„Ma wielką moc uszczęśliwiania. Wyzwala z
ponurego bezsensu. Daje poczucie radosnej pasji życia. W tajemniczy sposób
przenosi w zupełnie inny wymiar istnienia”. To prawdziwie zbawienny blask. A
jak ma na imię? Piękno! W tym miejscu warto przytoczyć zdanie, które ostatnio
przypomniał papież Franciszek: „Piękno zbawi świat”. Te słowa Dostojewskiego
mają niezwykłą moc w kontekście jego twórczości. Jak niewielu w literaturze
potrafił wniknąć w najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Ukazał dogłębnie
świat pychy, grzechu i słabości. Wobec dostrzeganego zła, genialny pisarz nie
stracił jednak nadziei; wskazał na zbawczy tryumf piękna.
W ten sposób wpisał się w nurt
starożytnej mądrości greckiej, która głosiła ideał kalokagathia. Ideał
ten wskazywał na wewnętrzną spójność piękna i dobra. Spojrzenie na piękną twarz
czy też usłyszenie pięknego głosu wyzwala w sercu dobre uczucia. Lektura
pięknych strof pomaga wypowiedzieć potem ciąg słów, które układają
się w harmonijną symfonię dobroci. W tym szerokim strumieniu piękna
można jeszcze wyróżnić pewien główny nurt. Pośród wielu wspaniałych obrazów,
jeden z nich może wyzwolić więcej zachwytu aniżeli cała wielka kolekcja. Jedna
piękna twarz może stać się jak emanujące nadzwyczajnym światłem
słońce, wobec którego inne światła są wprawdzie też piękne, ale co
najwyżej przypominają gwiazdy rozpostarte na nocnym nieboskłonie. Nie
dziwi więc, że człowiek może ulec zniewalającej mocy piękna, które
wręcz przybierze szatę dosłownego zbawiciela. Docieramy do
niebezpiecznej granicy. Prawdziwy Zbawiciel żadną miarą nie może tego złudnego
zachwytu przemilczeć.
Otóż pewnego razu Jezus był świadkiem, gdy
„niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i
darami” (Łk 21, 5). Nie chodziło jedynie o jakiś pięknie przyozdobiony budynek
sakralny pośród wielu innych. Ludzie zachwycali się świątynią w Jerozolimie,
która była dla nich totalnie niepowtarzalna. W niej tajemniczo zamieszkiwał
Bóg. Istniało wprawdzie wiele synagog, ale świątynia była tylko jedna. Przez
dziesiątki lat, specjaliści najwyższej klasy misternie dopracowali
najdrobniejsze detale. Świątynia w Jerozolimie stała się dumnym synonimem
Boskiego piękna. Widok majestatycznych kamiennych bloków,
udekorowanych z wielkim religijnym smakiem, wręcz powalał z nóg; stwarzał
wrażenie jakiegoś absolutnie niezniszczalnego wcielenia Piękna Bożej Chwały.
W takim kontekście Jezus formułuje zdumiewające
proroctwo: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień
na kamieniu, który by nie był zwalony” (Łk 21, 6). Jak pokazała historia, te
prorocze słowa się spełniły. W 70 r. świątynia w Jerozolimie została przez
wojska rzymskie doszczętnie zniszczona. Wcielenie Boskiego Piękna
przeobraziło się w wielkie zwalisko głazów i kamieni. Podobnie najpiękniejsza
fizycznie twarz, najpiękniejszy głos, najpiękniejsze ciało, najpiękniejsze
rzeczy; wszystko pewnego dnia zamieni się w martwe ciało lub w
zgliszcza…
Jezus nie zakwestionował wielkiej
wartości fizycznego piękna, którego Autorem jest przecież sam Bóg.
Ale uwrażliwił, aby nie zapomnieć o Stwórcy. Piękno jako stworzenie nie zbawi,
ale Jezus-Piękno jak najbardziej tak! Zbawić może tylko Bóg. Świątynia
Jerozolimska została zniszczona, ale Bóg pozostał. Jezus stał się
nową świątynią Boga. Podobnie każde ludzkie ciało jest poprzez łaskę świątynią
Boga. Piękno stworzone jest wspaniałą drogą do Zbawienia, ale Zbawicielem
jest tylko Jezus Chrystus. Kochać drugiego, to nie ograniczyć się do fascynacji
pięknem jego ciała, ale umiłować Boga obecnego w świątyni jego
ciała.
Gdy ciało jest najważniejsze, wtedy świat może
się zawalić. Odejście, wypadek, śmierć. Ściana płaczu w Jerozolimie jest tego
wymownym symbolem. Gdy najważniejszy jest Stwórca Piękna, wtedy największy
kataklizm nic nie zrobi. Nawet gdy ciało zostanie złożone do grobu,
Bóg, który mieszkał w tym ciele, nadal żyje. Jezus Zmartwychwstały
obdarzy nas nowym pięknym ciałem. Jezus-Piękno nas zbawi...
17 listopada 2013 (Łk 21, 5-19)