Czy decyzje są rodzajem „wolnych strzelców"?
Czy podejście do życia jest tylko kwestią preferowanych wyborów? Skąd biorą się
nieporozumienia międzyludzkie? Szukając odpowiedzi, trzeba mocno
pokreślić, że wszelkie nasze działania są nasycone posiadaną koncepcją
człowieka. W oparciu o to, jak rozumiemy bycie człowiekiem, tak postępujemy.
Zarazem często to, co dla jednego jest istotne w człowieczeństwie, dla drugiego
jest tylko czymś drugorzędnym, lub wręcz marginalnym. W tym kontekście warto
uświadomić sobie trzy fundamentalne koncepcje człowieka w aspekcie relacji
ciało-dusza.
Pierwsza koncepcja ma charakter
materialistyczny. Człowiek utożsamiany jest z ciałem. Nie uznaje się
istnienia duszy jako samodzielnej substancji. Znaczy to, że moment śmierci jest
postrzegany jako definitywny koniec człowieka. Zmarły może co najwyżej dalej
istnieć w pamięci żyjących. Wielu materialistów przed przewidywaną śmiercią
stara się czerpać „garściami z życia”. Mechanizm taki jest konsekwencją
pragnienia, aby mieć jeszcze jak najwięcej przeżyć na ziemi, bo potem już
nic nie będzie. Oczywiście prawda o zmartwychwstaniu Jezusa jest tutaj
odrzucana. Jezus jest co najwyżej wielką postacią cywilizacji ludzkiej.
Niestety, niektórzy ludzie, określający się mianem chrześcijan, redukują
człowieka tylko do ciała i nie wierzą, że Jezus zmartwychwstał.
Drugie ujęcie ma wydźwięk spirytualistyczny. Tym
razem człowiek jest utożsamiany z duchem (spiritus, po łacinie). Dusza
jest istotną treścią ludzkiego istnienia, zaś ciało tylko zbędnym dodatkiem.
Ciało zyskuje konotacje zdecydowanie negatywne, jako „element obciążający”,
swoiste „więzienie duszy”. Rozwój duchowy jest definiowany jako coraz większe
porzucanie pragnień cielesnych i ograniczanie się jedynie do sfery duchowej. W
tym świetle śmierć przybiera postać pozytywnego wyzwolenia z doczesnych
ograniczeń materii. Celem jest wieczność, gdzie człowiek wreszcie będzie w
„czystej”, duchowej postaci, bez domieszki materii. Taka wrażliwość bardzo
dobrze koresponduje z prawdą, że Jezus po śmierci nadal żyje. Ale życie
pośmiertne jest tutaj zredukowane do nieśmiertelności duszy. Zmartwychwstałe
ciało Jezusa i każdego człowieka jest interpretowane jedynie jako ulotna lub
pozorna powłoka dla „cudnej duszy”.
Trzecia wizja człowieka może być określona
mianem chrześcijańskiej. Człowiek jest tutaj postrzegany jako ten,
który stanowi integralną całość duchowo-cielesną. Być człowiekiem, to mieć
jednocześnie duszę i ciało. To są dwie odrębne zasady, które zarazem stanowią
całość. Samo ciało, to zwierzę. Sama dusza, to anioł. Rozwój człowieka polega
na tym, aby pierwiastek duchowy i cielesny były ze sobą coraz bardziej
zintegrowane. Przy takim rozumieniu śmierć oznacza realny rozpad jedności
duchowo-cielesnej, czyli człowiek umiera.
W tej perspektywie, zmartwychwstanie Jezusa jest
zwycięstwem nad śmiercią, dzięki czemu człowiek znów może istnieć.
Zmartwychwstały Jezus jest Bogiem, ale i niezmiennie pełnym Człowiekiem. A to
oznacza, że po opuszczeniu grobu jest nadal „z duszy i ciała”. Znamienny jest
fragment Ewangelii, gdy zmartwychwstały Jezus, dostrzegłszy, że uczniowie
patrzą na Niego jak na ducha, mówi: „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja
jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak
widzicie, że Ja mam” (por. Łk 24, 35-48). Co więcej, zmartwychwstały Jezus
poprosił o coś do zjedzenia. W odpowiedzi uczniowie podali Mu „kawałek
pieczonej ryby”, który On „wziął i jadł wobec wszystkich”. Jakże bezdyskusyjne
argumenty świadczące o cielesności Jezusa po zmartwychwstaniu. Zarazem Jego
ciało miało „duchową lekkość”, stąd zapewne uczniowie mieli wrażenie, „że
widzą ducha”.
Warto zdawać sobie sprawę z istnienia tych
trzech koncepcji. Kto chce być autentycznym uczniem Jezusa, teraz i w
wieczności, jest zaproszony do tego, aby rozumieć człowieka jako integralne
zespolenie duszy i ciała. Niech Duch Święty sprawia, aby w naszym życiu sfera
cielesna i duchowa coraz bardziej wzajemnie się przenikały. Oto droga, która
wspaniale przygotowuje do bycia szczęśliwym człowiekiem, ciałem i duszą, w
Chrystusie Zmartwychwstałym…
9 kwietnia 2015 (Łk 24, 35-48)