Sakrament pokuty, to wielki dar Bożego
Miłosierdzia. Przychodzimy z grzechami i poprzez rozgrzeszenie zło zostaje
unicestwione. Możemy odejść z nowymi siłami duchowymi. Dokonuje się nawet
umocnienie psychiczne i fizyczne.
Niestety, po grzechu pierworodnym człowiek ma tendencję do wybierania zła.
Skutki kolejnych negatywnych wyborów ulegają zsumowaniu. Dusza
doświadcza wówczas coraz większego obciążenia. W miarę upływu czasu pojawia się
poczucie wzrastania wewnętrznego ciężaru. Na myśl przychodzi obraz człowieka,
który niesie na plecach worek, do którego co rusz dokładane są kolejne
kamienie. Radość z życia zmniejsza się i w jej miejsce pojawia się smutek.
Dlatego św. Franciszek, gdy widział poważnie zasmuconego brata, dyskretnie szeptał
mu do ucha, aby skorzystał z sakramentu pokuty.
Dzięki rozgrzeszeniu człowiek zostaje uwolniony od grzechu. To przywraca
poczucie duchowej lekkości i przejrzystości oraz wewnętrznej siły. Sprawy,
które zaczęły sprawiać wrażenie bycia poza zasięgiem możliwości, znów stają się
wykonalne. To swoiste prawo umocnienia dotyczy różnych obszarów życia.
Szczególnie jednak wzmocnieniu ulega modlitwa. Dobrym przykładem jest
odmawianie psalmodii. Gdy grzech coraz bardziej obciąża, usta wprawdzie wymawiają
piękne słowa, ale serce stopniowo oddala się od Boga. W takiej sytuacji samo
pragnienie poprawy nie wystarczy, gdyż brakuje potrzebnych sił duchowych.
Podobnie jak z samochodem, w którego baku nie ma już paliwa. Najlepsza decyzja,
aby dobrze jechać na nic się zda, jeśli brak paliwa nie zostanie uzupełniony.
Sakrament pokuty pozwala na przyjęcie nowej Bożej energii. Dzięki temu modlitwa
psalmodią (i każda inna) na nowo staje się spotkaniem z Panem, w którym serce
podąża śladem pięknych słów. Człowiek zaczyna szczerze wyrażać się poprzez
słowo. Nie jest już „obok” recytowanych ustami słów.
Aby sakrament pokuty by owocny, trzeba szczerze wypowiedzieć wszystkie grzechy,
nic nie ukrywając. Najważniejsze, aby dokładnie odsłonić to, co spontanicznie
„ucieka w kąt”, aby bezpiecznie skryć się przed wstydliwym ujawnieniem .
Zachodzi tu swoiste prawo odwrotnej proporcjonalności. Im bardziej chcemy coś
ukryć, to znak, że tym bardziej powinniśmy o tym powiedzieć. Chodzi o
odkrycie tych miejsc, gdzie najbardziej daje o sobie znać poczucie wstydu i
zakłopotanie w stylu „co sobie ksiądz pomyśli”.
Oczywiście powodem spowiedzi nie jest poinformowanie Pana Boga o swoich
grzechach. Prawdę mówiąc, Bóg doskonale lepiej wie, co robimy, niż my sami.
Gdyby celem było przekazanie informacji, sakrament pojednania nie miałby żadnej
racji bytu. Bóg wszystko wie, zanim cokolwiek odsłonimy odnośnie swego wnętrza.
Bóg jest nieskończonym Miłosierdziem, ale zarazem respektuje wolność sumienia i
na siłę „nie wchodzi z butami” do naszej duszy. Czeka na zaproszenie i wyraźny
znak z naszej strony, że pragniemy przyjąć w siebie uzdrawiające
promienie Miłosierdzia.
Sakrament pokuty jest właśnie taką szczególną
formą zaproszenia Bożego Miłosierdzia do całokształtu swego życia. Wypowiadane
poprzez słowa grzechy, to konkretne otwieranie okien w poszczególnych pokojach
mieszkania naszej duszy. Dzięki temu słoneczne promienie Bożego Miłosierdzia
mogą wniknąć i rozświetlić kolejne obszary wnętrza. Dlatego im szczerzej o
wszystkim powiem, tym bardziej doświadczę wewnętrznego światła i uzdrowienia.
Bóg wie od początku, gdzie grzeszę. Może jednak przyjść z darem unicestwienia
grzechu dopiero wtedy, gdy go pokornie wyznam. Gdy konkretnie odsłonię poprzez
słowo chore miejsce mojej duszy, Jezus Miłosierny zawsze z radością przyjdzie,
ofiarowując uzdrowienie i uwolnienie od zła. Nieskończona Miłość spala grzech
wyrażony i odsłonięty poprzez słowo.
Oto niewysłowiona tajemnica Bożego
Miłosierdzia. Znakiem dobrze przeżytego sakramentu jest wdzięczność serca wobec
Jezusa Miłosiernego. Serce doznaje radości, że wolne i lekkie może wyruszyć w
kolejny etap życia. Rozbłyska nowy strumień wewnętrznego światła. Cud
odrodzonej miłości dzięki Nieskończonej Miłości…
2 lipca 2015 (Mt 9, 1-8)