Odwagi! Trzymaj się dzielnie!...Potrzebujemy
szczerych słów, które będą dla nas źródłem otuchy i umocnienia w
życiowych zmaganiach. Nie chodzi o tanią formę pocieszania się lub, nie daj
Boże, zakładanie iluzorycznej maski człowieka silnego. Stawką jest
przezwyciężenie plejady lęków, które nas ograniczają i paraliżują.
Nieraz bolesne zranienia z
przeszłości mogą dotkliwie zakotwiczyć się w głębinach duszy.
Uruchamia się wtedy spontaniczny proces zakładania porządnego pancerza.
Mechanizm jest bardzo prosty. Skoro doznałem raniącego ciosu, to
sytuacja może się powtórzyć. Świat staje się synonimem zagrożenia;
trzeba się jak najlepiej zabezpieczyć. Aby ten cel zrealizować, następuje
podświadome przejście duszy ze stanu „jestem otwarta”
na „jestem zamknięta”. W miarę upływu czasu, dokonuje się
coraz głębsze zasklepienie w sobie. Na zewnątrz coraz bardziej widać solidny
pancerz, który stanowi demonstrację siły i dystansu oraz
daje iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa. Ale tak naprawdę wszystko
przypomina budowę ślimaka... Towarzyszy temu proces umierania miłości w sercu.
Miłość jest bowiem relacją pomiędzy osobami. Jeżeli wewnętrznie
zamykam się, to znaczy, że zaczynam coraz bardziej przebywać w twierdzy „mojego
odizolowanego życia”.
Dusza emanuje wtedy promieniowaniem nieufności.
Wszyscy zostają wrzuceni do jednego worka z napisem „niebezpieczna zjawa”. W
tym worku ląduje zarówno Boży człowiek, jak i szatański krzywdziciel. Powstały
pancerz zaciemnia, ograniczając zdolność widzenia i rozróżniania.
Tragizm sytuacji polega na tym, że nawet Bóg może być
potraktowany jako niebezpieczna zjawa. Pomimo
obecności Boga, w człowieku zalęknionym powstaje reakcja
adekwatna do sposobu reagowania w przypadku złej zjawy.
Wyraziście obrazuje to pewien
ewangeliczny epizod na jeziorze galilejskim (Por. Mk 6, 45-52). Uczniowie
wiosłowali nocną porą. W pewny momencie w pobliżu pojawił się Jezus.
Reakcja uczniów była znamienna: „Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po
jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy
i zatrwożyli się”. Niesamowite! Oto z pomocą przychodzi sam Jezus,
wcielenie wszelkiej dobroci i miłości. Bliska obecność Boga powinna
dać poczucie bezpieczeństwa; radość z miłującej obecności, która
przychodzi, aby pomóc. A jednak uczniowie zareagowali radykalnie
odmiennie. Miłość odebrali jako zjawę, której się przelękli.
Przełomem stały się dopiero słowa Jezusa: „Odwagi, Ja jestem, nie
bójcie się”. Na szczęście, po tym zawołaniu uczniowie otworzyli swe serca i
przyjęli Zbawiciela.
Ten epizod niesie w sobie niezwykłe
przesłanie. Nie można żyć w okowach lęku, który zaślepia i powoduje,
że nawet Bóg może być postrzegany jako zjawa, której trzeba się bać i
nie można jej ufać. „Ten, kto się lęka, nie wydoskonalił
się w miłości” (J 4, 18). Warto przyjąć zaproszenie do życiowej odwagi. Odwaga
powoduje otwarcie serca. Gdy serce otwiera się, wtedy jest napełniane Miłością.
Miłość zaś usuwa lęk. „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość
usuwa lęk” (j.w.). Odwaga jest niejako poświadczeniem miłości. Odważne podejście
do Boga i do dobrego człowieka objawia się w postawie zaufania. Ufam, że drugi
nie jest krzywdzicielem, ale osobą, która mnie kocha. Jeżeli mnie
kocha, to znaczy jest przy mnie i mogę czuć się
bezpiecznie. Ufnie otwieram się, gdyż intuicyjnie czuję, że dzięki temu będę
mógł być wypełniony miłością.
Otwarcie serca nie jest naiwnością, ale
przywraca duchowy wzrok. Dzięki temu serce wyraźnie rozróżnia zło i
dobro. Zło zostaje odrzucone, zaś dobro nie jest już traktowane jako
niebezpieczna zjawa, ale zbawienna miłość. Wobec Miłości nie ma lepszej i
mądrzejszej postawy jak otworzyć swe serce oraz odważnie i ufnie przyjmować
otrzymywany dar. Jezus zaprasza do życiowej odwagi. W miłości nie ma
lęku…
9 stycznia 2014 (Mk 6, 45-52)