Pragnienie... sztuka przeżywania


Dogłębne doświadczenie pragnienia. Smak cierpienia i szczęścia. Horyzont przeżyć wypełniony bólem, przyjemnością, niezaspokojeniem i ukojeniem. Jak rozumieć te wielorakie sploty emocjonalne, uczuciowe i duchowe? Jak odnaleźć się w tym wewnętrznym świecie?

Przede wszystkim warto dostrzec, że  pragnienie jest dążeniem  do uzyskania stanu zaspokojenia. Na początku czuję w sobie brak, który domaga się wypełnienia i nasycenia. Spełnienie oczekiwań wyzwala odczucie przyjemności i radości;  pozwala delektować  się otrzymanym lub uzyskanym dobrem. Z kolei niespełnienie generuje we wnętrzu ból. Nie jest to tylko pewien miejscowy ból, jak w przypadku fizycznego zranienia jakiejś  części ciała. Niezaspokojone pragnienie powoduje ból psychiczno-duchowy, który niejako rozlewa się po całej duszy ludzkiej i oczywiście oddziałuje mocno  także na ciało.    

Pragnienie może dotyczyć dwóch fundamentalnych poziomów: rzecz i człowiek. Na pierwszym poziomie chodzi o zwykłe zaspokojenie cielesnych potrzeb. Symbolem jest tutaj chleb, którego organizm się domaga. Chleb zostaje zdefiniowany przez głodnego jako to, co jest do zjedzenia i co pragnę zjeść. Takie typowo fizyczne wygłodzenie jest ciężkie, ale nie najcięższe. 

Świat najtrudniejszych doświadczeń łączy się z pragnieniem człowieka. Występują tu dwa stany, które trzeba precyzyjnie rozróżnić. Najpierw jest to pragnienie, gdzie drugi w pewien sposób traktowany jest tylko jako zwykła rzecz. Uwyraźnia się tutaj dążenie do posiadania i zagarnięcia dla siebie. „Spożycie” upragnionego człowieka daje doświadczenie ulgi, jak zjedzenie kromki chleba w stanie głodu. Ale nie na tym koniec. To dopiero początek. Bardzo szybko daje bowiem o sobie znać stan, który można nazwać „pragnienie pragnień”. Na czym polega?

 Otóż pragnąc drugiego człowieka, wiem, że on także ma pragnienia. Dlatego zaczynam dążyć do zdobycia wszystkiego dla siebie. Mówiąc konkretnie: pragnę, aby on tylko mnie pragnął; pragnę, aby ona tylko mnie pragnęła.  Mechanizm działa tak, że tylko ja mogę dawać zaspokojenie. Jeśli ktoś inny obdarowuje, jest to traktowane jako zamach na „moje posiadanie”. Ten człowiek jest mój i nikt inny w jakikolwiek sposób nie ma do niego prawa. On także nikogo innego nie może pragnąć. „Pragnienie pragnień” oznacza stan posiadania, gdzie drugi zostaje umieszczony w klatce „mojego ja”. Jeśli godzi się na bycie w tej klatce, jest wspaniały. Jeśli tego oczekiwania nie spełnia, wtedy wyzwala się ból, niezadowolenie a nawet złość. 

Szukając najlepszego sposobu przeżywania pragnień, na kartach Ewangelii wiele możemy nauczyć się od Jana Chrzciciela (Por. J 1, 29-34). Ten wielki prorok podejmuje ascetyczny tryb życia. Wszelkie niezaspokojenie podejmuje pozytywnie. Dlatego brak przyjemności fizycznej nie odbiera jako ból, lecz przeżywa jako radosną ofiarę, która pomaga pokornie otworzyć się na Boga. 

Oczywiście najważniejsza jest relacja Jana Chrzciciela do Jezusa. To świetny przykład pragnienia przeżywanego z miłością w sercu. Otóż Jan nie chce być „posiadaczem” Jezusa. Wręcz przeciwnie: uznaje wyższość Jezusa nad sobą. „Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością”. Jako prorok mógł oczekiwać uznania ze strony Jezusa. Nie uczynił tego, gdyż ujrzał  Ducha Świętego nad Jezusem i w ten sposób rozpoznał w Nim Syna Bożego. 

Super ważne! To widzenie stało się możliwe tylko dzięki temu, że Jan Chrzciciel przeżywał pragnienie z miłością, w której Bóg jest najważniejszy. Dzięki temu nie uległ pokusie zaślepiającego „pragnienia pragnień” tylko dla siebie. Nie chciał być egoistycznym posiadaczem pragnień drugiego. Wedle miłości, dokładnie odwrotnie, pokornie przyjmował to, co stanowiło  świat pragnień Jezusa. Dlatego wyznał:  „daję świadectwo, że On jest Synem Bożym”. Pragnienie skoncentrowane z miłością na Bogu i w Bogu na drugim człowieku, to droga pokoju i duchowego ukojenia…

19 stycznia 2014 (J 1, 29-34)