„Trudna prawda”. Ma strategiczne znaczenie. Od
niej zasadniczo zależy bieg ludzkiego życia. Fundamentalne wybory i
egzystencjalne zwroty są często konsekwencją słów, które przeszywają jak prąd
elektryczny; z wielką siłą rażenia. Może dojść nawet do rozpadu cennych relacji.
Wówczas bliskie więzi przekształcają się w chłodny dystans, a nawet w otwartą
wrogość. Powodem może być np. „wymiana zdań”, przypominająca pojedynek
rewolwerowców. Intuicyjnie wyczuwamy, że trzeba bardzo uważać z wypowiadaniem
„delikatnych prawd”. Stąd bierze się swoisty paradoks. Jaki?
Otóż najczęściej w tzw. relacjach
przyjacielskich ludzie nie podejmują super-trudnych kwestii. Większość czasu
zajmują co najwyżej sprawy bardzo ważne. Kwestie super-kluczowe pozostają
niewypowiedziane, owiane tajemniczo-lękliwym milczeniem. Warto uświadomić
sobie, że „najostrzejsze” prawdy wychodzą na światło dzienne zasadniczo w dwóch
radykalnie przeciwstawnych relacjach: zabójczej wrogości i heroicznej
przyjaźni. Jak to możliwe?
Dzieje się tak, gdyż w przypadku wroga zanika
niebezpieczeństwo utraty cennej więzi, gdyż ona po prostu nie istnieje.
Ogranicznikiem pozostaje jedynie obawa przed ewentualną akcją odwetową. Wróg
staje się bardzo dobrym materiałem do odreagowania frustracji; z mocą daje o
sobie znać żądza niszczenia: stąd im pocisk prawdy ma większy kaliber, tym
lepiej. Interesujące jest to, że nie ma tu oczywiście żadnej dobrej motywacji.
Ale wypowiadane „wrogie obserwacje” są nieraz obiektywnie słuszne. Bliscy nie
chcą „tego” widzieć lub boją się „o tym” mówić. Wróg nie ma takich obiekcji:
„wali prosto z mostu”. Nieraz bywa tak, że od największego wroga usłyszymy
prawdę, której najbliżsi nawet „w ćwierci” nigdy nam nie powiedzą. Nie można
samemu uderzać prawdą bez miłości, ale warto jak najwięcej korzystać z otrzymywanych
ciosów „zimną prawdą”, których celem nie jest troska o nas, ale chęć
zniszczenia nas.
Oczywiście nie jest to optymalna sytuacja
poznawcza. Bez porównania więcej możemy otrzymać w przypadku heroicznej
przyjaźni, gdzie szczere mówienie prawdy motywowane jest miłością. Prawdziwi
przyjaciele, podobnie jak wrogowie, też nie odczuwają lęku przed rozpadem
relacji. Ale tym razem z zupełnie innego powodu. Wzajemna jedność jest tutaj
zespoleniem dusz w Duchu Świętym. Występuje wówczas współprzenikanie się najgłębszych
pokładów serc. Przy takim zespoleniu, nawet „superostre” kwestie pozostają jako
coś zewnętrznego wobec wewnętrznej jedności miłujących się istnień. Dlatego
można spokojnie powiedzieć nawet najbardziej gorzką i powalającą prawdę; będzie
to tylko co najwyżej bardzo wysoka fala sztormowa, która w niczym nie naruszy
ciszy głębin oceanu.
W Ewangelii znajdujemy bardzo dobry przykład
takiej głębi rzeczywistej miłości, której nic nie zniszczy. Gdy pewnego razu
Jezus usłyszał, że przyszła do Niego Matka, aby się z Nim zobaczyć,
odpowiedział surowo: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa
Bożego i wypełniają je” (por. Łk 8, 19-21). Jezus nie kazał tłumowi rozstąpić
się, aby Matka mogła do Niego podejść. Zamiast takiej reakcji, zwrócił uwagę,
że od więzów krwi ważniejsze są więzy duchowe, budowane w oparciu o słowo Boże.
Ta ewangeliczna sytuacja pokazuje świętą więź
miłości pomiędzy Jezusem i Maryją. Mogli „sobie wzajemnie” i w „swej obecności”
wszystko powiedzieć, gdyż byli „pewni siebie”; byli prawdziwymi przyjaciółmi w
Bogu. Miłująca przyjaźń jest wzajemnym „byciem przy jaźni”. Maryja była dla
Jezusa Matką na mocy więzów krwi, ale z pomocą Jezusa-Boga, będąc człowiekiem
coraz bardziej odkrywała skarb duchowej relacji w Bogu. Wspomniana sytuacja
i słowo Jezusa to bezcenny drogowskaz dla każdego, kto pragnie budować
prawdziwie głębokie relacje, gdzie w miłości można sobie wszystko i o wszystkim
powiedzieć. Jest to możliwe tylko poprzez wspólne słuchanie słowa
Bożego, przyjmowanie go do serca i coraz pełniejsze postępowanie w życiu wedle
wskazań Ewangelii. Kto znalazł przyjaciela w Duchu Świętym, prawdziwy skarb nad
skarby znalazł…
23 września 2014 (Łk 8, 19-21)