Dziękować w bólu i cierpieniu


„Cichy płacz nieutulonego bólu. Samotne łkanie skryte przed ludzkimi oczami… Łzy dziękczynienia spływające po policzkach. Nie rozumiem, ale dziękuję… Jakże przedziwny smak męczeńskich kropel krwi…”. Dziękować w głębokim cierpieniu? Po ludzku to wręcz niewyobrażalne, a jednak realnie możliwe. Najwyraźniej Bóg istnieje, skoro takie rzeczy się dzieją. Tylko On zdolny jest leczyć medykamentem, w którym „dziękuję” i „nie rozumiem” stanowią spójną całość. Ten lek „nie rozumiem, ale dziękuję”, dar Bożej łaski,  pozwala coraz bardziej godzić się z życiem. Żadne apteki lepszego specyfiku nie zaoferują.

 Człowiek o własnych siłach może wejść jedynie na drogę niewdzięczności lub wdzięczności za dobro, które rozumie. Pierwsza z tych postaw to smutny obraz duszy, która nasycona jest przekonaniem „należy mi się”. Roszczeniowe oczy takiego człowieka nie potrafią płakać ani z radości, ani z cierpienia… W jednym z ewangelicznych epizodów widzimy dziesięciu trędowatych, którzy zostali przez Jezusa uzdrowieni. Dziewięciu z nich nie dostrzegło niestety powodów, aby potem podziękować. W swym egocentryzmie, najwyraźniej uznali, że doświadczyli jedynie tego, do czego w pełni mieli prawo. Gwoli formalności udali się jedynie do kapłanów świątynnych, aby otrzymać zaświadczenie o powrocie do zdrowia po przebytej chorobie ciała. Ale pozostała niestety śmiertelna choroba serca: niezdolność do wdzięczności…

Zdecydowanie odmienną postawę zaprezentował pokorny Samarytanin. Gdy zorientował się, że został uzdrowiony przez Jezusa „wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu” (Łk 17, 15n). Ta piękna postawa odsłoniła  miłującą mądrość  jego serca. Przyjął doznane uzdrowienie jako niezasłużony dar. Uznał, że doświadczył łaski, która mu się w żaden sposób nie należała. Dzięki temu mógł zasmakować znaczenia Chrystusowych słów „twoja wiara cię  uzdrowiła”. To piękna postawa szczerego dziękczynienia za doznane dobro. Taka wdzięczność jest możliwa, jeśli ktoś podchodzi do życia  uczciwie,  pokornie i wrażliwie. Doznaję dobra i serdecznie Bogu i ludziom dziękuję.

W aspekcie wdzięczności istnieje jeszcze trzeci duchowy stan,  dostępny jedynie mocą łaski nadprzyrodzonej. Wyraziście obrazuje to niesamowita postawa patronów dzisiejszego dnia. Kim są? To pierwsi oficjalnie uznani męczennicy na ziemiach polskich: Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn. Wiedli życie pustelnicze, a potem podjęli misje. Niestety 10 listopada 1003 roku kilku zbójców napadło na pustelnię. Wszyscy mnisi zostali zamordowani. 

Papież Jan XVIII bez wahania uznał ich za świętych męczenników. Bezcenne jest uzasadnienie  tej decyzji! Choć był to akt rabunkowy, Papież wskazał, że serca męczenników wypełniała heroiczna gotowość oddania życia dla Chrystusa. Przez całe życie, z taką intencją żyli Ewangelią i przyjmowali doznawane cierpienia. Ostatecznie w duchu wdzięczności przyjęli ból i śmierć. Złożyli wielki akt dziękczynienia Bogu za to, co po ludzku nieraz staje się powodem załamania, a nawet rozpaczy. W cierpieniu samotności, doświadczając „bycia zabijanym”, potrafili powiedzieć Jezusowi jedno wielkie „Dziękuję”.

Jakże bezcenny akt misyjnego męczeństwa! Ziemia polska nasączyła się życiodajną krwią męczenników. W miejscu kaźni konkretnym owocem męczeństwa stał się pustelniczy klasztor kamedułów, który do dzisiaj promieniuje świętą mocą. Oto Boża logika, która przekracza czysto ludzkie rozumowanie. Święci pustelnicy i misjonarze przybyli, aby głosić Słowo Boże. Cieszące się królewskim wsparciem misje bez wątpienia przyniosłyby wiele doraźnych nawróceń na chrześcijańską wiarę. Stało się jednak zupełnie inaczej. Opatrzność dopuściła, aby zamiast wielkiej inicjatywy misyjnej pojawiła się męczeńska, pustelnicza krew. Potem jednak sam Bóg poprzez tę krew zaczął dokonywać niezwykłych dzieł. Krew męczenników stała się obfitym posiewem nowych chrześcijan…

            Niezwykła moc męczeńskich łez i kropel krwi w cichej samotności… Potężna moc każdej samotności, która z miłością mówi Krzyżowi „dziękuję”…

13 listopada  2013 (Łk 17, 11-19)