W pracy nieustannie słyszała słowa reprymendy od
swej szefowej. Starała się wszystkie obowiązki wykonywać jak najlepiej. Często
brała nawet dokumentację do domu, aby dokładnie dopracować robione analizy i
raporty. Niestety, „z założenia” zawsze coś było nie tak, jak trzeba. Codzienna
porcja negatywnych uwag szefowej, okraszona wiecznym niezadowoleniem z wyników,
stała się nieznośnym koszmarem.
Ten przykry obrazek z pracy jeszcze smutniej
wygląda w kontekście sytuacji domowych. Nieraz małżonkowie nieustannie
„obdarzają” się dołującymi uwagami i wiecznymi pretensjami. Zawsze coś
jest źle. Do tego dochodzi permanentne doszukiwanie się złych
intencji i snucie podejrzliwych oskarżeń, których „sofistyki
kryminalno-intelektualnej” nie powstydziły się nawet sam Sherlock Holmes.
W tym wszystkim nie chodzi tylko o brak
sensownej atmosfery w pracy lub w domu, ale sprawa tak naprawdę ma charakter
duchowy i dotyka Wieczności. Taka refleksja nasuwa się po przeczytaniu
ewangelicznej przestrogi: „Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu,
nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3, 29).
Jezus wypowiedział te słowa, gdy pomimo dokonywanych znaków miłości i dobroci,
uczeni w Piśmie twierdzili: „Ma ducha nieczystego”. Mistrz podkreślił, że
„Wszystkie grzechy i bluźnierstwa” będą ludziom odpuszczone, ale grzech przeciw
Duchowi Świętemu zostanie zatrzymany. Jak to rozumieć? Czyżby jednak
Miłosierdzie Boże nie było nieskończone? Nic z tych rzeczy! Bóg zawsze i
wszędzie promieniuje Miłosierdziem bez granic. Ale człowiek musi otworzyć się
na to promieniowanie Absolutnej Dobroci. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu
polega na odmowie przyjęcia Bożego Miłosierdzia. Wtedy wszelki „Duch Święty”
nazywany jest „duchem nieczystym”. Występuje tu uporczywe odrzucanie prawdy,
przewrotne przypisywanie złych intencji i radykalna odmowa zmiany prezentowanej
postawy. W rezultacie Bóg zostaje odrzucony i człowiek sam wybiera piekło bez
Boga. Ten grzech nie musi bezpośrednio dotyczyć Boga. Może chodzić o zwyczajne
sytuacje międzyludzkie. Nieuzasadnione „wieczne” oskarżanie kogoś i
zatwardziałe przypisywanie złych intencji, wpisuje się w logikę grzechu
przeciwko Duchowi Świętemu. Co może przyczyniać się do takiej „piekielnej
postawy”?
Najpierw warto wskazać na postrzeganie drugiego
na zasadzie „domniemanej winy”. Znaczy to, że w punkcie wyjścia człowiek jest
traktowany jako winny. Ewentualny brak winy musi uzasadnić, choć i tak ta
obrona zostanie „z założenia” odrzucona. Następnie duże znaczenie odgrywają
ewentualne zranienia z przeszłości lub przypadki doznanej niesprawiedliwości.
Rezultatem tego staje się postawa chorej podejrzliwości. „Tropiciel zła”
wszędzie i u wszystkich będzie dopatrywał się symptomów krzywdziciela i
oszusta. Najdrobniejsza skaza staje się punktem wyjścia do
stworzenia oskarżycielskiego scenariusza. Wreszcie występują przypadki, gdzie z
góry podjęta jest decyzja o zniszczeniu drugiego człowieka. Każda jego prawda
jest wtedy przedstawiana jako fałsz, zaś dobre intencje jako złe. Wszystko jest
przewrotnie i negatywnie interpretowane, w całkowitym oderwaniu od
rzeczywistości.
Taka
postawa wobec człowieka powoduje zamknięcie na samego Ducha Świętego. Lepiej
nie wchodzić na tę piekielną drogę. Dlatego warto zwrócić uwagę na pozytywne
przeformułowanie powyższych sposobów postępowania.
Człowiek, który ma Ducha Świętego w swym sercu, postępuje wedle miłości, prawdy
i dobra. Dlatego spontanicznie stosuje zasadę „domniemanej niewinności”.
Człowiek jest niewinny. Wina może być orzeczona dopiero po przedstawieniu
adekwatnych dowodów. Następnie, doznawszy ewentualnej krzywdy, nie
traktuję wszystkich ludzi jako potencjalnych krzywdzicieli i oszustów. Staram
się żyć zaufaniem i wiarą w dobro człowieka. Wreszcie, zawsze i wszędzie,
szczerze szukam prawdy; mam dobrą intencję i wierzę w dobrą intencję drugiego.
Zamiast przypinać metkę „duch nieczysty”, staram się zawsze odkrywać obecność
i działanie Ducha Świętego. Panie, obdarzaj nas czystością
spojrzenia w Duchu Świętym...
27 stycznia 2014 (Mk 3, 22-30)