Otwieram drzwi Eremu, a potem coś niezwykle ważnego… Bezcenną pomocą w pustelniczej codzienności jest dla mnie wielowiekowy zwyczaj, który przejąłem od czcigodnego Zakonu Kartuzów. Otóż w budynku kartuskiej pustelni, po wejściu z zewnątrz, a przed przejściem do izby mieszkalnej, znajduje się pomieszczenie zwaneAve Maria. Nazwa ta pochodzi od słów modlitwy „Ave Maria”, którą kartuz zawsze odmawia przed figurą lub wizerunkiem Matki Bożej, ilekroć powraca z zewnątrz i wchodzi do pustelni. „Ave Maria” znaczy po polsku „Zdrowaś Maryjo”. „Pozdrowienie Anielskie”, odmawiane po łacinie, brzmi następująco:
„Ave Maria (Zdrowaś Maryjo), gratia plena (łaski
pełna), dominus tecum (Pan z Tobą), benedicta tu in mulieribus (błogosławionaś
Ty między niewiastami) et benedictus fructus ventris tui Jesus (i błogosławiony
owoc żywota Twojego, Jezus). Sancta Maria, Mater Dei, (Święta Maryjo, Matko
Boża) ora pro nobis peccatoribus (módl się za nami grzesznymi), nunc et in hora
mortis nostrae (teraz i w godzinę śmierci naszej). Amen”.
Na pustelniczej drodze, przejąłem ten
piękny zwyczaj kartuski. W Eremie, gdzie mieszkam, po wejściu z zewnątrz, jest
mały korytarz, który nosi nazwę Ave Maria. Tu znajduje się skromny
wizerunek Maryi Bramy Niebios (główna Ikona jest w Kaplicy św.
Brunona Kartuza). Przed tym wizerunkiem, po każdorazowym, samotnym
wejściu z zewnątrz, odmawiam po łacinie „Ave Maria”. Bezcenna chwila
zatrzymania. Poprzez tę modlitwę, wzmacniam pamięć o obecności Maryi. Maryja
zarzuca na mnie płaszcz, chroniący przed niebezpieczeństwami, i z
miłością przypomina: „Zrób wszystko, cokolwiek powie Ci Jezus Chrystus”.
Dostrzegam, że każde wyjście na zewnątrz wprowadza stan pewnego rozproszenia.
Świat bardzo mocno wciska się wszelkimi możliwymi kanałami do duszy ludzkiej.
„Zdrowaś Maryjo” oczyszcza, na nowo wprowadza wewnętrzną harmonię i „wtapia” mą
duszę w spokojny klimat pustelni. Mam wrażenie
istnienia niewidzialnej, aczkolwiek realnej fosy z wodą Bożej łaski.
Erem jest miejscem odosobnienia i wyciszenia. To święta przestrzeń, która
stanowi „Bożą twierdzę” przed światowym zabieganiem, gwarem i rozproszeniem.
„Pozdrowienie anielskie” stanowi zabezpieczenie serca przed wtargnięciem
niszczących wpływów zewnętrznego świata; podobnie jak fosa z wodą stanowiła
ochronę średniowiecznych twierdz przed paletą wielorakich zagrożeń. Gdy kiedyś
nie odmawiałem tej modlitwy, o wiele trudniej było od razu po wejściu oddychać
ciszą Eremu. Teraz jest zupełnie inaczej. Przypisuję to Maryi, która całym
sercem realizuje Testament Jezusa z Krzyża: „Niewiasto, oto syn Twój” (por. J
19, 25-27). Czuję, jak Maryja konkretnie troszczy się o swego syna, nędznego
pustelnika.
Bardzo ważna jest recytacja
„Pozdrowienia Anielskiego” po łacinie. Zasadniczo wszystkie modlitwy odmawiam w
języku polskim. W tym jednak przypadku, w pełni zachowałem zwyczaj kartuski
i modlę się w języku łacińskim. To daje tchnienie duchowej głębi. Mam
wrażenie, że wpisuję się w wielowiekowy strumień potężnej modlitwy
Kościoła. Jakże przeogromne skarby modlitwy i myśli powstały w
języku łacińskim! Zarazem, gdy w samotnej ciszy recytuję „Ave Maria”, w
najgłębszych pokładach mego serca, delikatnie odczuwam mistyczne tchnienie
średniowiecznych klasztorów; codziennie czerpię z ducha tych niezwykłych przestrzeni
modlitewnego wołania.
I jeszcze rzecz wielkiej wagi. Normalnie, po
powrocie do domu, osoby witają się z bliskimi. Pustelnik wraca do pustelni, w
której nie ma żadnego innego człowieka. Ale to nie oznacza, że nie ma nikogo. W
Bogu, jest przecież Maryja, wszyscy święci i wszyscy duchowo obecni. Mając w
pamięci tę prawdę, „Ave Maryja” staje się serdecznym powitaniem i umacniającym
przypomnieniem, że „w czterech ścianach” pustelni nigdy nie jestem sam.
Samotność pełna Boga. Dzięki „Ave Maria”, kropla po kropli, ta prawda przenika
całe me ciało i duszę.
9 czerwca 2014 (J 19, 25-27)