W naturę człowieka wpisana jest bojaźń. Ten
święty zapis może być jednak interpretowany na radykalnie dwa odmienne sposoby.
Wszystko zależy od tego, kogo człowiek się boi. Najgłębszym źródłem lęku
może być Bóg lub człowiek. W konsekwencji otwierają się dwie drogi. Jedna
prowadzi do wewnętrznego wyzwolenia, zaś druga do degradującego i
upokarzającego zniewolenia.
Gdy serce wypełnia bojaźń Boża, jeden z darów
Ducha Świętego, wtedy wchodzimy na drogę wiodącą do świętości. Nie chodzi tu
wcale o generację nerwowych odruchów lub paraliżującego trzęsienia się nóg.
Wręcz przeciwnie. Człowieka przenika wtedy zdecydowana odwaga i pokój
sumienia. Bojaźń Boża generuje pozytywne uczucia. To troska o to, aby w
zaufaniu żyć zgodnie z przykazaniami Miłującego Boga. Gdy jakieś
zachowanie łamie te święte zasady, wtedy serce wypełnia odwaga, aby o tym
powiedzieć. Nawet za cenę dużych strat , włącznie z niebezpieczeństwem
śmierci. Zdrowa motywacja postępowania osadzona jest tu na przekonaniu, że Boża
mądrość najlepiej służy każdemu człowiekowi. Stąd zatroskanie, aby jej
nie utracić. Celem nie jest w żaden sposób walka z kimkolwiek lub narzucanie
swoich indywidualnych przekonań.
Wyraziste świadectwo dobrze rozumianej bojaźni
Bożej daje w Ewangelii św. Jan Chrzciciel (por. Mt 14, 1-12). Król Herod wszedł
w cudzołożną relację z Herodiadą, żoną swego brata Filipa. Święty widząc to,
odważnie powiedział: „Nie wolno ci jej trzymać”. Miał świadomość, że bardzo
może się narazić. Jednak gdy człowiek boi się Boga, wtedy nie ma już lęku
przed drugim człowiekiem. Konsekwencją wypowiedzianych słów prawdy stała
się utrata życia doczesnego. Ale warto było. Zysk był bez porównania większy.
Sam Jan Chrzciciel poprzez wierne świadectwo zachował pokój sumienia i zyskał
wieczne życie z Bogiem. Jednocześnie ukazał grzeszącemu królowi dobrą drogę do
zbawienia.
Całkowicie odmienny rodzaj bojaźni wypełniał
wnętrze Heroda. W swoim sumieniu nie przejmował się respektowaniem przykazań. Żył
w złudnym przekonaniu o absolutnym prawie do decydowania o własnym i innych
życiu. Dlatego nie w smak były mu inspirowane słowem Bożym wypowiedzi świętego
proroka. Ale to nie oznacza, że serce Heroda wolne było od lęku.
Wręcz przeciwnie, niszcząc bojaźń Bożą, stał się niewolnikiem człowieka.
Miejsce odczytywanej w sumieniu Bożej Prawdy zastąpił bożek opinii ludzkiej.
Głównym przedmiotem troski i rozmyślań stało się: „Co ludzie powiedzą?”.
Początkowo Herod nie zabił Jana Chrzciciela, gdyż „bał się jednak ludu,
ponieważ miano go za proroka”. Póki co ten lęk przed ludźmi przyniósł pozytywny
skutek. Ale jest to wartość całkowicie nietrwała i w każdej chwili może
przerodzić się w coś zupełnie odmiennego. Dlatego wkrótce, w innej sytuacji,
lęk przed ludzką opinią doprowadził do decyzji o ścięciu świętego. Opinia
współbiesiadników, Herodiady i jej córki stały się ważniejsze od piątego
przykazania: „Nie zabijaj”.
Gdy człowiek wyzwala się od Boga, staje się
niewolnikiem człowieka. Tragiczna decyzja. Wewnętrzne wyzwolenie zostaje
zamienione w niszczące zniewolenie. Początkowo pokusa może przysłonić
zaistniały stan duchowego zniszczenia. Dobra doczesne dają pewną rekompensatę
braku Boga. Ale kwestia czasu, gdy dobra te zostaną odebrane. Warto dodać, że
Herod został pokonany przez Aretesa, ojca oddalonej prawowitej żony. Następnie
cesarz Kaligula zesłał marionetkowego króla na wygnanie.
Nie bać się Boga, to zrezygnować z wewnętrznego
pokoju, zniszczyć swe sumienie, stać się niewolnikiem pokłonów przed drugimi i
ostatecznie wszystko utracić. Bać się Boga, to mieć trwały pokój serca,
zbudować szlachetne sumienie, być pełnym zdrowej odwagi przed ludźmi i na wieki
radować się bezcennym darem Życia Wiecznego w Bogu.
Jan Chrzciciel i Herod. Dwie radykalnie odmienne
życiowe budowle ...
3 sierpnia 2013 (Mt 14, 1-12)