„Nie ma miłości”. „Miłość istnieje".... Oto
dwa przeciwstawne przekonania, które wywierają potężny wpływ na całe życie. Dwa
radykalnie odmienne strumienie przeżyć, odczuć i przemyśleń. Od specyficznego
splotu tych dwóch najgłębszych doświadczeń zależy obraz naszej codzienności.
Jakże unicestwiające jest roztrzaskanie
„świata miłości”. Na początku istnieje ufna wiara w jego istnienie. Nadzieja
wypełnia serce. Szczęście wydaje się być w zasięgu ręki. Naiwne przekonanie, że
dla innych coś znaczymy. Ale potem iluzje pryskają. Kolejne wydarzenia, niczym
bombardowania, rozwiewają naiwne marzenia. W końcu przychodzą wydarzenia, które
przypominają eksplozję bomby atomowej. Cały świat „pięknej miłości” zostaje
przeobrażony w jedną wielką stertę zgliszczy. Totalna porażka. Bezdyskusyjny
tryumf odrzucenia, poniżenia, nienawiści i wielorakich anty-wartości.
Lekceważenie, wyrażone ostentacyjnie lub w białych rękawiczkach, jeszcze
bardziej upokarzająco. Jednoznaczne zakwestionowanie wartości, które kojarzone
są z dobrem, prawdą i pięknem. Przerażająca pustka, która woła z uporem
maniaka: „Od teraz ufaj tylko sobie”. Inteligencja jest błogosławieństwem, ale
jeszcze bardziej może okazać się przekleństwem, gdy widzi smutną prawdę.
Naiwność pozwala się poniżać, nie widząc przewrotnych działań; a nawet sądząc,
że to wywyższenie. Trzeźwa myśl bez trudu dostrzega pogardę, manipulację,
poniżanie. Bolesna świadomość bycia ofiarą zredukowania do nicości. Tak! Jakże
przerażające są skutki wydarzeń, które powodują bezwzględną zagładę miłości w
sercu. Z wnętrza wydobywa się jedno wielkie wołanie: „Miłość umarła”; to w
wersji bardziej optymistycznej. Wersja pesymistyczna ogłasza: „Prysła iluzja
miłości. Wierutne kłamstwo! Nie ma czegoś takiego, jak miłość”. Po takim kataklizmie
cóż dalej pozostaje? Wszystko zależy od drugiego strumienia…
Rozbłysk miłości w duszy jest kosmicznym
wydarzeniem. Rodzi się wewnętrzne przekonanie, że można dla kogoś żyć i być
kimś ważnym w jego życiu. Ból tęsknoty zostaje zaspokojony. Niespełnienie
przeobraża się w spełnienie. Uczucie zaufania daje poczucie bezpieczeństwa.
Powstaje jakaś przedziwna wiara, że słyszane słowa dobroci nie są cynizmem, ale
autentycznym świadectwem szczerości serca. W oczach pojawiają się łzy, bo
oto rzeczy ze wszech miar niemożliwe, stają się nie tylko możliwe, ale wręcz
emanują żywotnością swego zaistnienia. Przed oczami staje obraz, w którym
rozpryśnięte kawałki poranionego życia zaczynają z niebywałą prędkością pędzić
ku sobie i powstaje spójna całość, równomiernie emanująca wielobarwną energią
Miłości. Przedziwna historia: nawet najbardziej porozrzucane kości radośnie
zdążają ku sobie, łączą się ze sobą i przyoblekają się pięknym ciałem, które
tchnie świeżością i radością. Wszelkie zło, w wersji nachalnej lub zawoalowanej,
zostaje unicestwione w bezmiarze dobroci, która wydaje się nie mieć
jakichkolwiek granic. Miłość przenika duszę z taką oczywistością, że pytanie o
jej istnienie zakrawa na swoisty rodzaj czarnego humoru. Gdy na górskim
szczycie człowiek oddycha cudnym powietrzem, nie potrzeba już żadnych dowodów
na jego istnienie...
Historia życia każdego człowieka jest
niepowtarzanym splotem dwóch strumieni: „wiary w miłość” i „niewiary w miłość”.
Od tego, co zwycięży w sercu, zależy rodzaj promieniowania wysyłanego na
zewnątrz. Do końca życia nic nie jest definitywnie rozstrzygnięte. Nigdy nie
wiadomo, czy najpotężniejsza eksplozja już miała miejsce, czy dopiero nastąpi w
przyszłości. Bywa, że wydarzenie postrzegane na pewnym etapie życia jako
„potężne”, okazuje się po czasie jedynie lekkim wstrząsem wobec zaistniałego
później trzęsienia ziemi.
Istnieje pewien cenny sposób na przezwyciężenie ziemskiej kruchości. A cóż to takiego? To nieustanne spoglądanie w kierunku Wiecznych Prawd, zapisanych na karatach Pisma Świętego. Warto dobrze wsłuchać się w Boży Głos. Cisza Eremu pozwala usłyszeć słowa Jezusa: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej” (por. J 15, 9-17). Ta prawda o Bożej Miłości, to bezcenne źródło duchowej siły w walce o to, aby strumień wiary w miłość stawał się coraz bardziej intensywny. Życiowy bój trwa…
14 maja 2015 (J 15, 9-17)