Najlepsze rozwiązanie czyli Wola Boża



    „Co robić? Jaką drogą iść? Jak najlepiej zachować się w tej sytuacji?”. Każdego dnia stajemy wobec  konieczności podejmowania różnorakich decyzji i ustaleń. Sprawy małe, duże czy też wielkie, wszędzie celem jest znalezienie jak najlepszego rozwiązania. Aby zminimalizować prawdopodobieństwo błędu, warto uświadomić sobie trzy pokusy. Jakie?

                Pierwsza polega na tym, że człowieka nic innego nie interesuje poza wąziuteńkim wycinkiem obejmującym analizowaną kwestię. To swoista pokusa „czubka nosa”, gdyż pole widzenia zostaje ograniczone jedynie do maksymalnie najbliższej przestrzeni. Przy takim zawężeniu tracimy możliwość szerszego spojrzenia na inne obszary życia. Nawet najbardziej rewelacyjny pomysł w danym „wycinku”, z czasem może okazać się wielkim niewypałem w powiązaniu z całokształtem własnego życia oraz w relacji z innymi ludźmi. 

                Druga   pokusa jest jednym wielkim zapomnieniem o istnieniu czasu. Człowiek czyta mądre książki, przeprowadza  głębokie rozmowy. Następnie zapada szybka decyzja. Ten błąd można nazwać pokusą „popsutego zegara”. Wskazówki nie poruszają się i z obserwacji zegara wynikałoby, że czas nie płynie. Warto pamiętać, że często nawet najszerzej zanalizowanie zagadnienie musi być następnie poddane weryfikacji czasowej. W zależności od rangi sprawy, potrzeba wielu dni, miesięcy, a nawet lat. Czas to „mędrzec”, pełen życiowego realizmu. 

                Wreszcie trzecia pokusa, która charakteryzuje się dostrzeganiem jedynie własnej woli. W pokusie „mojej woli” człowiek nie bierze pod uwagę, że może istnieć jeszcze jakaś inna „wola”. W konsekwencji całokształt prowadzonych poszukiwań stanowi jedno wielkie wpatrywanie się w siebie. Umysł egoisty poza sobą nie zna już żadnego innego kryterium odniesienia. 

                 Jak przezwyciężyć te pokusy? Najlepszym rozwiązaniem jest koncepcja widzenia problemu „w perspektywie horyzontu”. A co jest tym horyzontem? Cenną podpowiedź daje nam jedna z ewangelicznych przypowieści, gdzie mowa jest o panu, który dał swemu słudze konkretne zadanie do wykonania. W tym kontekście Jezus stwierdza: „Szczęśliwy ten sługa, którego pan powróciwszy zastanie przy tej czynności” (Łk 12, 37).  W przypowieści tej pan obrazuje Boga, zaś sługa człowieka. Mówiąc inaczej, w życiu chodzi o to, aby wypełnić Wolę Bożą. Wola Boża, oto najszerszy Horyzont. 

    Doprecyzujmy od razu, że nie chodzi jedynie o szybkie zapytanie o Wolę Bożą u początku rozpatrywania jakiejś konkretnej kwestii. Lepsze to niż nic, ale może to okazać się sztuczne i niewystarczające. Dlatego trzeba codziennie modlić się do Boga o dar wypełniania Jego Woli. Jak to robić? Po prostu wystarczy tak szczerze każdego dnia wzbudzać w sobie pragnienie czynienia tylko tego, co stanowi Wolę Bożą. Wtedy dzień po dniu wnętrze ludzkie jest nasączane Miłującą Bożą Mądrością. Człowiek staje się anteną, która coraz lepiej nakierowana jest na sygnał Ducha Świętego.  Sumienie jest przeobrażane. Głos sumienia zaczyna utożsamiać się z Głosem Boga. Nie ma potrzeby, aby konkretnie mieć fizyczne poczucie Bożego Głosu.  W sumie taki głos może być wytworem wyobraźni lub podszeptem Złego. Wola Boża objawia się po prostu w sumieniu, nasączonym  codzienną modlitwą o Wolę Bożą. Oczywiście, na bazie tej codziennej modlitwy, konkretny proces decyzyjny trzeba wzmocnić dodatkową prośbą o wypełnienie Woli Bożej w danej sprawie. 

                Horyzont Woli Bożej chroni przed niebezpiecznymi ogranicznikami „własnego nosa” i „popsutego zegara”. Bóg wyzwala człowieka z zawężonej czasoprzestrzeni i obdarza zdolnością do patrzenia panoramicznego . Zaślepiające  „bądź wola moja” zostaje zastąpione przez pełne przenikliwości „Bądź Wola Twoja”.  Tak! Gorące umiłowanie „Woli Bożej” to najlepsza droga do znajdywania optymalnych życiowych rozwiązań. Zarówno w sprawach wielkiej wagi, jak i w tych całkiem malutkich…        

23 października 2013 (Łk 12, 39-48)