Ku modlitwom wysłuchanym


Dlaczego nosimy w sobie niespełnione pragnienia? Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw? Jeden z mistyków świetnie odpowiada: „Bóg, który jest wielki, lubi dawać wielkie dary, ale my, niestety, mamy serca zbyt małe, aby je przyjąć”. Jezus Chrystus zaś wyjaśnia: „umiecie dawać dobre rzeczy swoim dzieciom, o ileż bardziej  Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 11). 

Tak więc  problemem nie jest brak Bożej dobroci, ale  trudności po naszej stronie. I rzeczywiście, w modlitwie bardzo często popełniamy trzy zasadnicze błędy. Przede wszystkim od razu stosujemy autocenzurę, wpadamy w szpony myśli w rodzaju „nic z tego nie będzie”, poddajemy się rezygnacji i w rezultacie nie mówimy Bogu o naszych pragnieniach i marzeniach. A potem życie oplata pajęczyna wielorakich pretensji i rozgoryczeń. Bóg wie oczywiście czego nam potrzeba, ale nie chce się narzucać. Zarazem bardzo cierpi, że nasze serce nie otwiera się na obfitość darów. Chciałoby się powiedzieć: „Daj Bogu szansę!”. Czy  można mieć pretensję do kogoś, że nie powiedział nam, która godzina, jeśli wcześniej o to po prostu nie zapytaliśmy?  Wiele małżeńskich i rodzinnych utarczek oraz kłótni bierze się z banalnego faktu, że wcześniej ani słówkiem nie została przekazana jakaś prośba.  

Drugi błąd polega na żądaniu czegoś, co jednoznacznie jest dla nas złe i szkodliwe. Człowiekowi wydaje się, że coś jest dobre, ale w rzeczywistości owa pożądana rzecz lub stan są złe.  Bóg nie daje, aby nas nie skrzywdzić! Gdy małe dziecko chce na siłę włożyć rękę do garnka z gotującą się wodą i prosi o pomoc, to rodzic nie wysłucha takiej prośby, lecz pośpieszenie uniemożliwi głupi  pomysł. Dziecko może wpaść w złość na „złego rodzica”; w przyszłości zrozumie, że ta niewysłuchana prośba była wielkim dobrem i ocaliła być może przed dotkliwym kalectwem na całe życie. Wiele osób cierpiących w samotności kiedyś odkryje, że brak żony lub męża uchronił je przed zasmakowaniem piekła już tu na ziemi. Co oczywiście w niczym nie deprecjonuje małżeństwa, które dla kogoś innego może być okazją do nasycania się pierwszymi falami niebiańskiego ciepła już tu na ziemi. 

Wreszcie trzeci  błąd związany jest z niecierpliwością. To najczęstszy przypadek. Z reguły mamy właściwą intuicję, gdy czegoś pragniemy i sumiennie zaczynamy o to modlić się. Niestety, zwłaszcza gdy chodzi o wielkie dobro, trzeba wiele czasu, aby cała „droga przyjęcia” została właściwie przygotowana. Gwałtowność i brak cierpliwości powoduje zaprzepaszczenie wielkiej życiowej szansy. Bóg płacze, że człowiek nie zaczekał cierpliwie na rewelacyjny dar, którego pragnął udzielić i dlatego wlał w duszę stosowne pragnienie. Z reguły, gdy ktoś doświadcza w sercu, że ma powołanie pustelnicze, przez długie lata musi przejść wiele różnych prób życiowych i duchowych, zanim otrzyma oficjalne pozwolenie i błogosławieństwo ze strony biskupa lub przełożonego zakonnego.  

Widząc nasze błędne podejścia, Jezus zachęca: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7, 7). Warto na serio potraktować to zaproszenie i z całą determinacją: prosić, szukać i kołatać. Jezus obiecuje, że dzięki takiej postawie: otrzymamy, znajdziemy i otworzą nam. W kontekście opisanych błędów, może to oznaczać trzy niezwykłe odkrycia. Otóż dzięki ufnemu wypowiedzeniu prośby , okaże się, że „niemożliwe” jednak jak najbardziej dosłownie jest możliwe. Następnie zrozumiemy niewłaściwość jakichś pragnień i będziemy wdzięczni, że na szczęście nasze oczekiwania się nie spełniły. Odkryjemy bogactwo innego daru, wcześniej nie dostrzeganego lub nie dowartościowanego.   Wreszcie, po wielu cierpliwych zmaganiach, dotrzemy do upragnionego celu. Z oczu popłyną łzy radości: „a jednak udało się!”…. 

13 marca 2014 (Mt 7, 7-12)