Smutek, wypełniający wnętrze. Beznadzieja,
obejmująca zewsząd swymi mackami. Splot takich odczuć powoduje głębokie
przytłoczenie. Człowiek zaczyna podlegać procesowi zamykania się w sobie. Dusza
i ciało przeobrażają się w „kłębek lęków”. Zewnętrzny świat staje się synonimem
zagrożenia dla duchowej i cielesnej przestrzeni wnętrza. Nawet
najpiękniejsza rzeźba przybiera wtedy postać złowrogiego kamienia, który swym
widokiem wywołuje agresywną reakcję obronną. Zasmucony człowiek nosi w sobie
ogrom niewyrażonych doznań, reakcji i odczuć. Emocje te, na skutek braku ich
wyzwolenia, przekształcają się w paralizator, o bardzo wysokiej skuteczności
działania. Jest to stan bardzo trudny, ale nie beznadziejny.
Istnieje możliwość przejścia ze smutku zamknięcia w sobie do radości otwarcia
na drugiego. W trakcie spotkania z uczniami, idącymi do Emaus, Jezus genialnie
pokazuje, jak należy postępować, aby ten trudny cel osiągnąć (Por. Łk 24,
13-35).
Na „dzień dobry”, najmądrzejsze wyjaśnienia nie
mają jednak sensu. Dlatego, gdy uczniowie „zatrzymali się smutni”, Jezus zaczął
im najpierw zadawać szereg precyzyjnie przemyślanych pytań. Zachował się jak
super-profesjonalny terapeuta, który pomaga udręczonemu człowiekowi
wypowiedzieć świat doznawanych przeżyć. Jezus oczywiście doskonale
znał wszystkie wydarzenia obiektywne i subiektywne stany doświadczane przez
uczniów, a jednak na początku ograniczył się do pytań, sprawiając wrażenie
„kompletnego ignoranta”. Chodziło o to, aby uczniowie sami
wypowiedzieli to wszystko, co przeżywają. Istotny jest
fakt uwolnienia poprzez słowa kolejnych emocji i przeżyć. Metoda
zadziałała. Po pierwszej, raczej niechętnej reakcji, uczniowie zaczęli w
rozmowie odsłaniać całą paletę przeżywanych kwestii. Obiektywne fakty,
niespełnione oczekiwania, niezrozumiałe wydarzenia, palące duszę rozczarowania,
lęki przeszywające ciało. Tak! Ciało i dusza potrzebują niejako przeobrażenia
się w słowo, wypowiadane ustami lub wyrażane poprzez pismo. To
„mówienie” i „pisanie” jest bezcennym środkiem, aby nastąpiło odblokowanie i
rozkwit serca.
Takie uwalniające otwarcie wnętrza jest zarazem
przygotowaniem do nowych treści, przychodzących z zewnątrz. Gdy uczniowie
wypowiedzieli swoje cierpienia i tęsknoty, wtedy dopiero Jezus „wykładał im, co
we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego”. Jest to swoisty etap „wiedzy
uśpionej”. To znaczy wiedza jest już umysłem przyjmowana, ale nie ma jeszcze
mocy przeobrażenia serca. Usłyszane prawdy pełnią rolę „zgromadzonego
materiału”, który w przyszłości może być przetransformowany w „przepiękne
dzieło sztuki”. Kiedy taki pozytywny scenariusz może nastąpić?
Rzecz wielkiej wagi! Uczniowie, będąc jeszcze w
stanie smutku, w pewnym momencie drogi uczynili bezcenny akt. Otóż napotkanego
nieznajomego zaprosili do siebie. Gdy się opierał, wręcz „przymusili Go,
mówiąc: „Zostań z nami”, gdyż ma się ku wieczorowi”. Motywem zaproszenia była z
pewnością typowa wschodnia gościnność, ale także pragnienie
dalszego słuchania fascynującej opowieści. Perspektywa wieczoru i
nocy, spędzonej na słuchaniu „Bożej Historii”, stanowiła obietnicę,
której trudno było się oprzeć. Widząc powoli otwierające się serca, Jezus
przyjął zaproszenie. „Wszedł więc, aby zostać z nimi”. Uczniowie przyjęli Go
jako gościa, którego obdarzyli możliwością noclegu i posiłku. I oto dokonało
się coś niesamowitego. Cóż takiego?
Oto bowiem gość przeobraził się w Gospodarza,
który „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im”. W punkcie
wyjścia, przyjmujący u siebie sprawiał wrażenie obdarowującego. Potem okazało
się, że tak naprawdę, to obdarowany był Wielkim Obdarowującym. Uczniowie
zostali wypełnieni promienną radością ze strony nieznajomego, który stał się
Znajomym. Ich oczy otworzyły się i serca zabiły gorącą miłością. Rozpoznali
Zmartwychwstałego Pana. Dzięki ufnemu otwarciu się, doświadczyli wypełnienia
Bożą Obecnością. Ich serca przeszły ze smutku do Szczęścia, które nasyciło ich
dusze i ciała. Czynić dar z siebie. Oto ewangeliczna terapia. Błogosławieni ci
wszyscy, którzy otworzyli swe wnętrza na Zmartwychwstałego. Błogosławieni, gdyż
szczerze obdarowując, zostali po wielokroć obdarowani Uszczęśliwiającą
Obecnością.
4 maja 2014 (Łk 24, 13-35)