Od bezsensu do sensu


„Bezsens życia. Horyzont istnienia zamknięty na kłódkę. Życie pozbawione najdrobniejszych oznak sensu”. Niektórzy  boleśnie doświadczają takich egzystencjalnych stanów. Skąd takie odczucia? 

Najpierw warto zauważyć, że słowo „sens” pochodzi z  łaciny i oznacza kierunek. Bezsens to stan zapadania się w sobie. Zamiast ukierunkowania się na drugiego (człowieka, Boga), występuje jedynie koncentracja na sobie. Dusza przypomina wtedy staw ze stojącą wodą i butwiejącą roślinnością. Brak wpływu, przepływu i wypływu wody powoduje jej postępujące zanieczyszczenie i utratę przejrzystej świeżości. Życie tylko dla siebie, przez pewien okres może być bardzo ciekawe i ożywiające. Ale z czasem ujawni się mechanizm wewnętrznego obumierania, ściśle powiązany z lękiem. Człowiek, który nie wchodzi na drogę dzielenia się z drugim człowiekiem, zaczyna coraz bardziej bać się. Otaczający świat staje się jednym wielkim zagrożeniem.  

Obok pokusy zamknięcia się w sobie, występuje jeszcze niebezpieczeństwo siłowego narzucania swoich przekonań.  „Musisz to przyjąć, bo dla mnie jest to dobre”. I zaczynają się schody, gdy  u odbiorcy rodzi się spontaniczny opór i bunt. Nieraz rodzice dorosłym dzieciom nakazują chodzenie na Mszę Świętą. W odpowiedzi otrzymują negatywną reakcję zwrotną. „To moja sprawa”. Ujawnia się wtedy inne oblicze bezsensu i tragedii. Całe lata wysiłku, aby wtłoczyć określone wartości, okazują się bezowocne. Tragedią jest to, że obdarowywanie przekształca się w przymuszanie i indoktrynację. 

Wiadomo, lepiej bezsensu uniknąć. Dlatego warto obrać drogę, która prawdziwie pozwala odkryć sens życia. Wewnętrzna żywotność jest możliwa tylko poprzez postawę dzielenia się sobą; składanie daru z siebie, motywowane zdrową miłością. Jak ten cel osiągnąć? Bezcenną inspirację możemy znaleźć u św. Marka, który relacjonuje uwagi poczynione przez Jezusa uczniom posyłanym na misje (Por. Mk 6, 7-13). 

           Przede wszystkim Jezus „zaczął rozsyłać ich po dwóch”. Dlaczego? Wedle obowiązujących wówczas zasad prawnych i kulturowych, do ważności składanego świadectwa potrzebne było takie samo oświadczenie dwóch osób. Jednak o wiele ważniejsza była kwestia oddziaływania poprzez postawę wzajemnej miłości. Od teoretycznych nauk, większą moc ma  międzyludzka komunia, która promieniuje i przekształca serca odbiorców. Komunia jest głębokim zespoleniem dwóch osób. W takiej relacji „wszystko moje, jest twoje; a wszystko twoje, jest moje”. Nie chodzi tu tylko o dobra zewnętrzne, ale przede wszystkim o rzeczywistość wnętrza. Zespolenie dusz. Osoby będące w komunii wzajemnie przenikają się sobą, zarazem zachowując własną oryginalność i autonomię. Nie ma konkurencji, ale wzajemne wsparcie w przeżywaniu porażek i sukcesów. Gdy dwie osoby są w komunii, promieniują dobrem, które niewidocznie przekształca otoczenie w przestrzeń dobra. 

             Następnie bezcenna jest zasada poszanowania wolności. Ewangeliczne świadectwo charakteryzuje się pokornym obdarowaniem. Nie można zachowywać odkrytego bogactwa tylko dla siebie, ale niedozwolona jest także jakakolwiek forma przemocy fizycznej lub psychicznej. „Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich”. Nie przymuszać, ewentualnie odejść. Mądrość głoszenia polega na unikaniu zarówno obojętności, jak i prozelityzmu. Prawda może być przyjęta do serca jedynie poprzez dobrowolny wybór. 

             Znakiem owocności składanego świadectwa jest także uzdrawianie, mocą Jezusa. „Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu  chorych namaszczali olejem i uzdrawiali”. Głoszona prawda nie może być bezużytecznym balastem, wieszanym na szyję napotkanemu człowiekowi. Prawda powinna ujawniać swą żywotność poprzez zdolność do uzdrawiania i uwalniania od złych duchów. Mówiąc prosto, po rozmowie człowiek ma doświadczenie swoistego umocnienia i oczyszczenia duszy i ciała.  

              Bezcenne zasady: komunii, wolności i uzdrawiania. Dzielenie się Chrystusową miłością wedle tych zasad, wyzwala w sercu coraz głębsze poczucie sensu życia…

              6 lutego 2014 (Mk 6, 7-13)