„Kochać i być kochanym”.
Myśl, która wypełnia umysł. Pragnienie, które drąży serce. Nienasycenie, które
przenika na wskroś duszę i ciało. Gdy zostaje zaspokojone, poranna pobudka
tryska sensem życia. Gdy doskwiera niespełnieniem, bezsens odbiera wszelką chęć
do jakiegokolwiek istnienia. Misterium Miłości. Poezja subtelnie oddaje
wielorakie drgania duszy skąpanej w miłosnych promieniach. Zarazem niezliczone
strofy opisują ból krwawiących ran miłości.
W tym miejscu ciśnie się na
usta niezwykłe polskie przysłowie: „Każdy człowiek jest kowalem swojego losu”.
Tak! Miłość jest jedyną rzeczywistością, gdzie mamy pełnię władzy. Możemy
doprowadzić do bezwzględnego uśmiercenia miłości. Wówczas pozostają popioły
smutku i wypalone zgliszcza nieszczęścia. Możemy sprawić, że miłość
będzie coraz bardziej żyć. Wtedy na horyzoncie pojawiają się radosne oazy
szczęścia i lśniące pięknem budowle.
Tak! Obraz naszego życia
jest konsekwencją tego, co wybieramy. Aby doświadczyć zaspokojenia w miłości,
trzeba przede wszystkim tego naprawdę chcieć. I to nie może być jakaś tam chęć,
ale absolutnie pierwszoplanowe życiowe dążenie. Częstym powodem porażki jest
to, że po prostu inne sprawy w życiu stają się ważniejsze. Następuje pełzająca
banalizacja codzienności. W końcu wszystko staje się tak przerażająco puste, że
w człowieku zaczynają pojawiać się odruchy wymiotne.
Nie znaczy to, że miłość
stanowi jakiś oderwany od rzeczywistości odlot. Ulęgnięcie takiej pokusie
zawsze kończy się bardzo bolesnym spadkiem z wysokości i zderzeniem z betonem
życia. Realna miłość w sumie składa się z bardzo prostych rzeczy. Zewnętrznie
nawet szarych i banalnych. Ale to wszystko staje się uszczęśliwiające i
nasycone poczuciem pełni, gdy oparte jest na fundamentalnym akcie w
sercu: „chcę kochać”. Klucz do sukcesu, to pragnąć miłości ponad wszystko.
Wszystko inne schodzi na dalszy plan. Bez tego fundamentu, nawet super piętra
wspaniałych przeżyć posypią się. Z tym fundamentem, nawet skromniutkie pięterka
codziennych utarczek domowych stają się trwałą budowlą miłości.
Gdy miłość stanie się
najważniejsza, trzeba pamiętać o wyrazistym
rozróżnieniu: „kochać” i „być kochanym”. Tu czai się kolejna pułapka. Jest
to wygłodniałe oczekiwanie, aby drugi dał miłość. Takie nastawienie
prowadzi do radykalnego rozczarowania: „Dlaczego mnie nie kochasz?” lub
nieustannego niezadowolenia „nie kochasz mnie tak, jak oczekuję”. Ta
egoistyczna pokusa może być przezwyciężona jedynie poprzez dogłębne
nastawienie, aby samemu obdarzyć miłością. Przy takim podejściu serce zaczyna
wypełniać radość z wyświadczonej dobroci. Ewentualnie człowiek sam siebie
rozlicza i szuka, co robić, aby samemu kochać. Następuje cudowne uzdrowienie od
wiecznych pretensji „do kogoś” i „o coś”. Nie żądam, abym był kochany, ale
gorąco pragnę, abym kochał. Z reguły w odpowiedzi na wyświadczoną miłość,
otrzymuję miłość. A jeśli tak się nie dzieje, to nie ubolewam ze względu na swe
„niezaspokojone ja”. Cierpię co najwyżej, że drugi nie kochając, odbiera sobie
smak miłości.
Wreszcie dotknijmy podstawy
fundamentu. W odpowiedzi na pytanie, jakie przykazanie jest
najważniejsze, Jezus daje odpowiedź, która jest jak latarnia pośród ciemnych
nawałnic codzienności. Po pierwsze: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym
swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”; po drugie: „Będziesz
miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Por. Mt 22, 36-39). Jeśli Bóg nie
jest najbardziej miłowany, wtedy miłość człowieka traci swą głębię lub nawet
zanika. Jeśli człowiek nie jest kochany, wtedy wszelkie deklaracje o miłości
Boga stają się pustymi słowami.
Panie, naucz nasz
zaspokajać pragnienie miłości z Twego Strumienia ....
23 sierpnia 2013 (Mt 22,
34-40)
.