Po co żyję? Aby coraz bardziej kochać. Dokładnie
tak! Im bliżej Nieskończonej Miłości, tym lepiej. Nie ma tutaj żadnych
ograniczeń. Inaczej jednak wygląda sprawa, jeśli chodzi o konkretne środki,
przy pomocy których ten szczytny cel chcemy realizować.
Otóż autentycznie Boża droga charakteryzuje się
odnalezieniem właściwej miary. Trafnie pisał o tym już filozof Arystoteles,
wskazując na mądrość, która wyraża się w stosowaniu zasady „złotego środka”.
Zasada ta polega na stosowaniu umiaru, który rozsądnie odnajdujemy pomiędzy
dwiema skrajnościami. Nadmiar lub niedomiar okazuje się wcześniej lub później
szkodliwy, a nawet niszczący dla człowieka. Dotyczy to nie tylko naturalnej
sfery ludzkiego życia, ale stanowi także ulubiony obszar działania szatańskiej
pokusy. W zależności od przypadku, szatan zachęca do pozostania w stanie
„niedomiaru” lub zwodniczo inspiruje do wysiłku, aby uzyskać „nadmiar”,
prezentowany jako ideał upragnionej doskonałości. Adwent jest szczególnie
uprzywilejowanym czasem, aby w klimacie wyciszenia, choć nieco poprawić stan
wewnętrznej równowagi.
Zaprezentowany problem, bardzo dobrze ilustruje
metafora prostego łuku strzeleckiego. Otóż łuk taki jest wygiętym kijem,
związanym po końcach sznurkiem, na który nakłada się strzałę. Zbyt lekkie
napięcie łuku spowoduje wystrzelenie strzały na krótką odległość, zdecydowanie
poniżej istniejących możliwości. Nie oznacza to jednak, że możliwie największe
naciągnięcie pozwoli na uzyskanie najdłuższego lotu strzały. Gdy bowiem
zostanie przekroczona pewna granica dopuszczalnego napięcia, kij łuku po prostu
się nadłamie lub wręcz całkowicie złamie. W rezultacie zamiast uzyskania
długiego dystansu, strzała w ogóle nie zostanie wystrzelona. Efekt będzie
gorszy niż gdyby zaistniało tylko malutkie napięcie. Wówczas odbyłby się
przynajmniej pewien lot. „Przegięcie” prowadzi do poważnego, a nawet
całkowitego zniszczenia planowanego ambitnego celu.
Trzeba dążyć do tego, aby strzała została jak
najlepiej wystrzelona. Ale to nie oznacza, że łuk musi być jak najbardziej
napięty. Należy odnaleźć wymagany „złoty środek”: optymalne napięcie (ani za
małe, ani za duże), przy którym lot strzały okaże się najwłaściwszy.
Ta prosta metafora obrazuje fundamentalną zasadę
na drodze realizacji Woli Bożej. Wolą Boga jest, aby zawsze dążyć do postawy,
która jak najpełniej, maksymalnie przeniknięta jest miłością. Tutaj
świętym prawem jest brak wszelkich granic i umiaru. „Miarą miłości
jest brak jej miary”. Im większa miłość w sercu, tym na pewno jesteśmy bliżej
Boga. Ten piękny cel może być osiągany jedynie poprzez stosowanie zasady „złotego
środka”. Tutaj ujawnia się wyraziście przestrzeń dla Bożej Mądrości i ludzkiego
rozsądku. Bóg doskonale wie, czego potrzebuje każdy człowiek i nieustannie
udziela stosownych łask. Zasadnicza trudność polega na „ludzkim
niezrównoważeniu” w przyjmowaniu tych darów.
Osoby mniej zaangażowane szatan będzie kusił
lenistwem i rezygnacją z wszelkiego wysiłku. Z kolei ludzi zdecydowanie
dążących ku Bogu szatan spróbuje inteligentnie wepchnąć w nadmierne działanie,
które skończy się wyczerpaniem i całkowitym unicestwieniem ambitnego
celu. Brak wyrzeczenia powoduje ociężałość i odchodzenie od Boga. Jednocześnie
zbyt wielkie „napięcie” szybciej lub wolniej przeobrazi się w zniechęcenie i
„pęknięcie”, a co za tym idzie w osłabienie lub wręcz zniszczenie relacji miłości
z Bogiem.
Warto uważnie przestrzegać zasady „złotego
środka”. Wtedy człowiek wypełnia Boże Słowo i jest Bożym Głosem. W przypadku
„niedomiaru” lub „nadmiaru”, człowiek realizuje jedynie swoje słowo. Wtedy
usłyszy: „będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić (…) bo nie uwierzyłeś moim
słowom” (Łk 1, 20). To znaczy takie działanie staje się bezowocne.
Duchu Święty, udzielaj obficie Twych świętych
darów. Niech poprzez zrównoważone podjęcie Twego słowa w naszych sercach płonie
coraz większa Miłość…
19 grudnia 2013 (Łk 1, 5-25)