„Wiara czyni cuda”. Warto o tym pamiętać pośród współczesnych zdobyczy nauki i techniki. Brakuje nam metafizycznej wrażliwości, aby dostrzegać „niewidzialne poprzez widzialne”. Często wiara nie jest traktowana na serio. W rezultacie wiele darów, które Bóg pragnie nam udzielić, nie zostaje przyjętych. Co robić, aby czerpać obficie z dobrodziejstw wiary?
Przede wszystkim trzeba usunąć przeszkodę
„egoistycznych przekonań”. Takie chore przekonania mogą uśmiercić i
uniemożliwić nawet najwspanialsze fakty i perspektywy. Chodzi o to, że człowiek
uważa, że istnieje i ma prawo istnieć tylko to, co stanowi przedmiot
dotychczasowego życiowego doświadczenia i pojmowania. Istnienie wszelkiego
innego świata, który wykracza poza "mój rozum", zostaje arbitralnie
wykluczone.
Aby lepiej to uchwycić, wyobraźmy sobie
człowieka, który stoi nad brzegiem morza i trzyma przed swymi oczyma kartkę.
„Egoistyczne przekonanie” oznacza tutaj pogląd, wedle którego świat ogranicza
się tylko do mojej widzianej kartki. Prawda o wielkim morskim horyzoncie
zostaje odrzucona. Nic takiego przecież nie widać, więc nie ma. Kurczowe
ściskanie swej kartki rękoma i wpatrzenie w nią jest tak zniewalające, że
dostrzeżenie szerszego horyzontu i wspanialszego świata staje się już
niemożliwe. Konkretne fizyczne odczuwanie kartki „przebija” „bajkowe
opowieści” o wspaniałych morskich przestrzeniach, uwieńczonych
horyzontem, za którym rozpościera się cudne niebo. Co więcej, nawet gdyby
kartka została na chwilę opuszczona, to i tak dostrzeżony bezkres będzie przez
niektórych uznany za nierzeczywistą mrzonkę. Tym razem zakodowany w pamięci
obraz "mojej kartki" będzie ważniejszy od dostrzeganego pięknego
widoku i w rezultacie wszystko nadal będzie się ograniczać tylko do malutkiego
światka, który „ograniczone ego” uznało za rzeczywisty. Jakże biedny jest
człowiek, który nad brzegiem morza „nasyca się” jedynie swą kartką, zamykając
oczy na przecudne morsko-niebiańskie krajobrazy.
Taką postawę prezentowali mieszkańcy Nazaretu
wobec Jezusa (por. Mk 6, 1-6). Nie byli w stanie pogodzić posiadanego przekonania
o Jezusie, dobrze znanym jako zwykły cieśla, z oszałamiającą prawdą, że jest On
wysłańcem Bożym. Zniewolenie przekonaniami było tak wielkie, że nawet słyszane
z ust Jezusa nauki pełne niezwykłej mądrości oraz informacje o dokonywanych
przez Niego cudach, zostały ostatecznie zanegowane: „I powątpiewali o Nim”.
Niestety, jak ktoś się uprze w „swej mądrości”, to nawet bryłkę najczystszego
złota uzna za zbędny korek plastikowy i nonszalancko wyrzuci na śmietnik. A
potem będzie miał pretensje, że Bóg nie chce do niego przyjść ze zbawczą
pomocą, której tak bardzo potrzebuje… Na skutek tego typu
„niewolniczych przekonań” Jezus nie mógł „tam zdziałać żadnego cudu”.
Podkreślmy, że to malutkie słówko „tam” nie
odnosi się tylko do Nazaretu, ale do każdego miejsca, gdzie aktualnie
popełniamy jest taki sam błąd „egoistycznych przekonań”. Można taką postawę
nazwać samobójczym niedowiarstwem, które uniemożliwia korzystanie z
dobrodziejstw wiary. Brak wiary jest przeszkodą, która nie pozwala doświadczyć
wszelkich uzdrowień i innych cudów. Co w takim razie czynić?
Niezbędna jest postawa wiary w Jezusa Chrystusa.
Taka wiara zawiera w sobie przynajmniej trzy fundamentalne czynniki składowe.
Najpierw trzeba głęboko uświadomić sobie, że może istnieć także to, czego
zmysły nie dostrzegają i rozum nie pojmuje. Wiara w swym rdzeniu domaga się
otwartości serca na realną możliwość zaistnienia tego, co w oparciu o własny
umysł wydaje się całkowicie niemożliwe. Następnie niezbędne jest uznanie, że
Jezus jest Bogiem, który ma moc „Bosko optymalnie” odnieść się do tego, co Jemu
z wiarą przedkładamy. Chrześcijanin szczerze otwiera się na Jezusa i ufnie
przyjmuje to, co od Niego otrzymuje. Wreszcie warto pamiętać, że Jezus bardzo
często działa poprzez ludzi, których dobrze znamy. Np. wielu zaskakujących
cudów i uzdrowień doświadczy żona lub mąż, gdy uwierzy, że na mocy sakramentu
Bóg z wielką mocą działa poprzez „drugą połówkę”…
4 lutego 2015 (Mk 6, 1-6)