"Człowieku, nie pij, kiedy masz problem. Potem będziesz miał jeszcze większy!”. Na przystanku autobusowym tę bezcenną poradę wypowiedziała pewna dziewczyna do najwyraźniej załamanego chłopaka. Niestety wyraźnie widać było, że szukał ukojenia bólu w alkoholu. Powiedzmy szczerze, wybrał zdecydowanie nietrafiony środek. Jeśli człowiek usiłuje rozwiązać problem poprzez alkohol lub inną używkę, to problem nie zniknie, ale pojawi się ze zwielokrotnioną mocą. Idąc jeszcze dalej i głębiej: jakiekolwiek metody walki z życiową trudnością, odmienne od nauk Ewangelii, zamiast pomóc, po ewentualnej chwilowej uldze, prowadzą do jeszcze gorszego stanu.
W sumie sprawa nie jest łatwa. Jak człowiek
znajduje się w życiowym dołku, to pokusa pogubienia się jest wielka.
Szatan chce wykorzystać zaistniałą słabość i podstępnie podsuwa niszczące
propozycje. Zasadniczo są dwie strategie, w zależności od konkretnego
przypadku. Jedna polega na doprowadzeniu człowieka do stanu wewnętrznej złości
i totalnego załamania. Druga zaś z kolei bazuje na leczeniu kompleksów i
pompowaniu zranionych ambicji wedle zasady „ja wam pokażę, co potrafię!”. Cechą
wspólną tych dwóch zewnętrznie odmiennych postaw jest wewnętrzna niezgoda na
zaistniałą trudność lub wręcz całą życiową sytuację. Serce przenika jedno
wielkie „Nie”.
Jezus doskonale wie, co dzieje się w ludzkiej duszy. Szczególną troską obdarza
ubogich, głodnych, smutnych i pogardzanych. I cóż proponuje? W Ewangelii wg św.
Łukasza woła z mocą: „błogosławieni… ubodzy”, „błogosławieni wy, którzy teraz
głodujcie”, „błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie”, „błogosławieni… gdy was
zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę” (por. Łk 6, 20-26).
Doprecyzujmy, że „błogosławieni” należy z greckiego dosłownie przetłumaczyć
jako „szczęśliwi”. Co z tych słów wynika? Jezus proponuje bardzo
konkretny sposób podejścia do zaistniałej życiowej trudności. Przede wszystkim
trzeba wypowiedzieć najpierw jedno wielkie „Tak, zgadzam się!”. Nie jest to
zgoda na zło, ale na sytuację, w której człowiekowi jest źle. Godzę się, że
dziewczyna mnie zostawiła. Zgadzam się na aktualne miejsce zamieszkania. Akceptuję,
że nie stać mnie nawet na nędzny samochód. I nie chodzi tu tylko o jakiś suchy
akt. Jezus zaprasza, aby naprawdę z całego serca ucieszyć się taką ciężką
sytuacją. „Jestem szczęśliwa”. „Jestem szczęśliwy”. Takie słowa, to nie wyraz
jakiegoś samobójczego odrealnienia psychiki, ale super mocny realizm,
wypływający z posłuszeństwa naukom Jezusa.
Dalszy
rozwój wypadków po takiej „szczęśliwej zgodzie” jest niesamowity. Człowiek
otwiera się bardzo mocno na działanie Bożej łaski, czyli konkretnej Bożej
Dobroci. Owocem tego staje się wewnętrzny pokój i jasność umysłu w Duchu
Świętym, nawet w najgorszej zewnętrznie sytuacji. Ta obecność
Ducha Świętego i trzeźwego myślenia chroni przed popadaniem w depresyjne stany
załamania (lub w chore ambicje) oraz pozwala znaleźć optymalne sposoby
poprawienia sytuacji. Pierwotna zgoda chroni przed czysto ludzkim błądzeniem.
Nie powoduje straty, ale umożliwia sensowny zysk, poprzez skorzystanie z Bożej
pomocy. Najważniejsze jednak jest to, że człowiek realnie otwiera się na
Wieczne Bogactwo, Zaspokojenie, Radość i Chwałę w Bogu.
Jeśli
„Błogosławieństwa” zostaną odrzucone, wtedy przyjdą ich przeciwieństwa w
postaci „Biada”. Jezus przestrzega, kierując słowo „biada” do wszystkich, którzy
uznają tylko doczesne bogactwa. Wtedy zasygnalizowana wcześniej pokusa
przekształci się w dwie śmiertelne choroby. Niektórzy z bólu ubóstwa,
doświadczanej pogardy, ze smutku „zapili się” na śmierć. Niektórzy zaś
zaspokoili chore ambicje jakimś bogactwem, pokazując wszem i wobec jacy to są
wspaniali. Zapomnieli, że w chwili śmierci wszelkie bogactwo, radość i chwała
zbudowane na pysze znikną na zawsze…
Panie,
daj siłę „tu i teraz” powiedzieć „tak” Twemu Błogosławieństwu…
11 września 2013 (Łk 6, 20-26)