świata. Bądźmy ludźmi twardymi. Zdecydowanymi w
wyborze Miłości. Inaczej mówiąc: bądźmy świętymi.